Natura śmieje się tu z człowieka ponad 50 lat. Czy turkmeńskie „Wrota piekieł” kiedyś zgasną?

Turkmenistan to jedno z najbardziej niedostępnych państw na świecie. Nie przeszkadza to tysiącom turystów i poszukiwaczy przygód, aby przybywali tutaj. Wszystko po to, aby zobaczyć „Wrota piekieł” – pożar złoża gazu, który nieprzerwanie płonie od ponad 50 lat. Prawdopodobnie, bo co do genezy powstania wielkiego zapadliska nie ma do dzisiaj jednego wyjaśnienia. Czy turkmeńskie wrota kiedykolwiek zgasną?
Wrota piekieł w 2011 roku / źródło: Wikimedia Commons, CC-BY-SA-2.0, Tormod Sandtorv

Wrota piekieł w 2011 roku / źródło: Wikimedia Commons, CC-BY-SA-2.0, Tormod Sandtorv

Jak długo może trwać pożar podsycany siłami natury? Bardzo długo. Niech za przykład posłużą „Wrota piekieł”, w których gaz ziemny jest spalany już przez kilkadziesiąt lat. Wszystko ma miejsce w Turkmenistanie, jednym z najbardziej zamkniętych państw na świecie, w którym rządzi autokratyczny prezydent. Aby zdobyć wizę turystyczną do tego kraju trzeba pokonać długą biurokratyczną drogę, ale nie jest to niemożliwe.

Czytaj też: Na Islandii geolodzy otworzą „wrota piekieł”. Dlaczego chcą wiercić w wulkanie?

Wielu turystów, albo prędzej poszukiwaczy przygód, udaje się na pustynię Karakum, która zajmuje około trzy czwarte terytorium tego środkowoazjatyckiego kraju. Ten jałowy, zimą mroźny, a latem upalny obszar skrywa pod sobą prawdziwy skarb. Ten skarb w czasach ZSRR zaczęto eksploatować.

Mowa o gazie ziemnym, którego złoża w Turkmenistanie są tak ogromne, że przez kilkadziesiąt lat dostarczano tego surowca mieszkańcom kraju za darmo. Na szczęście program subsydiowania zakończono w 2019 roku, ale to nie oznacza, że gazu zaczęło brakować. Wręcz przeciwnie. Wciąż z ropą naftową stanowią niemal całą wartość eksportowanych surowców przez Aszchabad.

Widok w nocy / źródło: Wikimedia Commons, CC-BY-SA-2.0

Wrota piekieł – jak powstały? Są dwie teorie, a która prawdziwa?

Uważa się, że w 1971 roku sowieccy inżynierowie zaczęli wiercić na samym środku pustyni w okolicy wioski Derweze otwory pod eksploatację ropy naftowej. Nie prześledzili dokładnie budowy geologicznej w tym miejscu i przewiercili się przez kieszeń gazową – pustą przestrzeń w skałach wypełnioną gazem ziemnym. Obszar zapadł się i powstał w ten sposób olbrzymi krater o średnicy 70 metrów. Naukowcy sądzili, że podpalą wydobywający się ze szczelin gaz, aby zapobiec jego emisji do atmosfery. Nie docenili objętości złoża. W ten sposób ogień z pustynnej dziury płonie do dziś.

Czytaj też: Dziura, która wygląda jak wrota do piekieł. Powstało gigantyczne zapadlisko

Turkmeńscy geolodzy, jak informuje BBC, podają inny scenariusz. Według nich w latach 60. XX zapadlisko powstało samoczynnie, a wydobywający się zeń gaz podpalono dopiero 20 lat później. Jak jest naprawdę, nie wiadomo i tak również twierdzi George Kourounis, który jak dotąd jest jedynym człowiekiem, jaki udał się na dno płonącego otworu.

Ten grecko-kanadyjski poszukiwacz przygód zszedł, a raczej zjechał na specjalnej uprzęży na samo dno 20-metrowego otworu. Zostało to udokumentowane w jednym z odcinków serialu „Die Trying” na kanale National Geographic. Mężczyzna był ubrany w ognioodporny kombinezon. Co zastał na dole? Z relacji poszukiwacza przygód dowiadujemy się, że „Wrota piekieł” nie tylko płoną, ale i wydają złowrogi, przerażający dźwięk. Rzekomo jest on podobny do dźwięku silnika odrzutowego. To właśnie gaz ziemny wydobywający się pod ciśnieniem ze szczelin w skałach tworzy taką „melodię”.

Nie tylko w Turkmenistanie płonie ziemia

Czy „Wrota piekieł” są unikatem na skalę świata? I tak, i nie. Przede wszystkim położenie tego miejsca w sercu Karakum oraz dość spektakularnie płonący pożar (zwłaszcza pod osłoną nocnego rozgwieżdżonego nieba) dodają wyjątkowości. Jednak nie jest to jedyne miejsce na Ziemi, gdzie płonie naturalnie się wydobywający się z warstw skalnych gaz. Ponadto turkmeńskie wrota są pożarem zainicjowanym bądź-co-bądź przez człowieka płonącym dopiero kilkadziesiąt lat.

W tym miejscu warto podać dla kontrastu przykład z Turcji. Yanartaş jest obiektem znajdującym się około 80 kilometrów od Antalyi. Tutaj ogień z wnętrza Ziemi wydobywa się od co najmniej 2500 lat. Podsycany jest on emisjami metanu z tutejszych skał. Ekshalacje nie są imponujących rozmiarów, ale ich wiek robi wrażenie.

Skąd w górach Anatolii bierze się tyle gazu o większościowym udziale CH4? Może on mieć pochodzenie organiczne i być spokrewniony z kerogenem występującym w miejscowych skałach osadowych wieku paleozoicznego i mezozoicznego. Badania z 2008 roku wskazują także na abiogeniczne źródło metanu, który może powstawać podczas niskotemperaturowego procesu serpentynizacji w jednostce ofiolitowej Tekirova (Ofiolity to zespół skał będących fragmentem skorupy ziemskiej i górnego płaszcza, zazwyczaj przeobrażone).

Yanartaş w Turcji / źródło: Wikimedia Commons, CC-BY-2.0

Wrota piekieł przestaną płonąć. Była decyzja prezydenta, ale co z tego?

Wróćmy jednak do Turkmenistanu, gdzie nadal płoną „Wrota piekieł”, ale wkrótce mogą przestać. Na początku stycznia 2022 roku cały świat usłyszał nowinę dotyczącą planu zgaszenia pożaru. Ówczesny prezydent Gurbanguly Berdimuhamedow ogłosił, że trzeba znaleźć sposób na zduszenie ognia. Poprosił o to ekspertów ze swojego kraju.

Czytaj też: W polskich górach jak na Islandii? To tutaj są mofety, gdzie ponoć słychać „oddech Ziemi”

To nie był pierwszy raz, gdy Berdimuhamedow nagłośnił sprawę gaszenia wrót. W 2010 roku zrobił tak samo. Za każdym razem podkreśla on, że pożar wywiera negatywny wpływ na środowisko naturalne. Ponadto przez wypalanie gazu, jego zdaniem, tracone jest cenne źródło dochodu dla Turkmenistanu. Prezydencki plan został ogłoszony dwa miesiące przed ustąpieniem ze stanowiska głowy państwa, a nowy władca – syn Berdimuhamedowa, Serdar – nie podjął w tej sprawie żadnej oficjalnej decyzji. Być może mamy przed sobą ostatnie miesiące, kiedy pustynny ogień jeszcze zionie. Kto wie.

Stojąc na krawędzi krateru / źródło: Wikimedia Commons, CC-BY-SA-2.0

Pożary podziemne problemem na całym świecie

„Wrota piekieł” są ciekawym przykładem szerszego zjawiska, jakim są pożary podziemne. W tym przypadku ogień jest co prawda widoczny, ale sama esencja procesu w postaci zapłonu podziemnych złóż palnych (gazu, ropy naftowej, węgla) jest podobna. Trwającym od ponad 60 lat pożarem podziemnym jest ten, który płonie pod amerykańskim miasteczkiem Centralia w stanie Pensylwania.

W 1962 roku ogień zajął śmieci na opuszczonym wysypisku, a następnie dotarł do podziemnych korytarzy w kopalni i głównego złoża węgla (antracytu), które przebiegało po miastem. Od tamtego czasu pod powierzchnią ziemi ciągle płonie złoże, a w wielu miejscach widać wybrzuszenia terenu, z których wydobywają się trujące gazy. Drogi są całkowicie zrujnowane, a mieszkańcy niemal co do jednego opuścili Centralię. USA włożyło kilka milionów dolarów w gaszenie pożaru, ale bezskutecznie.

Uszkodzenie jezdni w wyniku podziemnego pożaru pokładów węgla na skutek kontaktu ze spalanymi odpadami w Centralii / źródło: Wikimedia Commons, domena publiczna

Złoże węgla jest na tyle duże, że pożar mógłby trwać jeszcze kolejne 250 lat. Takie przewidywania dają nam zaskakujący obraz, jak długo czasami przez błąd człowieka natura może nam się odwdzięczać. Podobnie się dzieje w Turkmenistanie. Wyciszenie „Wrót piekieł” nie będzie łatwym zadaniem. Takim też nie było, kiedy w 1980 roku doszło do erupcji ropy naftowej w Karlinie na Pomorzu. Pożar miał miejsce na tak niewielkim złożu, którego eksploatację zawieszono po dwóch latach, ale ogień gaszono przez ponad miesiąc. Na pustyni Karakum uciszanie ognia może trwać o wiele, wiele dłużej. O ile w ogóle do niego dojdzie.