W 1978 roku, 36-letni radziecki naukowiec został trafiony w głowę wiązką protonów poruszającą się z prędkością bliską światła. Do zdarzenia doszło, gdy sprawdzał wadliwy detektor w potężnym akceleratorze cząstek Związku Radzieckiego. Co zdumiewające, nie tylko przeżył to zdarzenie, ale kontynuował pracę naukową przez kolejne dziesięciolecia.
Śmiertelna dawka w akceleratorze U-70
Incydent miał miejsce w Instytucie Fizyki Wysokich Energii w Protwino, gdzie znajdował się gigantyczny synchrotron U-70 o długości 1,5 kilometra. Bugorski został wystawiony na działanie promieniowania o poziomie od 200 do 300 tysięcy radów, co stanowiło dawkę około 600 razy większą od śmiertelnej dla człowieka.
Czytaj także: Eureka! Naukowcy mogą już przewidywać nasze zachowania w niebywały sposób
Kilka systemów bezpieczeństwa zawiodło jednocześnie, gdy fizyk włożył głowę do wnętrza maszyny. Wiązka protonów przeszła przez jego czaszkę jak niewidzialny miecz, pozostawiając po sobie ścieżkę zniszczenia na poziomie komórkowym. Najbardziej zaskakujące było jednak zachowanie Bugorskiego bezpośrednio po wypadku — dokończył normalnie swój dzień pracy i dopiero następnego ranka zgłosił się po pomoc medyczną.
Rekonstrukcja niewidzialnej ścieżki
Autorzy najnowszego badania stanęli przed wyjątkowo trudnym zadaniem. Ze względu na tajemnicę państwową w ZSRR nie mieli dostępu do oryginalnej dokumentacji medycznej ani szczegółowych zdjęć rentgenowskich. Do dyspozycji mieli jedynie jedno, ziarniste zdjęcie pokazujące opuchniętą głowę fizyka.
Mimo tych ograniczeń, naukowcy wykorzystali nowoczesne techniki obrazowania 3D do zrekonstruowania trajektorii wiązki. Analiza wykazała, że promień przeszedł głównie przez płat skroniowy Bugorskiego, w pobliżu połączenia z płatem potylicznym. Kluczowe okazało się odkrycie, że oryginalne zdjęcie było nieco mylące — wydawało się być ujęciem profilowym, podczas gdy w rzeczywistości pokazywało lekką rotację twarzy.
Mapa zniszczeń w mózgu
Zrekonstruowana ścieżka wiązki przechodziła również przez błędnik kostny lewego ucha, co doskonale wyjaśnia późniejszą głuchotę fizyka na to ucho. Uszkodzeniu uległ także nerw podoczodołowy lub kość skroniowa, co spowodowało drętwienie lewej strony twarzy. Wiązka wyszła w pobliżu lewego nozdrza, pozostawiając po sobie charakterystyczną ścieżkę przez obszary mózgu odpowiedzialne za przetwarzanie dźwięków, niektóre funkcje wzrokowe oraz fragmenty centrum językowego.
Paradoksalnie, pomimo urazu w obszarach związanych z językiem i wzrokiem, percepcja ani zdolności intelektualne Bugorskiego nie zostały znacząco upośledzone. To dość zaskakujące, biorąc pod uwagę skalę uszkodzeń.
Niezwykła odporność ludzkiego mózgu
Długoterminowe skutki wypadku obejmowały utratę słuchu w lewym uchu, drętwienie lewej strony twarzy oraz napady padaczkowe. Jednak to, co naprawdę zdumiewa naukowców, to zachowanie sprawności umysłowej przez rosyjskiego fizyka. Po około półtora roku Bugorski wrócił do pracy, później obronił doktorat i pozostał aktywny zawodowo aż do 77 roku życia.
Czytaj także: XI-wieczny naukowiec, który zmienił fizykę. O tej postaci mówi się zdecydowanie zbyt rzadko
Ten przypadek stał się jednym z najważniejszych przykładów niezwykłej plastyczności ludzkiego mózgu. Historia Bugorskiego pokazuje, jak mózg potrafi kompensować utracone funkcje poprzez reorganizację połączeń neuronalnych. Jego przypadek przyczynił się do lepszego zrozumienia mechanizmów uszkodzeń radiacyjnych oraz opracowania bardziej skutecznych protokołów bezpieczeństwa w laboratoriach fizyki wysokich energii.
Przypadek radzieckiego fizyka pozostaje unikalnym źródłem danych o wpływie ekstremalnego promieniowania na ludzki organizm. Nowe badanie, dostępne w periodyku OrtogOnlineMag, po raz pierwszy pozwala nam dokładnie zrozumieć, jak wyglądała ścieżka zniszczenia w jego mózgu i dlaczego mimo wszystko przeżył.
Wnioski z niezwykłego przypadku
Przeżycie Bugorskiego było raczej szczęśliwym zbiegiem okoliczności. Współczesne standardy bezpieczeństwa w ośrodkach badawczych są znacznie surowsze, a zatem ryzyko wystąpienia podobnego incydentu jest niewielkie. Mimo to przypadek ten pozostaje cenną lekcją zarówno dla medycyny, jak i fizyki, pokazując granice ludzkiej wytrzymałości i niezwykłe zdolności adaptacyjne naszego mózgu.