Czerwone i Czarne

Niewykluczone, że kolejnym gospodarzem Białego Domu zostanie Barack Obama. Czy na jego prezydenturę będą miały wpływ nauki, jakie pobierał u swego opiekuna Franka Marshalla Davisa – komunistycznego radykała, apologety Stalina i wroga białych? Wielu Amerykanów boi się tego kandydata

Amerykańskie słowniki literackie przedstawiają Davisa jako reprezentanta poezji murzyńskiej. W swych wspomnieniach Barack Obama pisze o nim po prostu „Frank”. Jednak Frank Marshall Davis (1905–1987) to nie tylko poeta – to przede wszystkim rasista, apologeta komunizmu, i to w najbardziej konserwatywnej postaci. Można zaryzykować stwierdzenie – wróg publiczny numer jeden Białego Domu. I to właśnie on wywarł największy wpływ na osobowość demokratycznego kandydata na prezydenta USA. Informację o działalności Davisa oraz jego związkach z Barackiem Obamą podał członek Komunistycznej Partii USA Gerald Horne. Stało się to w marcu 2007 roku podczas uroczystości przekazania archiwów Komunistycznej Partii USA Tamiment Library na Uniwersytecie New York. Kilka tygodni później obszerne fragmenty przemówienia przedrukował biuletyn marksistowski „Political Afairs”. Fakt ten potwierdził sztab wyborczy Obamy. Nie było innego wyjścia…

CZERWONE HAWAJE

Obama miał dziewięć lat, gdy dziadek zaprowadził go do Davisa. Stary przyjaciel matki był dla chłopca idolem i autorytetem już od dawna – prawdziwy ojciec zniknął, gdy Obama miał kilka miesięcy. Poeta bez wahania zgodził się „ojcować chłopcu”. Davis wkrótce stał się jego najbliższym opiekunem, co czyniło ich zażyłość niemal rodzinną. Jest to o tyle ciekawe, że Davis miał piątkę własnych dzieci (ze związku z Helen Canfield, którą poślubił w 1946 roku).

Według Horne’a, Davis miał „decydujący wpływ na Baracka i jego afrykańsko-amerykańską tożsamość”. Jak udało mu się zaskarbić taką sympatię młodego Obamy?

W 1948 roku Davis wyjechał na Hawaje. Miał tam, między innymi, zorganizować komórkę partyjną. Poprosił go o to członek tajnych struktur partii Harry Bridges. Davis został felietonistą gazety „Honolulu Rekord” sponsorowanej przez Partię Komunistyczną (za pośrednictwem lewicującego syndykatu International Longshoreman’s Workers Union).

Partia ta powstała w USA w 1919 roku. Początkowo tworzyły ją: Komunistyczna Partia Ameryki i Komunistyczna Partia Robotnicza. Oba ugrupowania starały się o członkostwo w Międzynarodówce Komunistycznej. Z dokumentów Kominternu wynika, że jej przedstawiciel nakłaniał obie partie do połączenia się. Stało się to w 1920 roku i powstała Zjednoczona Partia Komunistyczna Ameryki. Była to partia emigrantów, którzy nigdy nie chcieli zintegrować się z amerykańskim społeczeństwem. Zaraz po powstaniu partia została przeorganizowana w tajną organizację. Dopiero w 1921 roku obok tajnej podziemnej partii powstała legalna organizacja pod nazwą Robotnicza Partia Ameryki. Liczyła najprawdopodobniej około 12 tysięcy członków pochodzących z emigracji, z których większość nie opanowała języka angielskiego. Największa grupę etniczną – 5263 członków – w strukturach partyjnych stanowili Finowie, którzy mówili jedynie w swoim języku. Rosjan było wtedy 379.

Była to organizacja całkowicie podporządkowana Związkowi Sowieckiemu. Kierownictwo partii odbierało zadania dla swoich członków od oficera wywiadu z konsulatu ZSRR w Nowym Jorku. Czego one dotyczyły, pokazuje dyrektywa z Moskwy skierowana do członków partii udających się do Honolulu. Na Hawajach znajdowała się jedna z największych baz amerykańskiej marynarki wojennej w Pearl Harbor. Wydana w 1935 roku tajna dyrektywa sowiecka nakazywała członkom partii organizowanie demonstracji w sprawie wycofania wojsk amerykańskich z wysp, co było zgodne z interesem Stalina na froncie w Azji: „Wzrastające niezadowolenie mas na wyspach hawajskich z ucisku pod rządami kolonialistów wykorzystujących amerykański imperializm i jego politykę militarną powinno zmobilizować partię komunistyczną do zbudowania ruchu rewolucyjnego na Hawajach. Jest to pierwsze i podstawowe zadanie amerykańskiej partii żeby pomóc mu się rozwinąć i rzucić hasło »Prawo do samostanowienia ludów Hawajów i do oddzielenia się od USA«, żeby domagać się wyprowadzenia amerykańskich sił zbrojnych i zdemaskować politykę militaryzacji Hawajów, jako części planów amerykańskich imperialistów”. W listopadzie 1940 roku Davis należał do organizatorów i prelegentów antywojennej konferencji, potajemnie sponsorowanej przez partię komunistyczną. Nie był zwolennikiem Hitlera, ale gorącym admiratorem Stalina i Związku Sowieckiego.

Gdy tylko przyjechał na Hawaje, dał się poznać nie tylko jako twardy towarzysz, ale przede wszystkim jako radykał. Początkowo starał się „wmieszać” w organizację działającą na rzecz Murzynów – National Association for Advancement of Colored People. W 1948 roku na jej czele stali liberałowie i antykomuniści. Jednym z liderów tej formacji na Hawajach był Ed Berman. Wspomina on, że Davis próbował nawet przejąć kontrolę nad organizacją: „Na jednym ze spotkań wyborczych był Frank Marshall Davis, który przyjechał z Chicago. Nagle pojawił się na scenie, by rozsiewać propagandę wśród naszych członków na temat tak zwanego »problemu rasowego na Hawajach«. Prześlizgnął się tutaj na statku i natychmiast stał się ekspertem. Towarzysz Davis był popierany przez swoich towarzyszy, których celem było zradykalizować organizację, by nabrała charakteru stalinowskiego”.

Davis napisał w felietonie z 1951 roku w „Honolulu Rekord”, że „międzynarodowe położenie Związku Sowieckiego było takie samo, w jakim czarni znajdowali się w Stanach Zjednoczonych”. I wyjaśniał: „Na Rosjan cały świat patrzy jak na czarnuchów całego globu. Uważam więc, że Rosja jest naszym przyjacielem”. Przewrotne, prawda? Z kolei jego wiersze były tak nachalnym hołdem dla Armii Czerwonej, że nawet niektórzy amerykańscy komuniści nie mogli tego znieść.

POD WPŁYWEM TERRORYSTY

 

W latach 50. partia komunistyczna w Stanach Zjednoczonych i na Hawajach podjęła decyzję o samorozwiązaniu legalnych struktur i zejściu do podziemia. Jednym z członków komunistycznego podziemia został naturalnie Davis.

Z dokumentów FBI wynika, że został zidentyfikowany przez informatora KANPA już w pierwszych tygodniach działalności podziemnej partii. KANPA poinformował FBI, że Davis działał w trzyosobowej grupie, do której należała także jego żona i trzecia osoba, której nie udało się zidentyfikować. Wiadomo natomiast, że był powszechnie uważany za czarnego rasistę. Towarzysze z partii zdawali sobie sprawę, że jest ekstremistą, który nienawidzi białych. Ten szczegół potwierdza Obama, który przyznaje, że Davis pouczył go, iż czarni mają prawo do nienawiści wobec białych.

Informatorem FBI, który dostarczał informacji o Davisie, był członek partii. Jego obowiązkiem jako członka było utrzymywanie regularnych kontaktów ze wszystkimi podziemnymi komórkami na Hawajach. Gdy w 1952 roku odszedł z partii śledczy FBI, wyschło źródło informacji na temat Davisa. Jednak w 1959 roku poeta został zatrzymany i przesłuchany przez Federalne Biuro Śledcze. Nie przyznał się wtedy do związków z podziemną partią komunistyczną. Co nie znaczy, że w niej nie działał – był jej aktywnym członkiem także po śmierci Stalina, czyli w 1953 roku. Problemy wewnątrzpartyjne zaczęły się po przejęciu władzy przez Chruszczowa, który otwarcie krytykował Stalina. Nikt już oprócz Davisa nie chciał utożsamiać się z tą formacją.

– Davis nie tylko miał wpływ na ukształtowanie poglądów politycznych Obamy, ale także zaszczepił w nim uprzedzenia rasowe – zauważa biograf Obamy Jerome Corsi, autor książki „Obama Nation”. Kandydat na prezydenta USA w autobiografii opisuje zdarzenie, które miało miejsce w okresie jego dorastania. Wspomina, że pewnego dnia usłyszał kłótnię dziadków. Babcia skarżyła się, że gdy stała na przystanku autobusowym, obraził ją żebrak. O co naprawdę chodziło w tej kłótni wyjaśnił Barackowi dziadek: „To bardzo ważna sprawa. Ona już wcześniej była napastowana przez mężczyzn. Wiesz dlaczego tym razem jest tak przerażona? Powiem ci. Zanim przyszedłeś, powiedziała mi, że ten żebrak był czarny”. Trzeba dodać, że rodzice matki Obamy byli biali (ciemnoskóry był jego ojciec, pochodzący z Kenii).

Obama wspomina, że kiedy dziadek wyszeptał słowo „czarny”, to tak, jakby „uderzył go pięścią w brzuch”. Zdesperowany postanowił poszukać pociechy u Davisa, który powiedział: „Ona zdaje sobie sprawę, że Murzyni mają powody, żeby nienawidzić białych”. Davis zmarł na atak serca w 1987 roku.

Obama wyjechał z Hawajów do Occidental College, szkoły, w której Davis organizował antywojenne protesty w latach 40. Następnie udał się do Nowego Jorku, gdzie podjął studia na Uniwersytecie Columbia. Po ukończeniu nauki przeniósł się do Chicago – miasta, z którego Davis wyruszył lata wcześniej na Hawaje.

W Chicago Obama działał w organizacjach charytatywnych – Woods Fund of Chicago i Chicago Public Education Fund – wspólnie z radykalnym aktywistą lewicowym Billem Ayersem.

– Jeśli Davis wpłynął na wychowanie i światopogląd Obamy, to Ayers nauczył go działania – zauważa autor bestselleru „The Case Against Barack Obama”. Kim był Ayers? W październiku 1969 roku zasłynął jako założyciel chicagowskiej grupy terrorystycznej Weather Underground. Powstała z rozpadu studenckiej organizacji politycznej Student for a Democratic Society, założonej w 1959 roku. Przez pierwsze dwa lata swojego istnienia SDS zdołała przyciągnąć zaledwie 200 członków. Jednak rok później zainteresowanie nią wśród studentów gwałtownie wzrosło. Jeden z jej liderów Tom Hayden wygłosił przemówienie „Port Huron Statement”, w którym zachęcał do „bardziej radykalnych działań” na rzecz budowy „społeczeństwa obywatelskiego”. I tym przemówieniem pociągnął za sobą masy.

ZRADYKALIZOWAĆ REWOLUCJĘ!

Jak wspominał John Edgar Hoover, dyrektor FBI w latach 1924– –1972, program przedstawiony przez Toma Haydena był niemal żywcem wzięty z kodeksu partyzantki kubańskiej: niszczenie symboli imperialistycznych, konfrontacja z policją w czasie demonstracji, zamachy. W ten sposób SDS porzuciła resztki demokratycznego programu i zaczęła głosić marksistowską koncepcję walki klasowej.

Wielu działaczy SDS trafiło do Weather Underground. Ich celem było „budowanie ruchu białych, który wesprze Murzynów w organizowaniu rewolucji”. Jej członkowie bardzo szybko zaczęli stosować przemoc. Jeszcze w październiku 1969 r. zorganizowali w Chicago demonstrację, która przeszła do historii pod nazwą „Dni gniewu”. Było to pierwsze masowe i krwawe starcie z policją. Wielu stróżów porządku i uczestników demonstracji zostało rannych. Zapełniły się areszty. Po tych wydarzeniach organizatorzy demonstracji dalej radykalizowali swe działania. Na jednej z ulotek znalazły się słowa Bernardine Dohrn, prominentnej działaczki Weather Underground: „Polityczne zamachy, zabójstwa to część naszego oręża w walce”.

Po tym oświadczeniu członkowie Weather Underground postanowili utajnić swoje struktury. W marcu 1970 roku przy budowie bomby zginęło w Nowym Jorku trzech aktywistów WU – stało się wówczas jasne, że organizacja zmierza w stronę terroryzmu. Co też potwierdzili Dohrn i Bill Ayers. W specjalnym oświadczeniu napisali: „Walczymy różnymi sposobami, a środki przymusu są także naszą bronią”. Odtąd Ameryką zaczęły wstrząsać zamachy. Jeszcze w 1970 roku terroryści Ayersa zaatakowali siedzibę policji przy więzieniu w San Rafael w Kalifornii, a także budynki Gwardii Narodowej w Santa Barbara i Seattle. Bomby skonstruowane przez ludzi Ayersa wybuchły również w Nowym Jorku, w dzielnicy Queens. W marcu roku 1971 organizacja Ayersa podłożyła bombę pod budynkiem Kongresu USA, czyli na Kapitolu. A 19 maja 1972 roku terrorystki z Weather Underground zdetonowały silny ładunek wybuchowy w Pentagonie. FBI udało się rozbić organizację dopiero pod koniec 1972 roku. Aresztowano kilkunastu jej członków, ale Ayers pozostał na wolności. W 1974 roku Weather Underground przeprowadziła zamach na siedzibę Departamentu Zdrowia i Edukacji w San Francisco. Po tej akcji organizacja przestała używać swojej nazwy. Według ustaleń FBI z 1975 roku terroryści przyłączyli się do Międzynarodówki Czarnych Panter.

Gdy Obama przyjechał do Chicago, pomagał Ayersowi rozprowadzać marksistowską literaturę wśród murzyńskiej biedoty i studentów. Jedną z książek był polityczny pamflet wyrzuconego z partii komunistycznej za nienawiść rasową Richarda Wrighta, który chwalił Stalina, pisząc, że był „wielkim człowiekiem”. Obama organizował „grupy dyskusyjne”, które de facto były wykładami radykałów lewicowych. Biedota chętnie na nie uczęszczała, bo lewicowcy częstowali obiadami. Fundacja Ayersa przeznaczyła 40 tysięcy dolarów na utworzenie Arab American Network. Organizacja ta podżegała do nienawiści wobec Izraela, nazywając dzień jego utworzenia „Al Nakba”, czyli Katastrofa. Na czele AAN stanął Rashid Khalidi, który otwarcie sympatyzował z terrorystyczną Organizacją Wyzwolenia Palestyny.

W 2001 roku na łamach „Chicago Magazine” ukazało się zdjęcie Billa Ayersa depczącego flagę Stanów Zjednoczonych. A dokładnie po 11 września 2001 roku, gdy terroryści przeprowadzili zamach na World Trade Center i Pentagon. Na pierwszej stronie dziennika „New York Times” ukazał się wywiad z nim pod znamiennym tytułem „Nie żałuję”. – Nie żałuję, że podkładaliśmy bomby. Wydaje mi się, że zrobiliśmy za mało – powiedział Ayers. Rashid Khalidi, który dziś jest profesorem na Uniwersytecie Columbia, był jednym z głównych organizatorów zbiórki pieniędzy na kampanię Baracka Obamy do Kongresu w 2000 roku. Obama otrzymał też wsparcie moralne i finansowe od swoich przyjaciół z Weather Underground: Billa Ayersa i Bernardine Dohrn, obok których mieszka w Chicago.