Betonowa baza na Marsie. Z krwi i moczu astronautów

Baza mogłaby powstać dosłownie z krwi, potu i łez. Z pozyskaniem mocznika kolonizatorzy Marsa nie będą mieli kłopotu. Ale jak zareagują na oddawanie krwi dwa razy w tygodniu?
Betonowa baza na Marsie. Z krwi i moczu astronautów

Jak zbudować bazę na Marsie? Astronauci nie mogą zabrać ze sobą potrzebnych do tego materiałów, bowiem koszt tego byłby zbyt wysoki. Samo wystrzelenie jednego kilograma w kosmos kosztuje półtora tysiąca dolarów. Jego transport przez dziesiątki milionów kilometrów wart jest fortuny. W kosmiczną podróż nie opłaca się zabrać nawet jednej cegły, nie mówiąc o ich dziesiątkach ton. 

Teoretycznie na Marsie minerałów jest pod dostatkiem. Nie ma jednak na nim ciekłej wody, która potrzebna jest, by cement związał się w litą i wytrzymałą strukturę. Zespół Aleda Robertsa z Uniwerstytetu w Manchesterze wykazał właśnie, że bez wody można się obejść. Zamiast niej wystarczą ludzka albumina oraz mocznik. 

Mocznik z łatwością można uzyskać z moczu, potu, a nawet łez. Albuminy to rozpuszczalne w płynach białka obecne w organizmach zwierząt i roślin. Ludzka albumina osocza pełni wiele ról. Co najważniejsze, jest jej dużo: stanowi prawie dwie trzecie wszystkich białek osocza.  

„Kosmiczny beton” z ludzkiego osocza jest trwały 

Naukowcy zbadali trwałość takiego materiału z albuminą. Stwierdzili, że jego odporność na ściskanie wynosi 25 megapaskali (MPa), czyli porównywalna jest z odpornością betonu. Materiał stał się jeszcze mocniejszy, gdy dodano doń mocznik. Odporność na ściskanie wzrosła wtedy do 40 MPa.  

Jak szacują wynalazcy, podczas dwóch lat pobytu na Marsie szóstka astronautów mogłaby oddać tyle osocza, że starczyło by to do wyprodukowania 500 kilogramów „gwiezdnego betonu”. W litrze osocza jest około 50 gramów albuminy, astronauci musieliby dwa razy w tygodniu oddawać go aż 1,2 litra. Oczywiście trzeba by rozważyć, jak mogłoby to wpłynąć na ich zdrowie. 

Niemniej, badacze zauważają, że osocze można oddać, odseparować zeń albuminę, zaś resztę osocza przetoczyć z powrotem. Taka procedura byłaby znacznie mniejszym obciążeniem dla organizmów pierwszych ludzi na Marsie. Inni naukowcy komentują, że to niedobre rozwiązanie. Krew nie jest produktem ubocznym działania organizmu. Jest mu niezbędna do prawidłowego funkcjonowania.  

Równie istotne jest inne zastrzeżenie. Symulowane na Ziemi marsjańskie gleby nie odzwierciedlają ich prawdziwego składu chemicznego (a jedynie ich właściwości fizyczne). Na próbki z Marsa trzeba będzie poczekać jeszcze przynajmniej dekadę.  

Ser, jajka i piwo, czyli co dodawano do zaprawy na przestrzeni dziejów 

Wykorzystanie białka w architekturze czy inżynierii, choć brzmi nieco dziwnie, nie jest zupełną nowością. Na przestrzeni dziejów do cementu dodawano mnóstwo organicznych składników. Jest ich tak wiele, że trudno wyliczyć wszystkie. Do zapraw dodawano serwatkę, sery, słód jęczmienny, piwo, kleje z mączek kostnych, zwierzęcą krew oraz jaja. 

Wszystkie te zabiegi miały zwiększyć trwałość zaprawy, gipsu lub betonu. Zazwyczaj dodawano to, co było w danej okolicy dostępne. Trwałość takich materiałów budowalnych oceniano potem metodą prób i błędów. To, który dodatek okazał się najlepszy, stanowiło ściśle strzeżoną tajemnicę. Sekret metody przekazywano sobie zwykle ustnie (stąd też nimb tajemnicy, jakim owiane były cechy murarzy i wywodzące się z nich później ruchy masońskie). 

Niektóre tajemnice szybko jednak się rozchodziły. W średniowieczu dość powszechnie do zaprawy murarskiej dodawano jajka i bydlęcą krew. Podpatrzono to w Bizancjum. W czasach baroku do gipsu z kolei dodawano białka jajek, by tworzyć wyszukane stiuki. W Polsce mówi się, że przy budowie słynnego zamku Krzyżtopór do zaprawy murarskiej dodano milion kurzych jaj. 

Źródła: New Scientist, ScienceAlert