Nie ma chyba osoby, która nigdy nie widziała nagrań przedstawiających sunącą po powierzchni Ziemi gęstą, rozrzarzoną do czerwoności lawę, która w kontakcie z atmosferą szybko wytwarza czarną skorupę na swojej powierzchni. Mimo tego, że taka lawa czasami przesuwa się po gruncie z niewielką prędkością, to ze względu na jej ekstremalnie wysoką temperaturę, bardzo ciężko ją powstrzymać.
Okazuje się jednak, że nie każda lawa wulkaniczna wygląda tak samo. Doskonałym przykładem jest tutaj znajdujący się w Tanzanii wulkan Ol Doinyo Lengai. Z wnętrza tego wulkanu, który na pierwszy rzut oka wygląda tak samo, jak inne, wydobywa się lawa, która w żaden sposób nie przypomina tej, którą znamy ze zdjęć i nagrań wykonywanych chociażby w otoczeniu islandzkich wulkanów. Tutaj lawa zachowuje się bardziej jak woda.
Czytaj także: Erupcja w Indonezji. Wulkan może zawalić się do oceanu
Opisywany tutaj wulkan towarzyszy gatunkowi ludzkiemu od samego początku. Jakby nie patrzeć, znajduje się on tuż na brzegu Wąwozu Olduvai, gdzie odkryto najstarsze na świecie ślady istnienia hominidów sprzed 3,6 miliona lat. Szczyt wulkanu znajduje się na wysokości 2960 m n.p.m. i stanowi jeden z elementów Rowu Wschodnioafrykańskiego, w którym naukowcy odkryli ślady aktywności wulkanicznej trwającej przez ostatnie co najmniej 25 milionów lat.
Choć sam wulkan na pierwszy rzut oka nie różni się przesadnie od innych struktur tego typu, to wyrzucana przez niego lawa już do typowych nie należy. Jak wskazują naukowcy, Ol Doinyo Lengai, albo jak mówią Masajowie „Góra Boga” wyrzuca ze swoich wnętrzności lawę bogatą w węglany sodu i potasu. To sprawia, że znacząco różni się ona od typowej lawy krzemianowej.
Lawa wyrzucana z krateru na szczycie Góry Boga ma zaskakująco niską temperaturę topnienia rzędu 510 stopni Celsjusza. Dla porównania dla typowej lawy krzemianowej wartość ta przekracza zwykle 900 stopni Celsjusza. To sprawia, że charakterystyka lawy znacząco różni się od typowej. Po pierwsze lawa z Góry Boga zazwyczaj nie jest pomarańczowa, czy czerwona, a po prostu czarna.
Co jednak ciekawsze, nie mamy tutaj do czynienia z lawą gęstą i powolną, a z cieczą znacząco przypominającą wodę.
De facto, taka węglanowa woda ma lepkość niższą od wody, przez co spływając po zboczach wulkanu może płynąć szybciej niż człowiek jest w stanie biec. To z kolei oznacza, że o ile przed lawą z typowego wulkanu można teoretycznie uciec, przed lawą z Ol Doinyo Lengai już nie.
Tutaj pojawia się jeszcze jeden niezwykle ciekawy aspekt tego wulkanu. W gęstej lawie krzemianowej znajdującej się wewnątrz typowego wulkanu, zbierający się gaz nie jest w stanie łatwo wydostać się z wulkanu, bowiem bąble gazu muszą mierzyć się z dużą lepkością otoczenia. Nic zatem dziwnego, że w takich wulkanach często dochodzi do erupcji wybuchowych. W przypadku Ol Doinyo Lengai mamy do czynienia z niską lepkością lawy, a więc gaz na bieżąco może wydobywać się z wulkanu bez problemu, a wszelkie erupcje wulkanu są zazwyczaj łagodne i przypominają co najwyżej kipiącą wodę z garnka.
Czytaj także: Gigantyczna erupcja wulkanu zmieniła ocean i atmosferę. Zaskakujące ustalenia
Tak przynajmniej jest zazwyczaj. Wyjątkiem może być tutaj erupcja z 4 września 2007 roku, kiedy to ze szczytu góry uwolniony został gigantyczny pióropusz gazu i pyłu sięgający na wysokość 20 kilometrów. W wyniku erupcji powstał nawet szeroki na 300 metrów krater.
W najnowszym artykule naukowym badacze wskazują, że od tego czasu dno tego nowo powstałego wulkanu stopniowo się zapada z prędkością niecałych 4 centymetrów rocznie. Według autorów opracowania wynika to z opróżniania i zapadania się komory magmowej znajdującej się kilometr pod szczytem wulkanu.
Badacze przekonują, że warto z uwagą obserwować zmiany, do których dochodzi na szczycie Góry Boga. Precyzyjne pomiary mogą nam powiedzieć wiele nowego o tym, jak przebiega deformacja szczytu aktywnego wulkanu, szczególnie gdy mamy do czynienia z wulkanem, którego lawa, gdy już wydostanie się na powierzchnię, nie da nikomu szans na ucieczkę.