W jego identyfikacji wzięli udział zarówno naukowcy, jak i ich obywatelscy pomocnicy. Zespół badaczy z Nowej Zelandii, Stanów Zjednoczonych i Kanady opisał swoje dokonania na łamach Geophysical Research Letters. Publikacja wyjaśnia, że tzw. łuk SAR przekształcił się w zjawisko znane jako STEVE, by później po raz kolejny zmienić formę.
Kluczowa roli nauki obywatelskiej w sprawie
Początek całej historii sięga 2015 roku, kiedy to naukowiec obywatelski Ian Griffin zauważył nad Dunedin w Nowej Zelandii czerwony łuk światła. Obiekt ten przesuwał się po nocnym niebie, a Griffin go uwiecznił. Po upływie 30 minut łuk zaczął przekształcać się w STEVE, czyli Strong Thermal Emission Velocity Enhancement. Chcąc wyjaśnić, z czym miał do czynienia, mężczyzna przesłał nagranie naukowcom z Uniwersytetu Otago w Dunedin. Ci z kolei poinformowali o sprawie przedstawicieli innych placówek badawczych.
W ten sposób rozpoczęło się śledztwo w sprawie, której finał nastąpił dopiero teraz. Pomogły nie tylko obserwacje Griffina, ale również dane z satelitów i z naziemnego obserwatorium nieba. Zebrane i przeanalizowane informacje wykazały, iż czerwony obiekt był łukiem SAR, który – choć występuje z bliżej niewyjaśnionych przyczyn w atmosferze – nie jest przykładem zorzy polarnej. Z czasem okazało się, że istnieje ważna poszlaka, która może wyjaśnić, w jakich okolicznościach wystąpiło opisane zjawisko.
Tą wskazówką był fakt, iż łuk pojawił się w czasie, gdy trwała burza geomagnetyczna. W związku z tym naukowcy zaczęli przypuszczać, że czerwone światło mogło pojawić się w związku z obecnością naładowanych cząstek w górnej atmosferze. Kiedy SAR zaczął słabnąć, jego czerwona barwa zmieniła się w fioletową, a łuk zaczął przypominać inne zjawisko, znane jako STEVE. Na tym jednak nie koniec. W pewnym momencie STEVE także osłabło, ustępując miejsca jeszcze bardziej tajemniczej strukturze o zielonym kolorze.
To pierwszy przypadek, gdy trzy takie zjawiska zaobserwowano za jednym razem
Zdaniem autorów badania w żadnym z tych trzech przypadków nie chodziło o zorzę, lecz innego typu zjawiska świetlne. Każde z nich wydawało się być wynikiem energii generowanej lokalnie, a nie cząstek pochodzących z innego obszaru. Poza tym, kolejnym wyróżniającym elementem obserwacji dokonanej przez Griffina było to, że po raz pierwszy wszystkie trzy zjawiska były widoczne razem.