Algorytm zastąpił przyjaciół i rodzinę. Miłość najczęściej znajdujemy w sieci

Ludzie odnajdują swoją ”drugą połówkę” najczęściej z pomocą usług sieciowych. Algorytmy aplikacji jak Tinder przejęły tradycyjną rolę naszych najbliższych, twierdzi socjolog z uczelni Standforda. Swoje badania oparł na heteroseksualnych mieszkańcach Stanów Zjednoczonych.
Algorytm zastąpił przyjaciół i rodzinę. Miłość najczęściej znajdujemy w sieci

Tradycyjne metody poznawania partnera czy partnerki na resztę życia – rodzina, przyjaciele, kościół, sąsiedzi – tracą na znaczeniu właściwie od lat 40. ubiegłego wieku. Tak twierdzi Michael Rosenfeld, który ewolucję w tworzeniu się romantycznych związków śledzi jako naukowiec od 20 lat. 

– Wnioski z jego najnowszego, ogólnokrajowego badania są jednoznaczne – już 39 proc. dorosłych Amerykanów poznało ukochaną osobę w internecie. Gdy Rosenfeld badał ten temat dekadę temu, takich osób było 22 proc. – donosi Stanford News Service.

Świat randkujących i szukających miłości zmienił się w ciągu tych ostatnich 10 lat w sposób radykalny. Zdaniem badacza pomógł kolejny (po rozwoju w połowie lat 90. XX-wieku”obrazkowego” interfejsu sieci WWW) przełom technologiczny. 

 

 

– Upowszechnienie smartfonów pozwoliło przenieść randkowanie w sieci z komputera na biurku do urządzenia trzymanego w kieszeni. Miało to tak samo duże znaczenie jak możliwość szukania partnera z pomocą zdjęć. Popularne na przełomie lat 80. i 90., oparte na komunikacji tekstowej, BBSy (elektroniczne tablice ogłoszeń – od aut.) nie pozwalały na wiele – uważa Rosenfeld.

Portale i aplikacje randkowe mają przewagę skali. Nawet gdy zdecydowaną większość zdjęć “przesuniemy w lewo”, to szansa na ruch kciukiem w prawą stronę i pierwszy kontakt jest większa niż po spotkaniu rodzinnym. W końcu – ilu ciekawych ludzi może znać nasza rodzina czy najbliższy przyjaciel. I właśnie to, co autora badania z uczelni Stanforda dziwi najmocniej, to jak zdecydowanie wycięty z procesu swatania został krąg najbliższych znajomych. 

– Jeszcze w 2009 roku ludzie mówili nam, że używając serwisów randkowych w internecie proszą swoich przyjaciół o pomoc w budowaniu własnych profili. Potem ci sami ludzie służyli za pośredników w pierwszych kontaktach z nieznajomymi. Dziś mamy większe zaufanie do algorytmów. Przestaliśmy też stygmatyzować ideę szukania miłości w sieci – mówi socjolog.

W wywiadzie dla Stanford News Service Michael Rosenfeld podkreśla, że w wynikach badań niezmiennie pojawia się jeden dodatkowy wątek: nie ma znaczenia w jaki sposób pozna się tę drugą osobę. Po pierwszym spotkaniu związek zaczyna żyć własnym życiem. To, czy nastąpił on w sieci czy nie, nie wpływa w żaden sposób na jego trwałość.

Przeczytaj także: 

Koniec związków i romantycznej miłości? Wszyscy chcą być “wolni”

“Dziennikarze kulturalni, naukowcy. Polecam ich na Tinderze” [50 TWARZY TINDERA]