Kluczową rolę w ustaleniach na ten temat odgrywa balon stratosferyczny ANITA (Antarctic Impulsive Transient Antenna), którego rolą jest odbieranie radiowych strumieni promieni kosmicznych. Sęk w tym, że takowe docierają do naszej planety z góry, a wspomniany instrument dokonał identyfikacji sygnału pochodzącego z dołu.
Czytaj też: Pomarańczowe kulki z Księżyca: mikroskopijne kapsuły czasu sprzed miliardów lat
Dość szybko stało się jasne, że najprawdopodobniej wcale nie chodzi o promienie kosmiczne, które odbiły się od lodu i powróciły w kierunku przyrządów pomiarowych. Zamiast tego sygnały faktycznie wydawały się wydostawać spod lodu, co całkowicie zbiło naukowców z tropu. O najnowszych próbach rozwikłania tej zagadki piszą oni teraz w Physical Review Letters.
Zespół kierowany przez przedstawicieli Pennsylvania State University wyjaśnia, że fale docierające do balona ANITA przemieszczały się pod kątem około 30 stopni pod powierzchnią lodu. I choć jak na razie naukowcy nie są w stanie stwierdzić, z czym tak naprawdę mają do czynienia, to wstępnie wykluczyli rolę neutrin jako głównych sprawców całego zamieszania.
Sygnały wykryte przez balon stratosferyczny ANITA dotarły do niego w 2006 i 2014 roku. Naukowcy nie mogą jednak zidentyfikować ich źródła
Biorąc pod uwagę strukturę sygnału badacze brali pod uwagę scenariusz, w którym chodzi o tzw. neutrina taonowe, lecz istnieje kilka powodów, dla których wydaje się on mało prawdopodobny. Zacznijmy od tego, że źródłem tych cząstek powinna być supernowa. O ile w przypadku detekcji z 2014 roku faktycznie dałoby się znaleźć powiązania z taką eksplozją, to zdarzenie z 2006 roku nie ma takiego pokrycia. Poza tym ostry kąt, pod jakim sygnały docierały do detektora są niezgodne z domniemaną naturą neutrin, które nie powinny wchodzić w interakcje z widzialną materią. W każdej chwili przez nasze ciała przenika ogromna liczba takich cząstek.
Międzynarodowa współpraca, której celem było rozwikłanie tej zagadki, doprowadziła do zorganizowania eksperymentu poświęconego wysokoenergetycznym promieniom kosmicznym. Uczestnicy projekty zorganizowali symulacje mające wyjaśnić, jak detekcje dokonane w 2006 i 2014 roku mogłyby się wiązać z wydarzeniami zarejestrowanymi przez Obserwatorium Pierre Auger. W tym celu przeanalizowali tamtejsze dane gromadzone w latach 2004–2018.
Czytaj też: Ekspedycja Falkor ujawniła nieznane formy życia w głębinach. Te stworzenia wyglądają jak z innej planety
Nie udało się odnaleźć niczego konkretnego, co pozwala niemal na pewno wykluczyć rolę neutrin w uwiecznionym fenomenie. Ale czy oznacza to, że mówimy o nieznanej do tej pory cząstce? Niekoniecznie. Sami zainteresowani sugerują, jakoby w obrębie lodu i horyzontu występował efekt propagacji fal radiowych, którego jak na razie nie udało się rozpracować. Jako że ANITA już nie funkcjonuje, to potrzeba będzie innych instrumentów do wyjaśnienia całej sprawy.