Neandertalski model dumnie prezentuje swe wdzięki w muzeum Espace de l’Homme de Spy w Onoz w Belgii. Mieszkał w pobliskiej jaskini niedaleko Spy 36 tysięcy lat temu. Tam przynajmniej wraz z towarzyszką znaleziono go w 1886 roku. Obydwoje trafili jako eksponaty do Koninklijk Belgisch Instituut voor Natuurwetenschappen (Belgijski Królewski Instytut Nauk Przyrodniczych, KBIN). Dziesięć lat temu naukowcy postanowili ich ożywić w ramach projektu TNT (The Neanderthal Tools).
Policz, poukładaj, zarchiwizuj
Ta część projektu nie była efektowna. A dla większości mogła się wydać nawet nudna. Przez cztery lata międzynarodowy zespół badaczy pod kierownictwem paleoantropologa dr. Patricka Semala przejrzał kilka tysięcy znalezisk – kości (w tym zwierząt) oraz fragmentów narzędzi – z jaskini. Nie wszystkie trafiły do KBIN, niektóre wylądowały w prywatnych kolekcjach. Ekipa Semala pieczołowicie opisała, przeanalizowała i zarchiwizowała każdą z nich. Okazało się, że w jaskini przebywały… trzy osoby – dwoje dorosłych oraz 20-miesięczne dziecko. Jednej z nich, młodemu 25-letniemu mężczyźnie w naukowej nomenklaturze nazwanemu Spy II, badacze postanowili przyjrzeć się bliżej.
Wydrukuj szkielet
Naukowcy wybrali Spy II, ponieważ jego szkielet zachował się niemal w całości. Oczywiście niektórych fragmentów brakowało – później uzupełniły je kości jego pobratymców, np. klatka piersiowa pochodzi z Izraela. Szczątki przetransportowano do laboratoriów Université Libre de Bruxelles, gdzie przeskanowano je za pomocą tomografu komputerowego. Dzięki specjalnemu programowi, stworzonemu do diagnostyki pacjentów z problemami narządów ruchu, powstał wirtualny model 3D Spy II.
Następnie eksperci z Collectief Centrum van de Belgische Technologische Industrie (Sirris) wydrukowali szkielet przy użyciu drukarki 3D. Na wszelki wypadek każdą kość w dwóch egzemplarzach.
Jeden ze szkieletów trafił do pracowni paleoartystów Adrie i Alfonsa Kennis, holenderskich braci bliźniaków. Od lat specjalizują się w rekonstrukcjach i szkicach prehistorycznych ludzi i zwierząt. Co ciekawe, w dziedzinie paleoantropologii są samoukami. „Już jako dzieci zbieraliśmy szczątki zmarłych zwierząt na poboczach i wysypiskach – tłumaczą „Focusowi”. – Gdy znaleźliśmy coś prehistorycznego, próbowaliśmy narysować, jak to stworzenie mogło wyglądać. Ponadto dużo czytaliśmy na ten temat, robiliśmy porównania i badaliśmy szczątki zmarłych zwierząt, np. małp z zoo”.
Pokaż mi swą czaszkę
Dla braci najważniejsza jest czaszka – to ona, a raczej zrobiona na jej podstawie twarz, decyduje, czy rekonstrukcja będzie realistyczna. Co więcej, w przypadku neandertalczyków dysponujemy sporą ilością fragmentów czaszek. Dzięki temu – w przeciwieństwie do innych części ciała, np. stóp – możemy dość wiernie oddać ich anatomię. Adrie i Alfons wykorzystują do tego takie same metody jak rekonstruktorzy pracujący dla policji. Do czaszki doczepiają specjalne szpileczki, do których następnie przymocowują mięśnie i skórę. Kłopot polega na tym, że dokładnie nie wiemy, jak masywne były te mięśnie – możemy się tego jedynie domyślać. „Używamy danych dotyczących grubości tkanek ludzkich oraz tych, odnoszących się do małp, np. szympansów” – tłumaczą bracia swój sposób na ominięcie tego problemu. Ponadto – jak podkreślają – nie są naukowcami, więc mogą używać wyobraźni i swojego „nosa”.
Baczność!
Ta artystyczna swoboda pozwoliła braciom również na nadanie swemu modelowi imienia. Spy II brzmi dość sztywno. Adrie i Alfons ochrzcili swe dzieło „Spyrou” – dokładnie tak, jak nazywa się mieszkańców wioski, w której odnaleziono jego szczątki. Po przybyciu do pracowni szkielet Spyrou wyglądał jak model w szkolnej pracowni. To mało naturalna poza – należało więc ją urealnić. „Uważamy, że neandertalczyk jest o wiele bardziej interesujący, niż pokazuje to »ikoniczne« spojrzenie, każące go przedstawiać jako dzikiego i polującego – opowiadają bracia. – Więc gdy chcieliśmy nadać Spyrou bardziej naturalną pozę, zadaliśmy sobie pytanie: jak stalibyśmy całkowicie nadzy naprzeciw publiczności? Oczywiście współcześni ludzie czuliby się nieco skrępowani, ale sądzimy, że Spyrou nie miałby z tym kłopotu”. Pracując nad pozą modela, artyści przejrzeli zdjęcia ukazujące przedstawicieli kultur pierwotnych, którzy pierwszy raz zobaczyli białego człowieka.
Zauważyli, że Papuasi i Aborygeni ciekawie i wyczekująco przyglądali się przybyszom. Właśnie tak powinien zachowywać się Spyrou: w końcu w muzeum dojdzie do spotkania dwóch cywilizacji – neandertalskiej i ludzkiej.
Gdy bracia Kennis wiedzieli już, co chcą osiągnąć, zaczęli przyczepiać do szkieletu mięśnie z gliny rzeźbiarskiej. Pod ręką nieustannie mieli podręcznik anatomii. Cały czas musieli zastanawiać się, które z mięśni powinny być widoczne pod skórą w wybranej pozie. Niekiedy sami stawali się modelami, obserwując swoje ciało. Po mięśniach przyszedł czas na warstwę tłuszczu, widoczne na zewnątrz żyły oraz skórę z cieniutkich płatów gliny. Na końcu trzeba było jeszcze dodać zmarszczki. I model Spyrou gotowy.
Zrób formę
Gliniany neandertalczyk to jedynie połowa sukcesu. Właściwy model ma być odlany z silikonu, a do tego potrzeba odpowiedniej formy. Artyści wykonują ją, dokładnie smarując glinianego neandertalczyka poliuretanowym kauczukiem, który z czasem twardnieje. Ta substancja idealnie przejmuje kształt i fakturę (zmarszczki!) glinianego modelu, a po spryskaniu go specjalnym preparatem da się ją „ściągnąć” z oryginału. W tym celu między przód i tył przyszłej formy wkłada się płytki, które później, po zaschnięciu poliuretanu, umożliwiają ich rozdzielenie. To jednak nie koniec pracy. Poliuretanową formę łatwo uszkodzić, ponieważ jest dość giętka – przypomina nieco silikon. Dlatego warstwę kauczuku smaruje się gorącą żywicą, która nie przywiera na stałe do formy, a po zaschnięciu tworzy twardy „pokrowiec”. Dopiero tak zabezpieczoną formę można próbować otworzyć. To moment krytyczny. Jeśli coś pójdzie nie tak, artyści muszą zaczynać od początku, ponieważ gliniany oryginał zazwyczaj kruszy się podczas wyciągania. Jeśli operacja się powiedzie, powstaje dwuczęściowa poliuretanowa forma przypominająca nieco egipski sarkofag, spoczywająca w ochronnej antropoidalnej „skrzyni” z żywicy. Z jedną różnicą – ten sarkofag nie ma głowy. Prace nad nią trwają osobno.
Pokoloruj i wypełnij mój świat
Poliuretanowa forma idealnie odbija gliniany wzór – każdy mięsień, fałdkę i zmarszczkę. Teraz wystarczy zalać ją silikonem, by otrzymać gotowego neandertalczyka. Zanim to nastąpi, Adrie i Alfons nakładają na formę pigmenty, z których połączenia otrzymają kolor różnych partii skóry. Ponieważ malują formę, pracują od tyłu – tzn. najpierw nakładają warstwę zewnętrzną, by stopniowo posuwać się w głąb skóry. Zaczynają więc od najciemniejszego koloru, by stopniowo przechodzić do coraz jaśniejszych barw. Silikon, którym w końcu zaleją formę i pigmenty, jest różowy jak ludzkie wnętrzności. Dlaczego jednak artyści zdecydowali się na trudniejszy wariant i pracują od końca? „Gdybyśmy malowali gotowy odlew, farba wypełniłaby wszystkie pory i zmarszczki, i wyglądałaby jak makijaż na skórze. Dodanie do skóry pigmentu jest bardziej naturalne, ponieważ skóra ma wiele odcieni i barw” – wyjaśniają.
Silikonowy Spyrou nie ustałby długo – byłby zbyt giętki, jak maska na Halloween. Dlatego gdy warstwa silikonu stwardnieje, ponownie zamyka się formę, zabezpiecza „pokrowcem” i wypełnia środek specjalną pianką, która usztywni model i nada mu elastyczność podobną do ludzkiej. Na końcu wystarczy doczepić do odlewu przygotowywaną osobno głowę. Nadszedł czas na wizytę u charakteryzatora.
Spójrz w lustro
Zamaskowanie miejsc, w których głowę doczepiono do tułowia oraz przód połączono z tyłem odlewu, dodanie paznokci, owłosienia oraz oczu – to szczegóły, z którymi bracia Kennis musieli zmierzyć się na końcu pracy. O ile naukowcy coraz lepiej poznają anatomię neandertalczyków, o tyle ich wygląd zewnętrzny to w dużym stopniu zagadka. 6 lat temu naukowcy dzięki badaniom DNA dowiedli, że część neandertalczyków mogła mieć ogniste włosy. A ponieważ kolor włosów i oczu wykazuje zależność, wydaje się, że mieli również zielone bądź niebieskie oczy. Adrie i Alfons zamówili więc dla swojego neandertalczyka zielone oczy oraz rudawe włosy i brodę, które pieczołowicie implantowali w silikonowy model. Spyrou nie wygląda jednak jak stereotypowy mieszkaniec Wysp Brytyjskich. Jest ogorzały i opalony, gdyż – jak twierdzą bracia – jako młody mężczyzna zapewne większość czasu spędzał na zewnątrz, polując. I może w pewnym momencie naprawdę odłożył włócznię, by ciekawie przyjrzeć się bliżej nowym sąsiadom, którzy sprowadzili się w okolicę. Homo sapiens.
Warto wiedzieć:
- Szkielet Spyrou to hybryda kości neandertalczyka znalezionych w jaskini w Belgii i w innych zakątkach świata. Podczas pracy artystów prawdziwe kości zastąpił wydruk z drukarki 3D
- Gliniany neandertalczyk służy jedynie do wykonania formy z poliuretanowego kauczuku. Krytycznym momentem jest jej otwarcie. Artyści mają tylko jedną szansę. Jeśli coś pójdzie nie tak, muszą zaczynać od początku.
- Bracia Kennis chcieli przedstawić niezwykłe spotkanie dwóch cywilizacji – neandertalskiej i ludzkiej. Ich neandertalczyk z zaciekawieniem i wyczekiwaniem patrzy na odwiedzających go homo sapiens.
Dla głodnych wiedzy:
- www.kenniskennis.com – strona z rekonstrukcjami braci Kennis
- www.hommedespy.be – muzeum, w którym można zobaczyć Spyrou, informacje w języku francuskim i niderlandzkim.
- Jak zrobić „pokrowiec ochronny” z żywicy.
- Jak zrobić poliuretanową formę