„Wybuchowe jeziora” w Afryce znów się przebudziły. Czym było zjawisko, które przeraziło mieszkańców?

Kamerun nazywany „Afryką w miniaturze” z uwagi na występowanie na jego terenie różnych krajobrazów i stref klimatycznych jest krajem, który zaskakuje także pod względem geologii. W północno-zachodniej części kraju znajduje się strefa z tzw. „wybuchowymi jeziorami”. Mowa o jeziorach kraterowych, pod których dnem gromadzą się gorące gazy z wnętrza Ziemi (w tym dwutlenek węgla). W ostatnich dniach jedno z jezior znów przypomniało o sobie. Świat nauki jednak spogląda na tę ciekawostkę geologiczną ze spokojem.
„Wybuchowe jeziora” w Afryce znów się przebudziły. Czym było zjawisko, które przeraziło mieszkańców?

Erupcje limniczne, czyli przejawy aktywności wulkanicznej pod powierzchnią jezior, są dość rzadkie na świecie. W Kamerunie jednak pojawiały się kilkukrotnie na terenie „wybuchowych jezior”.

Czytaj też: Najstarszy dinozaur Afryki zidentyfikowany. Gdy żył, do Ameryki mógłby przejść na piechotę

W ostatnich dniach pojawiły się obawy miejscowej ludności zamieszkującej okolice jeziora Kuk, że nagła zmiana barwy i zapachu wód jeziora zwiastuje kolejną erupcję i masową ekshalację dwutlenku węgla. Lokalne władze jednak uspokoiły nastroje ludności. Ich zdaniem zmiany pojawiły się z powodu intensywnych opadów deszczu. Naukowcy również raczej ze spokojem patrzą na geologię tych terenów.

Jezioro Nyos w 1986 roku po erupcji limnicznej / źródło: Wikimedia Commons, domena publiczna U.S. Geological Survey

„Wybuchowe jeziora” częścią Kameruńskiego Pasa Wulkanicznego

Niepokoje miały związek z katastrofą z 1986 roku, kiedy to doszło do erupcji limnicznej pod jeziorem Nyos. Wówczas z płaszcza ziemskiego wydobył się ponad 1 milion ton dwutlenku węgla. Wskutek erupcji wody jeziora zmieniły kolor na ciemnoczerwony (najpewniej wskutek wzburzenia osadów dennych bogatych w żelazo), a do atmosfery ulotnił się niewidoczny CO2.

Ponieważ dwutlenek węgla jest cięższy od powietrza, zanim rozrzedzi się, opada na ziemię i gromadzi się przy gruncie. Obszar wokół jeziora Nyos (jak i pozostałych kameruńskich jezior) jest górzysty, co sprzyja gromadzeniu się gazu w zamkniętych kotlinach. W 1986 roku dwutlenek węgla zdołał udusić 1746 osób i zabić ponad 8 tysięcy sztuk żywego inwentarza. Trauma z tamtego zdarzenia pozostała wśród miejscowej ludności do dzisiaj, a najmniejsza zmiana w którymkolwiek z 43 jezior kraterowych uznawanych za wybuchowe budzi od razu wielkie obawy.

Według aktualnych badań geologów, tylko 13 jezior jest dostatecznie głębokich, aby zawierały trującą ilość gazów. 11 uznawanych jest za tektonicznie spokojne i tylko dwa wykazują potencjał do masowych ekshalacji CO2. Jezioro Kuk, które pod koniec sierpnia 2022 wzbudziło lęk Kameruńczyków, do nich nie należy.

Czytaj też: Płonące hałdy jak wulkany. “Wybuchowo” potrafi być także w Polsce [WYWIAD]

Henry Ngenyam Bang z Bournemouth University na łamach The Conservation zwraca jednak uwagę, że nie możemy spać zupełnie spokojnie. Ryzyko gromadzenia się w skałach dwutlenku węgla pod ciśnieniem i erupcji limnicznych nadal istnieje. Także pod jeziorem Kuk. Kluczową kwestią jest to, że nadal niewiele zrobiono w Kamerunie, aby usprawnić ostrzeganie lokalnej ludności przed kataklizmem. Detektory gazów nad jeziorami zdecydowanie by pomogły. Aby nie dopuścić do powtórki z 1986 roku, kroki powinny być podjęte już teraz.