Wyeksploatowaliśmy naszą planetę do cna, żyjąc według starych wzorców. Czas je zmienić! [FELIETON]

Normalność wynaleziono na dobre w czasach nowożytnych po to, żeby „stworzyć kolejny bat na tych, którzy nie chcą się dostosować do reguł dyktowanych przez władze, wielkie korporacje i ideologie: niepokornych myślicieli, burzycieli społecznych albo zwykłych włóczęgów”
Wyeksploatowaliśmy naszą planetę do cna, żyjąc według starych wzorców. Czas je zmienić! [FELIETON]

Powyższe słowa pochodzą z książki Michela Foucaulta „Nadzorować i karać”, do której, sądzę, dobrze jest wrócić w naszych czasach. Foucault pisze o czymś jeszcze. Za pomocą normalności nie tylko ujarzmiono nasze ciała, ale też uczyniono z nas urzędników normalności, którzy patrzą na siebie nawzajem i usłużnie donoszą odpowiednim władzom, gdy zobaczą najmniejsze przejawy anarchii wobec systemu. Tak działają szkoła, szpital, wojsko, urzędy, religie w naszym społeczeństwie, które Foucault nazywa „społeczeństwem dyscyplinarnym”. Normy obowiązujące w tych miejscach przenosimy do domów i kiedy np. nasze dzieci buntują się wobec nich, prowadzimy je natychmiast do psychologów – niech je wyprostują.

To nie jest nowa myśl, szczególnie gdy do psychoterapeutów ustawiają się kolejki pacjentów, armia coachów zajmuje się swoimi klientami, a kursy mindfulnessu pękają w szwach. Pytanie o to, czy te wszystkie typy profesjonalistów od duszy nie są czasami policjantami zbiorowej psychiki na służbie kapitalizmu, nie wydaje się wcale nieuzasadnione. Być może tak nie jest. Ale czy tego, jak mamy żyć, powinien nas uczyć specjalista od jakiejś psychotechniki, nawet jeśli nie ma wiedzy humanistycznej, która poszerza perspektywę; wrażliwości społecznej; świadomości procesów cywilizacyjnych i nie odczuwa troski o stan planety? Jeśli jest tylko technikiem od psychiki kształconym na serii kursów lub po studiach psychologicznych na jednej z uczelni – fabryk dyplomów, gdzie wpojono mu grubo ciosany wzorzec normalności i misję by do niej przywracał klientów albo pacjentów? Technika bez wrażliwości społecznej jest jedynie narzędziem podtrzymywania starych błędów.

Współczesny człowiek jest raczej zagubiony i otumaniony kultem specjalistów i blichtrem dyplomów. Myśli, że absolwent psychologii, takiego lub siakiego kursu, autor książki
albo człowiek, którego widział w telewizji, usuną usterki z jego życia tak jak mechanik usuwa usterki z samochodu. Mami go wizja bycia normalnym i dostosowanym zasobem ludzkim, grającym według reguł rynku. Ale normalność to tylko inne słowo na dobrowolne więzienie, wytworzone przez nasze „społeczeństwo dyscyplinarne”, uczy nas Foucault, i choć wprost tego nie pisze, wymownością swoich słów prosi: bądźcie anarchistami, choć trochę.

Dzisiaj, gdy wymiera nasz gatunek, mamy jeszcze większy obowiązek bycia anarchistami niż mieliśmy w czasach Foucaulta. Jeśli nimi nie zostaniemy i będziemy kształcić
następne pokolenie w starym stylu na tych, którzy mają podbić świat i odnieść sukces, nie damy szansy naszym dzieciom na to, żeby umarły spokojnie w swoich łóżkach. Zginą od superhuraganu, w zamieszkach społecznych lub na wojnie o wodę.

Wyeksploatowaliśmy naszą planetę do cna, żyjąc według starych wzorców. Bunt wobec tych wzorców jest konieczny, a jego częścią musi być nowa pedagogika – taka, która zakłada rozkwitanie raczej niż sukces. Strategie sukcesu i rozkwitania są inne. Sukces odnosimy na tle innych, w rywalizacji z nimi. Rozkwitamy wspólnie z innymi i dla innych, a nie po to, żeby zaspokoić zachcianki ego. Nasze czasy mówią nam, że powinniśmy współodczuwać ze wszystkimi czującymi istotami na planecie Ziemia. Bez nich za chwilę umrzemy.

Niezależny filozof, autor wielu książek, twórca metody medytacji i dociekań duchowych – selfoff. Niedaleko Rzymu stworzył Apenińską Szkołę Żywej Filozofii (www.selfoff.com) otwartą dla wszystkich, którzy chcą studiować świadome medytacyjne życie.
 

Więcej:planety