
Wydaje się, że Yamaha doskonale rozumie, co cenią użytkownicy motocykli adventure – niezawodność i prostotę. Dlatego zamiast całkowicie zmieniać udany przepis, inżynierowie skupili się na dodaniu elektroniki, która realnie poprawia komfort podczas długich podróży. To rozsądne posunięcie, choć niepozbawione ryzyka w świecie, gdzie konkurenci oferują coraz więcej systemów wspomagających.
Yamaha dobrze wie, czego potrzebują miłośnicy motocykli adventure
Najważniejszą zmianą techniczną jest wprowadzenie elektronicznej przepustnicy ride-by-wire, która zastąpiła tradycyjne rozwiązanie mechaniczne. To otwiera drogę do funkcji, takich jak tempomat czy ogranicznik prędkości, szczególnie przydatnych podczas wielogodzinnych przejazdów autostradowych. Yamaha oferuje dwa tryby pracy: Sport dla dynamicznej jazdy po asfalcie oraz Explorer lepiej sprawdzający się w trudnym terenie.
Czytaj też: Chiński gigant szykuje rewolucję w świecie motocykli. Yamaha i Triumph powinni się bać
Kolejnym krokiem w ewolucji jest dodanie sześcioosiowej jednostki IMU, która monitoruje ruchy motocykla w czasie rzeczywistym. Dzięki temu system kontroli trakcji może uwzględniać pochylenie pojazdu, co stanowi znaczący postęp w porównaniu z prostszymi rozwiązaniami. System oferuje 3 tryby dostosowane do różnych warunków – od miejskiej jazdy po całkowite wyłączenie wspomagania dla doświadczonych użytkowników.

Sercem motocykla pozostaje ten sam, sprawdzony silnik CP2 o pojemności 689 cm3, który spełnia normę emisji spalin EU5+. Jednostka rozwija 72 KM przy 9000 obr./min i 68 Nm momentu obrotowego przy 6500 obr./min. Yamaha wprowadziła jednak nowy wlot powietrza, który ma poprawić elastyczność przy niskich obrotach – cechę szczególnie ważną w terenie. Zużycie paliwa deklarowane na poziomie 4,3 litra na 100 kilometrów pozwala na przejechanie ok. 500 km bez tankowania, co przy 23-litrowym zbiorniku stanowi konkretny argument podczas planowania wypraw.

W kwestii zawieszenia inżynierowie nie poszli na łatwiznę. Przednie widelce KYB USD o zwiększonej średnicy 46 mm oferują o 20 mm większy skok niż w poprzedniej wersji, co powinno przełożyć się na lepsze tłumienie nierówności. Tylne zawieszenie również przeszło modyfikacje, zyskując dłuższy skok amortyzatora i przeprojektowany mechanizm dźwigni. Oba układy są w pełni regulowane, co pozwala dostosować ich charakterystykę do obciążenia i warunków jazdy.

W kokpicie dominuje pionowo ustawiony, 6,3-calowy wyświetlacz TFT z trzema motywami wizualnymi. Ekran współpracuje z aplikacją MyRide, oferując nawigację wyświetlaną bezpośrednio na desce rozdzielczej. Praktycznym dodatkiem jest port USB-C do ładowania urządzeń, co w dzisiejszych czasach stanowi niemal standard.

Ergonomia została dopracowana z myślą o komforcie podczas wielogodzinnych podróży. Nowa, jednoczęściowa kanapa oraz przeprojektowane zbiorniki tworzą wygodną pozycję jazdy, a większa owiewka z bocznymi deflektorami lepiej chroni przed wiatrem. 16-stopniowo regulowany amortyzator skrętu pozwala precyzyjnie dostosować czucie kierownicy do preferencji użytkownika.

Design przeszedł subtelne odświeżenie, z nowym, czterowiązkowym reflektorem LED i dostępną kolorystyką Midnight Black ze złotymi akcentami. Yamaha pozycjonuje World Raid 2026 jako konkurenta dla Aprilii Tuareg 660 czy Hondy Africa Twin, choć przy oczekiwanej cenie 11-12 tys. dol. w USA pozostaje w nieco innym segmencie cenowym.