
To nie była planowana obserwacja, a raczej szczęśliwy zbieg okoliczności, który dostarczył astronomom bezcennych danych. Koronograf CCOR-1 na pokładzie satelity GOES-19, normalnie zajmujący się tworzeniem sztucznych zaćmień w celu badania korony słonecznej, tym razem miał okazję obserwować prawdziwy spektakl natury.
Unikalna perspektywa z orbity geostacjonarnej
Co czyni tę obserwację tak wyjątkową? Dotychczas koronografy umieszczane w odległych punktach Lagrange’a, jak słynne obserwatorium SOHO, nie mogły rejestrować naturalnych zaćmień. Ich położenie uniemożliwiało przejście Księżyca przez pole widzenia podczas takich zjawisk. Tymczasem satelity pogodowe na orbicie geostacjonarnej znajdują się w idealnej pozycji do prowadzenia takich obserwacji, choć przez dziesiątki lat nikt nie wykorzystywał tej możliwości.
Czytaj także: Błyskawiczna przemiana na Atlantyku zaskoczyła ekspertów. Ten huragan osiągnął niszczycielską moc w rekordowym tempie
Instrument CCOR-1 został zaprojektowany do blokowania bezpośredniego światła słonecznego za pomocą specjalnego dysku, co pozwala na badanie słabej korony słonecznej. Tym razem jednak rolę osłony przejął naturalny satelita Ziemi, tworząc idealne warunki do obserwacji.
Zagadkowe zniknięcie korony
Podczas analizy danych naukowców spotkała niemała niespodzianka. Choć Księżyc zakrył jedynie tarczę Słońca, na otrzymanych obrazach cała korona słoneczna zdawała się znikać. Wyjaśnienie tego paradoksu okazało się bardziej przyziemne, niż mogłoby się wydawać.
Winowajcą był algorytm przetwarzający dane. System automatycznie odejmuje od każdego obrazu model światła rozproszonego wewnątrz teleskopu, aby uwidocznić słabą koronę. Podczas zaćmienia rzeczywiste rozproszone światło zniknęło, bo zablokował je Księżyc, ale algorytm kontynuował standardowe odejmowanie. Efekt? Usunięcie zbyt dużej ilości danych i pozorne zniknięcie korony. To doskonały przykład, jak nawet najbardziej zaawansowane systemy mogą być zawodne w nietypowych warunkach.
Nietypowa trajektoria i techniczne wyzwania
Jedną z ciekawszych anomalii była zygzakowata ścieżka Księżyca widziana przez koronograf. Zamiast oczekiwanego prostoliniowego przejścia, instrument zarejestrował krzywą trajektorię. Okazało się, że winę ponosił zaplanowany manewr zmiany orientacji satelity, tak zwany „yaw-flip”, zaplanowany na dzień po zaćmieniu.
Przygotowania do tego manewru wpłynęły na sposób rejestrowania pozycji Księżyca, co poskutkowało pozornie zakrzywioną ścieżką. Operacja spowodowała również 30-minutową przerwę w zbieraniu danych między 16:45 a 17:15 UTC 22 września. To pokazuje, jak delikatna jest równowaga między operacjami satelitarnymi a prowadzeniem precyzyjnych obserwacji naukowych.
Nowe możliwości i stare ograniczenia
Historyczne zaćmienie zarejestrowane przez GOES-19 otwiera nowe możliwości badania korony słonecznej, ale też ujawnia ograniczenia obecnych technologii. Satelity geostacjonarne mogą obserwować przejście Księżyca przez swoje pole widzenia niemal co miesiąc, co teoretycznie daje regularne okazje do takich obserwacji.
Czytaj także: Proba-3 tworzy sztuczne zaćmienia Słońca. Przełom ESA w badaniach kosmosu
Jednak jak pokazuje to zdarzenie, nawet najbardziej zaawansowane instrumenty wymagają dostosowania procedur do niestandardowych warunków. Algorytmy przetwarzania danych, doskonałe w rutynowych działaniach, mogą zawieść przy wyjątkowych zjawiskach.
Ta konkretna obserwacja dostarcza cennych wskazówek dla projektantów przyszłych misji kosmicznych. Pokazuje, że warto projektować systemy z myślą o nieprzewidzianych okazjach badawczych, a nie tylko rutynowych zadaniach. Być może następne generacje satelitów będą lepiej przygotowane na kosmiczne niespodzianki, które natura wciąż ma w zanadrzu.