Metrowe opady śniegu, arktyczne mrozy i wielka gołoledź. Czym był zimowy cyklon, który uderzył w USA?

Podczas gdy w Polsce minione święta Bożego Narodzenia upłynęły pod znakiem dodatniej temperatury i opadów deszczu, za oceanem warunki były zupełnie odwrotne. Większość stanów USA zmierzyła się z mrozami, a w niektórych regionach spadły dosłownie metry śniegu. Czym był właściwie zimowy cyklon, który nawiedził północno-wschodnią część Stanów Zjednoczonych?
Metrowe opady śniegu, arktyczne mrozy i wielka gołoledź. Czym był zimowy cyklon, który uderzył w USA?

Marzenia o białych świętach czasami mogą się spełnić aż z nawiązką. Do takiej sytuacji doszło w dniach 23-27 grudnia w Stanach Zjednoczonych. Przez około cztery do pięciu dni (w zależności od stanu) panowały wybitnie zimowe warunki, które sparaliżowały ruch milionów Amerykanów jadących do rodziny na święta.

Czytaj też: Huragany, orkany czy tajfuny. Czym właściwie są cyklony tropikalne i ich zimowe odpowiedniki?

Zimowy cyklon albo “bomba cyklonowa” jak nazwano potocznie sytuację meteorologiczną nad obszarem północno-wschodnich Stanów Zjednoczonych, był związany z dość charakterystycznym układem barycznym. W dniach poprzedzających Boże Narodzenie rozrósł się układ wyżowy sięgający od północnej Kanady aż po Teksas. Po jego wschodniej stronie zaczęło błyskawicznie spływać arktyczne powietrze, fundując mieszkańcom aż 48 stanów temperatury minusowe.

https://twitter.com/ONwxchaser/status/1607578876871380993

Zimowy cyklon uderzył w Stany Zjednoczone

Trzeba dodać, że wędrówki mas powietrza nad Ameryką Północną i Europą są zupełnie inne, a różnic należy szukać w ukształtowaniu terenu. Nad naszym kontynentem znajduje się wiele masywów górskich, które hamują w wielu miejscach przechodzenie mas powietrza. W Ameryce Północnej, jak spojrzymy na mapę, poza Górami Skalistymi nie ma żadnych barier orograficznych – środkowe i wschodnie stany bardzo łatwo mogą się znaleźć pod wpływem zarówno zwrotnikowych, jak i arktycznych mas powietrza w bardzo krótkich odstępach czasowych. Z tego powodu to w USA notuje się największe na świecie spadki i wzrosty temperatur, które wynikają z takiej rzeźby kontynentu.

Mrozy dotarły tym razem nawet do Florydy, gdzie zaobserwowano „deszcz legwanów”. Zwierzęta zamarzały na drzewach, po czym spadały z gałęzi drzew. Opady śniegu pojawiły się w większości stanów USA. W rejonie Wielkich Jezior sytuacja okazała się krytyczna z jeszcze jednego powodu.

Jak podaje PAP, w Buffalo, które znajduje się niedaleko wodospadu Niagara pomiędzy jeziorami Ontario i Erie, spadł ponad metr śniegu w ciągu jednego dnia. Od jeziornej, mroźnej bryzy powstawały wielkie zlodzenia na domach, słupach, samochodach. Miasto zostało całkowicie sparaliżowane. Pojawienie tak intensywnego zimowego cyklonu było spowodowane zetknięciem się dwóch typów mas powietrza – mokrych i ciepłych znad Atlantyku oraz mroźnych z północy. Do „spotkania” doszło w regionie Wielkich Jezior i rzeki Świętego Wawrzyńca. Tutaj spadło najwięcej śniegu. Opady zachodziły przy huraganowym wietrze. Po kanadyjskiej stronie rzeki Świętego Wawrzyńca spadły ponad 2 metry śniegu.

Kataklizm, który nawiedził Amerykę, spowodował śmierć co najmniej 50 osób. Prawie 2 miliony osób w Boże Narodzenie pozostały bez prądu – podaje phys.org za agencją AFP. Wiele dróg i autostrad było zamkniętych lub zablokowanych. Pogoda całkowicie pokrzyżowała plany mieszkańców.

Czytaj też: Tak zapamiętamy ostatnie dwie dekady. Oto 10 największych katastrof naturalnych XXI wieku

Poza Stanami Zjednoczonymi ucierpiała również Kanada. Chociaż intensywne opady śniegu ograniczyły się tylko do południowych rejonów Ontario i Quebecu, to w większości kraju odnotowano ogromne mrozy. Połowa kraju zetknęła się z temperaturami spadającymi poniżej -25 st. W jednej z dolin w Górach Skalistych na stacji Rabbit Kettle odnotowano aż -53 st.