“Z czasem pokochałem podziemie za jego ciszę i echo”. Przeczytaj fragment książki “Podziemie”

Ten człowiek spędził pod ziemią prawdopodobnie więcej czasu niż inni, a na zgłębianiu tajemnic podziemnego krajobrazu zjadł prawie wszystkie zęby. Na szczęście Will Hunt znalazł czas, żeby wyjść na światło dzienne i napisał książkę jedyną w swoim rodzaju, czyli kompendium wiedzy na temat historii, budowy, architektury i mitologii świata, który rozciąga się pod naszymi stopami, urozmaicając je anegdotami ze swoich podziemnych przygód.

Podziemne światy świata

Will Hunt zdecydowanie nie boi się ciemności. W ciągu swojego życia eksplorował jaskinie, opuszczone stacje metra, bunkry atomowe, katakumby, tunele, kanały i całe podziemne miasta w ponad 20 krajach na całym świecie i sam przyznaje, że to, co pod ziemią, jest jego absolutną obsesją. W swojej książce dzieli się z czytelnikami szczegółami współpracy z mikrobiologami NASA, a także wielu innymi przygodami, które spotkały go w różnych zakątkach świata.

W “Podziemiu” Hunt otwiera oczy na ukryty wymiar naszej planety i to, w jaki sposób krajobraz podziemi świata ukształtował najbardziej podstawowe przekonania człowieka i wskazał kierunek, w którym myślimy o sobie jako o istotach ludzkich.
 

Przeczytaj fragment książki “Podziemie” Willa Hunta

Tego lata, kiedy skończyłem szesnaście lat, a mój świat skurczył się do niewielkiej i na wylot mi znanej przestrzeni, odkryłem opuszczony tunel kolejowy biegnący pod moją dzielnicą w Providence w stanie Rhode Island. Wspomniał mi o nim wcześniej nauczyciel przedmiotów ścisłych: drobny wąsacz o nazwisku Otter, który znał każdą, najgłębiej nawet ukrytą szczelinę w całej Nowej Anglii. Pan Otter powiedział mi, że tunel obsługiwał niegdyś niewielką linię towarową, ale było to lata temu. Teraz to była ruina: pełna błota, śmieci, nieświeżego powietrza i kto wie, czego jeszcze. 

Pewnego popołudnia znalazłem wejście ukryte pod gąszczem krzaków za gabinetem dentystycznym. Porastały je pnącza bluszczu, powyżej których zobaczyłem wyrytą w betonie datę budowy – 1908. Miasto zabezpieczyło tunel metalową bramą, ale ktoś wyciął w niej niewielki otwór: razem z kilkoma kolegami zeszliśmy pod ziemię, przyświecając sobie latarkami. Błoto zasysało nam buty, a w powietrzu wisiała bagnista woń. Sklepienie było usiane skupiskami perłowych, przypominających kształtem sutki stalaktytów, z których kapała nam na głowy woda. W połowie drogi odważyliśmy się zgasić latarki. Gdy w tunelu zapadła całkowita ciemność, koledzy zaczęli pokrzykiwać, żeby sprawdzić echo, ale ja wstrzymałem oddech i stanąłem bez ruchu, jak gdyby najmniejsze drgnięcie miało unieść mnie w powietrze. Tej nocy w domu wyciągnąłem starą mapę Providence. Powiodłem palcem od miejsca, gdzie weszliśmy do tunelu, do wyjścia na drugim jego końcu. Zamrugałem: trasa wiodła niemal dokładnie pod moim domem. 

Tego lata, kiedy nikogo nie było akurat w pobliżu, wkładałem wysokie buty i wchodziłem do tunelu. Nie potrafiłem wyjaśnić, dlaczego tak mnie do niego ciągnęło, a już na pewno nie przyświecał mi żaden konkretny cel. Oglądałem graffiti albo kopałem stare butelki po piwie. Czasami gasiłem latarkę, żeby sprawdzić, jak długo wytrzymam w ciemności. Na ile w ogóle byłem wówczas, jako szesnastolatek, zdolny do autorefleksji, czułem, że te wyprawy nie do końca są w moim stylu: byłem nieśmiałym nastolatkiem, chudym, miałem sporą przerwę między zębami i nosiłem kujońskie okulary. Kiedy moi znajomi zaczynali umawiać się z dziewczynami, ja wciąż trzymałem w pokoju terrarium z żabami drzewnymi. Czytałem o przygodach innych ludzi w książkach, ale sam nigdy nawet nie pomyślałem, by gdzieś wyruszyć. A jednak coś mnie ciągnęło do tego tunelu: nocami leżałem w łóżku, wyobrażając sobie, jak biegnie pod ulicą. 

Pod koniec lata, tuż po ulewnym deszczu, właśnie przekroczyłem próg tunelu, gdy nagle z ciemności przede mną dobiegł huk. Zaniepokoiłem się i chciałem zawrócić, jednak po chwili postanowiłem iść dalej, choć hałas coraz bardziej się natężał. W głębi znalazłem jego źródło: pęknięcie w sklepieniu – być może pęknięta rura albo jakiś wyciek, z którego woda spływała kaskadą w dół. Bezpośrednio pod strumieniem dostrzegłem przewrócone plastikowe wiaderko plażowe. Potem wiadro po farbie. A potem moim oczom ukazała się masa przewróconych pojemników – beczki po oleju, butelki po piwie, plastikowe pudełka, kanistry po benzynie, puszki po kawie – całe to gigantyczne zbiorowisko ułożone w tajemniczych okolicznościach przez osobę, której nigdy nie spotkałem. Woda bębniła o naczynia, echo niosło się daleko, a ja stałem bez ruchu w ciemności. 

Minęły lata, a ja zapomniałem o tych podziemnych wyprawach. Wyjechałem z Providence, poszedłem na studia, ruszyłem dalej. Jednak moje poczucie więzi z tunelem nigdy do końca nie zniknęło. Tak jak nasiono po cichu ukorzenia się i dojrzewa, ukryte w ziemi, a potem kiełkuje na powierzchni, tak moje wspomnienia o tunelu kiełkowały przez lata w głębi mojego umysłu. Dopiero znacznie później, po serii nieoczekiwanych spotkań z podziemiem Nowego Jorku, powróciły stare wspomnienia o tunelu i tajemniczym ołtarzu z wiader, i to z siłą, która wywróciła do góry nogami całą moją wyobraźnię, gruntownie zmieniając to, jak o sobie myślałem i jak postrzegałem swoje miejsce w architekturze świata.

Z czasem pokochałem podziemie za jego ciszę i echo. Podobało mi się, że nawet najkrótsza wyprawa do tunelu czy jaskini jawi mi się niczym ucieczka do równoległej rzeczywistości; czułem się jak bohater książki dla dzieci przechodzący przez portal i znikający w tajemniczym świecie. Podobało mi się, że podziemie oferuje coś na kształt przygód Tomka Sawyera, a jednocześnie otwiera mnie na konfrontację z odwiecznymi, najgłębszymi lękami ludzkości. Uwielbiałem opowiadać historie o podziemiu – o obiektach odkrytych pod ulicami miasta czy rytuałach odprawianych w głębi jaskiń – i patrzeć na zachwyt w oczach znajomych. Przede wszystkim urzekali mnie marzyciele, wizjonerzy i ekscentrycy, których podziemie przyciągało: ludzie, którzy usłyszeli coś w rodzaju syreniego śpiewu i oddali się odkrywaniu, tworzeniu sztuki lub modlitwie w podziemnym świecie. Ludzie pogrążeni w obsesji w sposób, który chyba rozumiałem, a przynajmniej chciałem zrozumieć. Myślałem, że może właśnie tam, w ciemności, znajdę coś w rodzaju przewrotnego oświecenia. 

 

——–

 

Will Hunt jest pisarzem i fotografem. Publikował w „The Economist”, „The Paris Review Daily”, „Discover”, „The Atavist Magazine” i „Outside”. Laureat kilku nagród i stypendiów, m.in.: Thomas J. Watson Foundation, New York Foundation for the Arts, Bread Loaf Writers’ Conference i MacDowell Colony. Jest stypendystą wizytującym w Institute for Public Knowledge na Uniwersytecie Nowojorskim. Podziemie to jego pierwsza książka. Mieszka w Nowym Jorku