Napój ze szczyptą kokainy, czyli historia Coca-Coli

„Nowy popularny napój łączący właściwości cudownego krzewu koki i słynnych orzeszków kola!” – tak brzmiała pierwsza reklama Coca-Coli. Dziś jest to nie do pomyślenia, ale do 1903 roku szklanka wynalezionego przez Johna Pembertona napitku zawierała około 9 miligramów kokainy.

Postawna czterdziestolatka w ciemnej sukni wchodzi do baru z siekierą w ręku. Nie krępuje się – ostro beszta obecnych na miejscu amatorów mocnych trunków, potem bierze zamach i zanim ktokolwiek zdołał ją powstrzymać, rozbija butelki z alkoholem. 

Akcje Carrie Nation, jednej z ikon XIX-wiecznego ruchu na rzecz abstynencji, śledziła cała Ameryka. Po wojnie secesyjnej ona i podobni jej aktywiści promujący trzeźwość zyskiwali coraz większy posłuch. W 1881 roku pełną prohibicję wprowadzono w  stanie Kansas, wkrótce w jego ślady poszły inne stany i hrabstwa USA. W roku 1886 dołączył do nich stan Georgia wraz ze swoją stolicą w Atlancie, do której dopiero co przeprowadził się John Pemberton – pechowy żołnierz, średnio zdolny biznesmen i uzależniony od morfiny aptekarz. 

Byłemu kawalerzyście Konfederacji zdawało się, że właśnie wyszedł na prostą. Zakaz sprzedaży alkoholu mocno pokrzyżował mu jednak plany. Jego ostatnie dzieło, wino Pemberton’s French Wine Coca, zawierające m.in. kokainę z liści koki, kofeinę z orzeszków kola i zakazany właśnie alkohol, powoli zyskiwało popularność wśród mieszkańców Atlanty. Po wprowadzeniu prohibicji Pemberton zmuszony był jednak zmienić recepturę swojego trunku, tak aby nie zawierał zakazanych procentów. 

Uparty aptekarz długo szukał dla alkoholu substytutu. Eksperymentował m.in. z cukrem karmelowym, pomarańczą i muszkatem. Kiedy w końcu udało mu się dopracować nową recepturę, 8 maja 1886 roku wybrał się ze słoikiem wypełnionym ciemną cieczą do zaprzyjaźnionej apteki Jacob’s Pharmacy, aby przetestować nowy napój na jej klientach. 

W tym celu musiał swój wynalazek odpowiednio przygotować. Ciecz w słoiku miała bowiem konsystencję syropu i  aby nadawała się do spożycia, trzeba było ją rozcieńczyć wodą gazowaną. Docelowo syrop miał trafić do znajdujących się w aptece dozowników – dopiero kilka lat później najsłynniejszy dziś napój świata zaczął być sprzedawany w butelkach – nie jako koncentrat, ale w rozcieńczonej, znanej nam dziś postaci.

Wynalazek aptekarza zyskuje uznanie. Jest wyśmienity! Wciąż jednak nie ma nazwy. Z pomocą przychodzi Frank M. Robinson, wspólnik i księgowy Pembertona. To on wymyślił, aby nazwa nowego trunku podkreślała jego skład i zawierała dwie rzucające się w oczy literki C. To również Robinson naszkicował logo Coca-Coli, które używane jest do dziś. 

Produkt trafia do sklepów w całej Atlancie w cenie 5 centów za szklankę. Na markizach pojawiają się ręcznie malowane na płótnie reklamy z napisem „Coca-Cola” i zachętą „Napij się”, która miała wyjaśniać przechodniom, że nowo reklamowany produkt to orzeźwiający napój. W pierwszym roku sprzedaży Coca-Colę kupuje średnio dziewięć osób dziennie. Patrząc z dzisiejszej perspektywy, to śmiesznie mało – obecnie sprzedaje się prawie dwa miliardy jej butelek każdego dnia.