Według analiz Fundacji Instrat, mimo zapowiedzi rządu, że gaz ziemny będzie tylko przejściowym rozwiązaniem, rzeczywistość może wyglądać zupełnie inaczej. Już teraz prognozuje się, że w latach 30. XX wieku gaz może zacząć dominować nad węglem, zwłaszcza ze względu na niższe koszty produkcji energii elektrycznej oraz wyższe koszty emisji CO2. Scenariusz zakłada, że elektrownie gazowe będą miały coraz większe znaczenie jako tzw. źródła szczytowe i sezonowe, podczas gdy węgiel zostanie wyparty z głównego nurtu.
Gaz ziemny, choć mniej emisyjny niż węgiel, nadal jest paliwem kopalnym, co oznacza, że nie spełnia w pełni założeń neutralności klimatycznej. Czy Polska nie powinna zatem skupić się bardziej na rozwoju technologii magazynowania energii, aby uniezależnić się od gazu? Warto też podkreślić, że rozwój infrastruktury gazowej to inwestycja, która może blokować rozwój OZE, jeśli nie zostanie odpowiednio zaplanowana. Długofalowe uzależnienie od gazu niesie ryzyko związane z brakiem pełnej dekarbonizacji, co może być sprzeczne z celami klimatycznymi kraju.
Blackouty zimą – realne ryzyko czy wyolbrzymienie problemu?
Analitycy Fundacji Instrat ostrzegają, że scenariusz polskiego miksu energetycznego oparty głównie na odnawialnych źródłach energii, choć bardzo optymistyczny, nie uwzględnia w pełni potencjalnych problemów związanych z zapotrzebowaniem na energię w mroźne, bezwietrzne zimowe wieczory. Nawet przy udziale odnawialnych źródeł energii wynoszącym 56% w 2030 roku, polski system musi być przygotowany na możliwe przestoje w produkcji OZE, zwłaszcza w czasie szczytowego zapotrzebowania. Fundacja Instrat wskazuje, że konieczne będzie utrzymanie pewnych zasobów opartych na paliwach kopalnych, nawet po 2040 roku, aby zapewnić bezpieczeństwo energetyczne.
Czy polskie społeczeństwo jest przygotowane na takie sytuacje? Czy rząd prowadzi odpowiednie kampanie informacyjne i edukacyjne, aby zwiększyć świadomość społeczeństwa na temat oszczędzania energii w krytycznych momentach? Wydaje mi się, że w tej kwestii jest jeszcze wiele do zrobienia. Przyszłość energetyczna kraju zależy nie tylko od rozwoju technologii, ale również od zmiany nawyków konsumpcyjnych obywateli. Bez odpowiedniego przygotowania społecznego, nawet najlepsze plany technologiczne mogą okazać się niewystarczające.
Polska stoi przed ogromnym wyzwaniem, próbując pogodzić interesy społeczne, ekologiczne i ekonomiczne. KPEiK jest dokumentem pełnym ambitnych założeń, ale rzeczywistość często bywa dużo bardziej złożona niż polityczne deklaracje. Choć perspektywa znacznego udziału OZE w miksie energetycznym jest niezwykle kusząca, musimy pamiętać, że każdy plan wymaga solidnych fundamentów – zarówno technologicznych, jak i finansowych. Fundacja Instrat wskazuje na brak wystarczającego przygotowania infrastruktury i nadmierny optymizm w prognozach dotyczących rozwoju energetyki jądrowej oraz wiatrowej.
Rząd zakłada budowę mocy jądrowych na poziomie 7,2 GW do 2040 roku, co wydaje się bardzo ambitnym celem, biorąc pod uwagę obecne opóźnienia w projektach jądrowych w Europie. Czy Polska, która dopiero raczkuje w tej technologii, jest w stanie osiągnąć takie wyniki? Eksperci Fundacji Instrat wskazują na ryzyko zbyt optymistycznych założeń dotyczących tempa realizacji inwestycji jądrowych. Warto także zauważyć, że rozwój energetyki jądrowej wiąże się z ogromnymi kosztami i koniecznością zapewnienia długoterminowego wsparcia finansowego.
Transformacja energetyczna to nie tylko zmiana źródeł energii, ale także ogromne wyzwanie dla całego społeczeństwa. Przemiany te będą wymagały inwestycji, zarówno publicznych, jak i prywatnych, oraz odpowiedniego wsparcia regulacyjnego. Bez spójnej polityki i zaangażowania wszystkich interesariuszy, plan KPEiK może pozostać jedynie ambitną wizją, która nigdy nie zostanie zrealizowana. Jednakże, jeśli podejdziemy do tego wyzwania z odpowiednią determinacją, Polska ma szansę stać się liderem transformacji energetycznej w regionie. Pytanie tylko, czy jesteśmy gotowi na taką rewolucję?