Badacze z amerykańskiego Univeristy of Georgia odkryli w miejskich ściekach w USA gen MCR-9, który odpowiada za odporność bakterii na kolistynę. To niewesołe odkrycie. Kolistyna, odkryta jeszcze w 1949 roku, zwana jest czasem „antybiotykiem ostatniej szansy”. Podaje się ją w przypadkach zakażeń bakteriami, na które nie działają inne znane antybiotyki. WHO zalicza ją do leków o krytycznym znaczeniu dla ludzkości.
Badacze testowali ścieki, by sprawdzić, czy takie geny oporności znajdą. Nie musieli się specjalnie napracować. Znaleźli je już w pierwszej pobranej próbce. To wskazuje, że gen musi być w Stanach Zjednoczonych dość powszechny – twierdzi prof. Ismar Kassem, który w swoich badaniach naukowych zajmuje się właśnie występowaniem tego genu na świecie.
Bakterią, która nabyła ów gen odporności na kolistynę okazała się Morganella morganii, co dodatkowo niepokoi prof. Kassema. Jest to bowiem pierwszy raz, gdy taki gen oporności wykryto u tego gatunku. Powszechnie żyje on w jelitach ssaków, w tym ludzi.
Rolnictwo i nadużywanie antybiotyków – tak bakterie nabywają odporność
Jak uważa badacz, wskazuje to, że bakterie odporne na „antybiotyk ostatniej szansy” są bardziej rozpowszechnione na świecie niż dotychczas sądzono. Umykało to nam, bowiem bakterie M. morganii rzadko badane są pod kątem odporności na kolistynę.
Długo uważano, że głównym czynnikiem sprawiającym, że bakterie nabywają odporności na kolistynę, jest nadużywanie antybiotyku. Działo się tak szczególnie często w rolnictwie. Stosowania tego antybiotyku w weterynarii zakazano w Chinach dopiero w 2016 roku, w Indiach zaś w 2019. Przedtem często dodawano go do pasz dla zwierząt „na wszelki wypadek”.
Żyjące w zwierzęcych organizmach bakterie (głównie E. coli i Salmonella) mogą w ten sposób nabyć umiejętność neutralizowania kolistyny. Globalny handel żywnością oznacza zaś, że odporne bakterie mogą się przenieść z kraju do kraju – a nawet z kontynentu na kontynent. Niestety bakterie znane są z przekazywania sobie genów między poszczególnymi osobnikami – nawet różnych gatunków (zjawisko to nazywa się „horyzontalnym transferem genów”). W ten sposób zwierzęce mikroby mogą przekazać odporność innym, w tym odpowiadającym za zakażenia u ludzi.
Jak „antybiotyk ostatniej szansy” traci swą moc
Kolistyna to antybiotyk wynaleziony w 1949 roku. Był jednak przepisywany rzadko z powodu działań niepożądanych. Bakterie nieczęsto miały okazję się z nim zetknąć. W wielu krajach kolistynę stosowano tylko w leczeniu infekcji, które są oporne na leczenie grupą antybiotyków zwanych karbapenemami. Je również używa się najczęściej w zakażeniach, które nie odpowiadają na leczenie innymi antybiotykami. Kolistynę stosuje się zaś na samym końcu, gdy zawiodą karbapanemy.
Prof. Kassem twierdzi, że odkrycie genu odporności na kolistynę w USA – kraju, w którym stosowanie jej w rolnictwie jest zakazane, a do tego wykrycie go w miejskich ściekach i u gatunku bakterii, który normalnie bytuje w ludzkich jelitach, to groźne ostrzeżenie. – Wystawia to medycynę ludzką i weterynarię na ryzyko, które może mieć poważne skutki zdrowotne i ekonomiczne – mówi badacz.
Jakie to skutki? Cóż, wyobraźmy sobie, że nie mamy już antybiotyku „ostatniej szansy”, działającego, gdy zawiodą wszystkie inne. Każdy zabieg chirurgiczny może okazać się wtedy takim samym ryzykiem, jak przed wynalezieniem antybiotyków. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) od lat ostrzega, że XXI wiek może stać się stuleciem, gdy zaczniemy umierać z powodu błahych infekcji, jak zapalenie gardła czy zakażenie skóry wywoływanych przez bakterie odporne na antybiotyki.
Jak dbać o to, by antybiotyki nadal były skuteczne
Czy da się jakoś walczyć z odpornością bakterii na antybiotyki? Tak. Przede wszystkim trzeba bardzo oszczędnie stosować antybiotyki – tylko wtedy, gdy organizm nie radzi sobie z infekcją wywołaną przez bakterie. Bo większość infekcji (takich jak grypa, przeziębienie, czy ból gardła) wywołują wirusy, na które antybiotyki nie działają wcale. Antybiotyków nie powinniśmy brać „w ciemno” ani „na wszelki wypadek”, a tylko wtedy, gdy przepisze je lekarz. Kurację powinniśmy przejść do końca, nawet gdy poczujemy się lepiej.
Idealnie byłoby, gdyby w przypadku infekcji lekarze przepisywali antybiotyki po pobraniu wymazu i stwierdzeniu w laboratorium, jaki środek na daną bakterię zadziała – by nie walczyć z nią nieskutecznym, na który nabiorą odporności także inne żyjące w nas bakterie. W praktyce jednak stosuje się taką metodę niezwykle rzadko.
Ponadto w medycynie należy przestrzegać zasady znanej jako „Pięć momentów higieny rąk”. WHO wprowadziła jeszcze w 2009 roku. Oznacza ona, że ręce trzeba myć:
- przed kontaktem z pacjentem,
- przed każdą czystą procedurą medyczną,
- po ekspozycji na płyny ustrojowe pacjenta,
- po bezpośrednim kontakcie z pacjentem,
- po kontakcie z otoczeniem chorego.
Te zasady również w Polsce nie są powszechnie przestrzegane. A mycie rąk jest kluczowe, bowiem bakterie (także odporne na antybiotyki) niezwykle często przenoszą się właśnie na nich.
Osobną sprawą jest opracowywanie nowych antybiotyków. W 2010 roku Amerykanie zdecydowali, że w ciągu dekady chcą odkryć 20 nowych. Mimo milionów dolarów włożonych w ich poszukiwania, do 2020 roku odkryto ich tylko osiem. Żaden z nich nie działa na szczepy produkujące metalo-beta-laktamazy, czyli rozkładające wiele antybiotyków – w tym karbapanemy stosowane jako antybiotyki „przedostatniej szansy”.
Źródła: Univeristy of Georgia; Journal of Global Antimicrobial Resistance; Narodowy Program Ochrony Antybiotyków.