Na listę popularnych ostatnio haseł wprowadziła je użytkowniczka Twittera z USA. Jessica Price wywołała sporą sensację opisując zjawisko dominacji drzew męskich wśród miejskich drzew. Zwróciła uwagę, że przynajmniej w przypadku Stanów Zjednoczonych występuje zdecydowana preferencja do męskich sadzonek, ”bo osobniki żeńskie bardziej brudzą”.
– Jest zbyt mało drzew żeńskich by wyłapać pyłek produkowany przez drzewa męskie. Pozostały unosi się w powietrzu, my go wdychamy i kichamy – napisała Price, przy czym wsparła się artykułem z 2015 roku z magazynu ”Scientific American”, gdzie autorzy wytłumaczyli jak ”botaniczny seksizm kultywuje alergie”
have we talked about how cities plant only male trees and there aren’t enough female trees to trap pollen and that’s one of the reasons everyone’s allergies have been getting worse
why are you sneezing? tree sexism
reality continues to be more absurd than fiction https://t.co/8GZb1yAaSp
— Jessica Price (@Delafina777) 6 stycznia 2020
W dużym uproszczeniu, rośliny mamy jedno i dwupienne. U jednopiennych męskie i żeńskie organy rozrodcze są na jednym osobniku, w przypadku dwupiennych mamy osobno ”chłopców” i osobno ”dziewczynki”. Panowie w odpowiednich okresach roku produkują pyłek z nadzieją, że usiądzie on na jakiejś pani i w konsekwencji powstaną nasiona.
Duża część pyłku trafia do naszych nosów i gardeł. System immunologiczny bierze go za wroga i próbuje się pozbyć. Wypuszczane do organizmu przeciwciała przyłączają się do alergenów a to z kolei prowadzi do uwolnienia w organizmie hormonu histaminy, substancji chemicznej odpowiedzialnej za stany zapalne. Oczy robią się czerwone a z nosa zaczyna lecieć ”woda”.
– Dlaczego w miastach sadzi się zatem głównie męskie osobniki drzew i krzewów, produkujących olbrzymie ilości pyłków, których nie mogą wyłapać nieliczne żeńskie osobniki? Po części dlatego, że męskie rośliny mniej brudzą – tłumaczy serwis IFL Science.
W Stanach Zjednoczonych najbardziej znanym przeciwnikiem ”botanicznego seksizmu” jest ogrodnik i pisarz Tom Ogren. 30 lat temu, po przeprowadzce do nowego miasta nagle dostał alergii i nie rozumiał dlaczego. Obserwując ulice San Luis Obispo w Kalifornii odkrył dziwną nierównowagę w sadzeniu drzew jednej płci.
Check out this “pollen cloud” dropping from a fallen tree. I swear to god it just set off my allergies.
(Video: Instagram/mattstreeservicellc) pic.twitter.com/aZMnOhxM2w
— IFLScience (@IFLScience) 15 lipca 2019
Zaciekawiło go to na tyle, że zaczął badać sytuację w innych stanach i miastach. W toku śledztwa trafił na poradnik USDA, amerykańskiej agencji ds. rolnictwa, z 1949 roku (”Yearbook of Agriculture”), który doradzał urbanistom: – Gdy planowane jest obsadzanie ulic miejskich, powinno wybierać się tylko męskie osobniki. Dzięki temu uniknie się problemu śmiecenia nasionami – cytat z książki podaje serwis Atlas Obscura.
Poszukując polskich wpisów dotyczących dwupienności i preferencji przy obsadzaniu miast, bardzo często pojawia się na forach (jak czasopisma ”Murator”) problem pylenia topoli, która podobnie jak wierzba, jest drzewem dwupiennym. We wpisie jeszcze z 2006 roku jeden z komentujących powołuje się na fragment z książki polskiego eksperta Włodzimierza Seneta:
– Należy bezwzględnie unikać sadzenia topoli żeńskich w miastach i w pobliżu zabudowań ze względu na zaśmiecanie otoczenia puchem nasion – czytamy.
Topole to przypadek drzewa popularnego swego czasu w polskich miastach, dziś uznawanego nawet za ”chwast”. Drzewa te szybko rosną, są piękne i wysokie, ale po 40 latach robią się suche i łamliwe, zagrażając autom i przechodniom. Ponoć wyjaławiają też glebę. Co jednak ważne z punktu widzenia tematu alergii, strasznie po nich swędzi nos i pieką oczy.
– Silniej uczulają odmiany męskie topoli, które pylą od marca do kwietnia. Puch, który unosi się od kwietnia do maja, jest nośnikiem nasion topoli i nie uczula. Okres unoszenia się białego puchu zbiega się jednak z początkiem pylenia traw, przez co topola błędnie bywa uważana za główną przyczynę majowych katarów i łzawień – wyjaśnia serwis poradnikzdrowie.pl.
Sprawa ”botanicznego seksizmu” nie sprowadza się tylko do obarczania żeńskich osobników winą za brudne ulice. Przynajmniej w Stanach Zjednoczonych niewielka dywersyfikacja gatunków to też konsekwencja prawdziwej zagłady. Na przełomie lat ’60 i ’70 ubiegłego wieku tzw. holenderska choroba wiązu zabiła miliony drzew tego gatunku porastających ulice amerykańskich miast.
Wypełniając opróżnione skwery urbaniści masowo decydowali się na męskie osobniki różnych drzew. – Gdyby zrobili coś odwrotnego i posadzili setki żeńskich drzew bez żadnych samców w pobliżu, byłoby sterylnie i czysto, nie byłoby pyłków. Gdy wokół nie ma męskich osobników, żeńskie nie produkują owoców ani nasion – Ogren tłumaczył w Atlas Obscura.
Jakie drzewa warto sadzić w miastach, by ulżyć alergikom? O możliwym rozwiązaniu pisał w 2014 roku m.in. ”Dziennik Łódzki”. Temat tam nośny, bo statystycznie 40 proc. dzieci i 20 proc. dorosłych mieszkających w województwie łódzkim zmaga się z alergiami. Według Wojciecha Dudka z Instytutu Medycyny Pracy w Łodzi, z którym to rozmawiał reporter dziennika, zamiast brzóz i leszczyny trzeba sadzić akacje, klony i iglaki.
– W ramach międzynarodowego projektu Urban Heat Islands łódzcy i warszawscy naukowcy przebadali 1189 roślin z niemal stu gatunków, rosnących na osiedlach i sprawdzili, które uczulają mieszkańców najsilniej. W efekcie opracowali zalecenia, dotyczące sadzenia w miastach roślin bezpiecznych dla alergików. Najlepiej sadzić akacje, graby, klony, bzy, świerki, sosny i jaśminy, których pyłki uczulają bardzo rzadko – informowała gazeta.