Testery w drogeriach to siedlisko zarazków. Kolejne zakażenia wirusem opryszczki

Korzystasz z testerów kosmetyków? Po przeczytaniu tego artykułu przestaniesz.
Testery w drogeriach to siedlisko zarazków. Kolejne zakażenia wirusem opryszczki

Kiedy pewna Amerykanka pozwała drogerię, ponieważ – jak twierdzi – zaraziła się opryszczką po użyciu testera szminki, wiele osób przecierało oczy ze zdziwienia.

Jeśli zastanawiasz się, czy to jest możliwe, jako mikrobiolog, mogę ci powiedzieć, że z pewnością jest. Co gorsza w próbnikach kosmetyków może czaić się nie tylko opryszczka – mówi Amreen Bashir z Aston University w Birmingham.

Herpes simplex (HSV-1), czyli wirus opryszczki, rozprzestrzenia się głównie poprzez bezpośredni kontakt skórny, pocałunki i seks, ale zarażenie jest możliwe również przez kontakt z wydzielinami pozostawionmi przez nosicieli na ręcznikach, kubkach, sztućcach czy…  szminkach.

Szacuje się, że nawet 67% ludzi na całym świecie jest zarażonych HSV-1. Wirus żyje w tkankach skórnych, zazwyczaj objawia się wykwitami wokół warg, które mogą utrzymywać się do dziesięciu dni. To ukryty wróg – osoba zarażona nie musi mieć widocznych objawów, by przenosić infekcję na inne osoby.

Dobra informacja? Wirus opryszczki jest niezwykle delikatny i poza komórkami skóry jest w stanie przetrwać przez ok. 10 sekund. Może przetrwać dłużej jeśli sprzyjają temu okoliczności: ciepłe i wilgotne otoczenie. Jego życie – od dwóch do czterech godzin – wydłużają też niektóre materiały: plastik, chrom i woda.

 

Tusze, eyelinery i… ślepota

Związek między stosowaniem kosmetyków a infekcjami znany jest mikrobiologom od połowy lat 40. XX wieku, kiedy talk zanieczyszczony bakteriami Clostridium tetani przyczynił się do śmierci noworodka. Od lat 60. naukowcy odnotowują kolejne infekcje związane z użyciem kosmetyków, spowodowane takimi drobnoustrojami jak: Klebsiella pneumoniae, Pseudomonas aeruginosa, czy salmonella.

W 2015 roku głośno zrobiło o 27-letniej Australijce, która została sparaliżowana po tym, jak MRSA (gronkowiec złocisty oporny na metycylinę) zaatakował jej kręgosłup. Kobieta do nałożenia makijażu użyła pędzelka swojej przyjaciółki zarażonej bakterią Staphylococcus.

Podobnie tusze do rzęs i eyelinery – mają upiększać oczy, ale mogą też powodować podrażnienia, stany zapalne, a nawet… ślepotę. Badania wykazały, że 43% eyelinerów i tuszów do rzęs zawiera szkodliwe mikroorganizmy. Jak to wyjaśnić? Naturą – która tak nas stworzyła, by rzęsy i brwi były naturalną ochroną przed zanieczyszczeniami. Wystarczy wyobrazić sobie, co może mieszkać na szczoteczce od tuszu, jeśli ta codziennie zbiera z rzęs całe kolonie drobnoustrojów.

Co prawda kosmetyki zawierają zazwyczaj środki konserwujące, które spowalniają rozwój drobnoustrojów. Mogą one jednak stracić właściwości, jeśli są nakładane za pomocą niesterylnych aplikatorów, palców lub przechowywane są w ciepłych i wilgotnych warunkach, takich jakie panują np.… w łazienkach (kto przechowuje kosmetyki w łazience?!).

Czy jest sposób, by uniknąć ? Higiena i przestrzeganie podstawowej zasady: jedna osoba – jeden produkt do makijażu. To tak jak ze szczoteczką do zębów. Chyba nie chcesz się nią dzielić, prawda?

Źródło: The Conversation