Wielki powrót balonów

Już za 2 tys. zł można wysłać jakiś obiekt na wysokość 30 km. A niedługo w te same rejony będziemy latać turystycznymi balonami stratosferycznymi.

Orbita naszej planety jest coraz bardziej zatłoczona. Latają tam satelity, kosmiczne śmieci, Międzynarodowa Stacja Kosmiczna, za jakiś czas także komercyjne statki turystyczne. Z kolei nad Ziemią – do pułapu ok. 10 km – jest gęsto od samolotów i helikopterów. Jednak pomiędzy tymi obszarami znajduje się potężny obszar „powietrza niczyjego”, który od dawna przyciąga uwagę naukowców, a od pewnego czasu także pasjonatów i biznesu.

Ten obszar to m.in. stratosfera – część atmosfery rozciągająca się od wysokości 12 do 50 km nad powierzchnią Ziemi. Powietrze jest tu bardzo rzadkie, co pozwala prowadzić badania naukowe związane np. z obserwacją kosmosu. Tyle że nie potrzebujemy rakiety, aby dostać się do stratosfery. Wystarczy balon z helem – i to taki, na który stać nawet umiarkowanie zamożnego amatora.

Pogrzeb w przestworzach

Nietypową usługę ma w swej ofercie amerykańska firma Mesoloft. Proponuje ona podniebny pochówek. Ciało zmarłego podlega kremacji w bardzo wysokiej temperaturze. Potem jego sterylne prochy są umieszczane w pojemniku pod balonem, który wynosi je na wysokość 22 km. Tam są wypuszczane do atmosfery. Ceremonię nagrywa kamera wideo, a system GPS pozwala bliskim zmarłej osoby śledzić jej ostatnią drogę. Prochy po jakimś czasie opadają na Ziemię wraz z deszczem lub śniegiem. Mesoloft zapewnia, że jest to całkowicie bezpieczne dla środowiska. Ceny takiego pogrzebu zaczynają się od 2,8 tys. dolarów (jeśli chcemy wybrać konkretne miejsce rozsypania prochów, trzeba zapłacić 7,5 tys.).

» Więcej: www.mesoloft.com

Helowa turystyka

Do stratosfery mogą polecieć ludzie. Dotychczas było to zarezerwowane dla śmiałków, którzy np. skakali z dużej wysokości ze spadochronem (jak Felix Baumgartner czy Alan Eustace z Google). Ale już za kilka lat taka podróż będzie dostępna także dla zamożniejszych turystów. Pracują nad tym dwie firmy: amerykańska World View Enterprises i hiszpańska zero2infinity.

Pierwsza z nich chce zaoferować wyprawy w hermetycznej gondoli, mieszczącej sześciu pasażerów i dwóch pilotów. Ma ona być na tyle duża, że w jej wnętrzu będzie można swobodnie chodzić. Aeronauci będą mieli do dyspozycji wygodne siedzenia, toaletę, barek z napojami oraz oczywiście duże okna i „bąble” obserwacyjne. Lot ma trwać 4–5 godzin, z czego mniej więcej połowa to szybowanie na wysokości ponad 30 km. Turyści zobaczą krzywiznę Ziemi, błękit otaczającej planetę atmosfery, czerń kosmosu, Słońce i gwiazdy jednocześnie. Cena takiej wyprawy to 75 tys. dolarów, a pierwsze loty zaplanowane są na 2016 rok.

Oferta firmy zero2infinity jest podobna – z jednym wyjątkiem. W czasie powrotu na Ziemię pasażerowie na życzenie będą mogli doświadczyć stanu podobnego do nieważkości.

„Jeśli całość zostanie przygotowana z taką dokładnością, z jaką pracują agencje kosmiczne, a technologia zostanie przetestowana na wszelkie możliwe sposoby, to podróż do stratosfery powinna być bezpieczna” – uważa mgr inż. Jędrzej Górski z Politechniki Wrocławskiej. Firmę World View Enterprises wspiera m.in. emery-towany amerykański astronauta Mark Kelly, który pełni w niej funkcję dyrektora operacji załogowych.

» Więcej: www.worldviewexperience.com, www.inbloon.com

Bliżej orbity

Skoro stratosfera jest blisko kosmosu, może być „stacją przesiadkową” dla misji orbitalnych – przynajmniej dla tych prostszych. Hiszpańska firma zero2infinity pracuje nad projektem Bloostar, który ma wykorzystywać balony do wynoszenia na orbitę nanosatelitów. Chodzi o urządzenia ważące nie więcej niż 10 kg, takie jak polskie Lem i Heweliusz. Satelity znajdowałyby się na platformie wynoszonej balonem na wysokość 20 km. Potem platforma odczepiałaby się i uruchamiała silniki rakietowe. Z racji mniejszych oporów powietrza byłyby one prostsze i zużywałyby mniej paliwa, niż gdyby start odbywał się z powierzchni Ziemi. Premiera Bloostar zapowiadana jest na 2017 rok.

» Więcej: www.bloostar.com

 

Latające teleskopy i czujniki

Gdy dotrzemy na wysokość 25–30 km, 99 proc. atmosfery znajduje się pod nami. Dlatego naukowcy coraz chętniej wysyłają w stratosferę urządzenia do badania kosmosu, takie jak teleskopy. Jest to tańsze niż wy-strzelenie satelity, a po zakończeniu pracy można łatwo sprowadzić sprzęt na Ziemię. Wady? Długość misji jest ograniczona, ponieważ hel „ucieka” z balonu. Rzadkie powietrze w stratosferze utrudnia też utrzymanie teleskopu w tej samej pozycji. Część tych problemów wyeliminują nowe technologie. Tzw. ba-lony superciśnieniowe mają unosić się w powietrzu nawet przez 100 dni. Ich pułap będzie stabilniejszy niż tych stosowanych dziś.

Za pomocą „klasycznych” balonów można badać np. zmiany zachodzące w atmosferze. Taki jest cel programu Politechniki Wrocławskiej o nazwie FREDE. W październiku uczeni i studenci chcą wysłać do stratosfery balon z czujnikami wykrywającymi rozpad freonów (związków odpowiedzialnych m.in. za powstanie dziury ozonowej). „Podobny eksperyment można wykonać także w symulowanych warunkach na Ziemi, ale przeprowadzony w stratosferze, gdzie badane zjawisko rzeczywiście zachodzi, jest bardziej miarodajny” – opowiada mgr inż. Jędrzej Górski z Politechniki Wrocławskiej, koordynator FREDE.

» Więcej: www.zy.ayz.pl/FREDE

Balon stratosferyczny może dziś wypuścić w po-wietrze niemal każdy. „W Polsce – jeśli ładunek waży nie więcej niż 2 kg – potrzebne jest tylko pozwolenie z Urzędu Lotnictwa Cywilnego. Koszt całości, wliczając balon, hel, GPS, system do łączności z Ziemią, spadochron, niedrogi aparat fotograficzny, a także paliwo na szukanie balonu po wylądowaniu, powinien się zamknąć w kwocie 2 tys. zł” – wylicza Jędrzej Górski. Pasjonaci prześcigają się w pomysłach, co wysłać w podróż. Za sprawą studentów z Harvardu na wysokości 30 km znalazł się hamburger. W górne warstwy atmosfery poleciały też: bekon, puszka z piwem, ludziki z klocków Lego, maskotki, świerszcze, winogrona, a nawet fotel.

W ubiegłym rok odbyły się pierwsze zawody Global Space Balloon Challenge. Drużyny z całego świata wypuszczają w wyznaczonym czasie swoje balony, aby potem dzielić się zdjęciami, filmami i wynikami eksperymentów naukowych. W tym roku do zawodów stanęły 244 drużyny z 45 krajów, w tym polskie I Believe We Can Fly z 4. Gimnazjum w Legionowie i LKN SKY 3 z Akademii Obrony Narodowej.

» Więcej: www.balloonchallenge.org