Historia tego ognistego krateru sięga 1971 roku, kiedy radzieccy inżynierowie prowadzący poszukiwania gazu ziemnego przypadkowo przewiercili się do podziemnej komory wypełnionej łatwopalnym metanem. Obawiając się niekontrolowanego wycieku toksycznego gazu, postanowili podpalić go, zakładając, że pożar zgaśnie w ciągu kilku dni. Tymczasem ogień płonie do dziś, nieustannie od ponad pół wieku, stając się jedną z głównych atrakcji Turkmenistanu i symbolem nieprzewidywalności ludzkich działań wobec natury.
W 2013 roku krater osiągnął szczyt intensywności płomieni, a kanadyjski odkrywca George Kourounis jako pierwszy człowiek zszedł na dno rozgrzanego do około 400°C krateru, pobierając próbki gleby. Ku zdumieniu naukowców okazało się, że w tak pozornie nieprzyjaznym miejscu doskonale radzą sobie bakterie, dla których temperatura nie jest żadnym wyzwaniem. To niezwykle cenne informacje dla badaczy poszukujących życia także na innych planetach.
Czytaj także: Twierdzili, że znaleźli tam wrota do piekieł. Teraz odkryto tajne przejście pod świątynią
Wszystko wskazuje jednak, że po ponad pół wieku sytuacja się zmienia. Podczas konferencji TESC 2025 w Aszchabadzie przedstawiciele państwowej spółki Turkmengaz poinformowali, że udało się znacznie ograniczyć płomienie — ich powierzchnia zmniejszyła się trzykrotnie, a blask ognia, który jeszcze niedawno był widoczny z kilku kilometrów, obecnie jest dużo słabszy i ograniczony do niewielkiego obszaru.
Władze Turkmenistanu podjęły działania mające na celu całkowite wygaszenie pożaru, m.in. poprzez wiercenie nowych odwiertów oraz ponowne otwieranie starych, które mają przechwycić metan, zanim dotrze on do krateru i zasili ogień.
Dodatkowo Turkmenistan współpracuje z Programem Środowiskowym ONZ w ramach systemu MARS, który monitoruje emisję metanu za pomocą satelitów w czasie rzeczywistym. Dane satelitarne także potwierdzają stopniowy spadek emisji metanu z krateru, co daje nadzieję na jego całkowite wygaszenie i zmniejszenie negatywnego wpływu na środowisko.
Warto zaznaczyć, że Darvaza nie jest jedynym miejscem na świecie, gdzie ogień pali się od dziesięcioleci lub nawet tysiącleci. Podziemne pożary trwają m.in. w Centralia w Pensylwanii (od 1962 roku) oraz w Dżharii w Indiach, gdzie ogień płonie od ponad 100 lat. Najdłużej płonącym naturalnym ogniem jest ten w Mount Wingen w Australii, który tli się nieprzerwanie od około 6000 lat.
Czytaj także: Natura śmieje się tu z człowieka ponad 50 lat. Czy turkmeńskie „Wrota piekieł” kiedyś zgasną?
Gaszenie „Wrót Piekieł” to nie tylko wyzwanie techniczne, ale także symboliczne zamknięcie pewnego rozdziału w historii eksploatacji zasobów naturalnych. Pokazuje, jak potężne, ale i niebezpieczne mogą być ukryte pod ziemią bogactwa, jeśli nie są odpowiednio kontrolowane. Sukces w wygaszeniu krateru będzie oznaczał koniec widowiskowego, lecz szkodliwego zjawiska, które przez dekady przyciągało uwagę turystów i naukowców, a jednocześnie emitowało ogromne ilości metanu — gazu cieplarnianego przyczyniającego się do zmian klimatycznych.
Tak czy inaczej, „Wrota Piekieł” zaczynają gasnąć dzięki skoordynowanym działaniom Turkmenistanu i międzynarodowej współpracy. To ważny krok w ochronie środowiska i lekcja na przyszłość, pokazująca, jak nieprzewidywalne mogą być konsekwencje ludzkich błędów w eksploatacji zasobów naturalnych.