
To rzadkie zjawisko, zwane błyskiem uderzeniowym, udało się uchwycić kamerom podłączonym do teleskopu w Irlandii Północnej. Historyczne nagranie wideo zarejestrowane w Irlandii to dopiero drugi taki przypadek w historii Wysp Brytyjskich, co pokazuje, jak wyjątkowe jest to osiągnięcie.
Historyczna obserwacja na żywo
Andrew Marshall-Lee, doktorant w Armagh Observatory and Planetarium, uchwycił błysk na żywo za pomocą zrobotyzowanego teleskopu. Zdarzenie miało miejsce o 03:09:36 UTC. Jak później przyznał, mógłby spędzić całe lata na obserwacjach i nigdy więcej nie zobaczyć czegoś podobnego.
Czytaj także: Odłamki z uderzeń w Księżyc spadają na Ziemię zaskakująco często. Dowodów jest mnóstwo
Błyski te trwają ułamki sekund i do ich detekcji potrzebny jest nie tylko odpowiedni sprzęt – teleskop o aperturze co najmniej 20 centymetrów i szybka kamera – ale także ogromna doza cierpliwości i szczęścia. Wbrew niektórym entuzjastycznym doniesieniom, tego typu obserwacje wciąż pozostają raczej kwestią szczęścia niż rutynowej procedury.
Jak trzycentymetrowy meteoryt wytworzył widzialny z Ziemi błysk
Obiekt, który wywołał błysk, był niezwykle mały – szacuje się, że miał zaledwie 3 do 5 centymetrów średnicy. Kluczowa okazała się jednak jego prędkość, wynosząca około 35 kilometrów na sekundę. W momencie kolizji cała jego energia kinetyczna zamieniła się w ciepło i światło, powodując odparowanie materii w miejscu uderzenia i generując krótki, ale wyraźny rozbłysk. Uderzenie nastąpiło niedaleko krateru Langrenus, na nieoświetlonej, lecz widocznej z Ziemi części Księżyca. Warto podkreślić, że nie chodziło o „ciemną stronę” Księżyca, która zawsze jest odwrócona od naszej planety, ale o nocną stronę podczas fazy nowiu – co początkowo wprowadziło nieco zamieszania w mediach.
Związek z rojem Geminidów
Obserwacja nie była przypadkowa. Doszło do niej w trakcie szczytu aktywności roju meteorów Geminidów, który każdego roku przetacza się przez nasze niebo między 4 a 20 grudnia. Ciałem macierzystym tego roju jest asteroida 3200 Phaethon. Gdy Ziemia przemierza strumień odłamków po niej, większość spala się w atmosferze, tworząc „spadające gwiazdy”. Niektóre fragmenty omijają jednak naszą planetę i trafiają w powierzchnię Księżyca. Ponieważ Srebrny Glob nie ma atmosfery, która mogłaby je spowolnić lub zniszczyć, każde takie uderzenie jest bezpośrednie i pełne energii. To czyni Księżyc doskonałym, choć bezwzględnym, detektorem kosmicznych okruchów. Mimo że Geminidy są dla nas widowiskowe, to właśnie dla Księżyca stanowią okres zwiększonego bombardowania.
Jak odróżnić potwierdzone uderzenie od spekulacji
Warto odróżnić takie potwierdzone błyski uderzeniowe od bardziej enigmatycznych Przejściowych Zjawisk Księżycowych. Te ostatnie, zgłaszane od stuleci, obejmują różnego rodzaju chwilowe poświaty, zmiany koloru czy jasności na powierzchni Księżyca. Ich przyczyny wciąż są przedmiotem dyskusji i mogą obejmować uwolnienie gazów spod powierzchni czy efekty elektrostatyczne.
Czytaj także: Na Księżycu wylądował niezidentyfikowany obiekt. Uderzył w niewidoczną stronę Srebrnego Globu
Zarejestrowany przez irlandzkich astronomów błysk to natomiast klasyczny i dobrze zrozumiały przypadek uderzenia małego meteorytu. Choć jedno takie zdarzenie nie zmieni naszego rozumienia Księżyca, to systematyczne ich rejestrowanie dostarcza cennych danych o częstotliwości i skali bombardowania, jakiemu poddawane są ciała niebieskie pozbawione ochronnej atmosfery. Pokazuje też, że nawet przy użyciu stosunkowo dostępnego sprzętu, amatorzy lub małe obserwatoria wciąż mogą wnosić wkład w naukę – pod warunkiem, że mają wystarczająco dużo cierpliwości.