Za takimi rewelacjami stoją przedstawiciele Uniwersytetu Heriot-Watt, którzy działali niedaleko Gwinea Bissau. Ich odkrycie ma postać fal błotnych zdradzających informacje dotyczące tego, jak ewoluowała Ziemia na przestrzeni miliardów lat. Kluczowe wnioski na ten temat zostały zaprezentowane w artykule zamieszczonym w Global and Planetary Change.
Czytaj też: Nowa broń w wyścigu technologicznym. Chiny uniezależniają się od importu rubidu
Najważniejszym z nich wydaje się to, iż formowanie Atlantyku przebiegało wcześniej, niż dotychczas zakładano. Zachodzące w związku z tym wydarzenia miały przełożenie na to, jak funkcjonował dawny klimat Ziemi. Czym są wspomniane fale? Chodzi o struktury złożone z mułu i piasku. Nie znajdowały się one jednak na widoku, lecz były ukryte niemal kilometr pod dnem oceanu.
Do ich utworzenia doszło w obrębie szlaku powstałego wraz z oddalaniem od siebie Ameryki Południowej i Afryki. Zachodzące wtedy procesy miały przełożenie na ostateczny kształt Oceanu Atlantyckiego. Przesunięcie oparte na najnowszych doniesieniach – względem wcześniejszych sugestii – opiewa na miliony lat. Istotny jest również fakt, że miało to wpływ na zmiany klimatu zachodzące w globalnej skali.
Naukowcy prowadzili badania u wybrzeży Afryki Zachodniej. Właśnie tam, pod dnem Atlantyku, namierzyli pozostałości po procesach, które doprowadziły do uformowania oceanu do formy, jaką posiada obecnie. Badacze wskazują też na konsekwencje klimatyczne tych procesów
Jak badaczom udało się dotrzeć do tego typu informacji? Podstawę ich działań stanowiły analizy próbek pozyskanych dzięki odwiertom, a także wyniki badań sejsmicznych. Łącznie członkowie zespołu badawczego zidentyfikowali pięć warstw osadów. Ich istnienie pomogło w odtworzeniu procesów tektonicznych towarzyszących rozpadowi superkontynentu zwanego Gondwaną na mniejsze fragmenty.
Jedna z tych warstw zwróciła szczególną uwagę autorów. Tamtejsze fale mają kilkaset metrów wysokości i około kilometra długości. Powstawanie tych struktur sami zainteresowani porównują do tego, jak zachowywałby się ogromnych rozmiarów wodospad istniejących pod dnem oceanu. Obecne tam prądy były owocem różnic gęstości między stosunkowo świeżymi wodami otwartych wód środkowego Atlantyku na północy i zdecydowanie bardziej słonymi znajdującymi się na południu.
Czytaj też: Spod Antarktydy docierają zagadkowe sygnały. Tajemnica sprzed lat znowu wraca
Tak powstały rozległe zasoby soli, a napływające pokłady świeżej wody zaczęły wypełniać podpowierzchniowe basendy. Wypłukiwana w ten sposób woda o wyższej zawartości soli skierowała się na północ i wzięła udział w tworzeniu rozległych fal. Miliony lat później udało się je odkryć. Jaki z tego wniosek? Choćby taki, że procesy kształtowania dna oceanicznego, które towarzyszyły rozdzielaniu kontynentów, miały miejsce wcześniej niż zakładano.
Do tej pory umiejscawiano te wydarzenia w okresie od 113 do 83 milionów lat temu, lecz w świetle najświeższych doniesień należałoby cofnąć się do co najmniej 117 milionów lat wstecz. Ziemia ochładzała się wtedy przez jakiś czas, a do powstających basenów napływały ogromne ilości węgla, które zostały w nich zmagazynowane. Później, mniej więcej od 117 do 110 milionów lat temu, nastąpiło ocieplenie. Zdaniem autorów powyższych doniesień wahania klimatyczne stanowiły następstwo procesów kształtujących dno Atlantyku w czasie, gdy po Ziemi chodziły dinozaury.