Dodo powróci, ale czy to na pewno dobry pomysł? Już raz ten gatunek zabiliśmy

Dodo dla wielu to synonim wymierania, gatunek skazany na wyginięcie przez człowieka. Naukowcy z firmy Colossal Biosciences chcą przywrócić go do życia, ale czy takie działania mają w ogóle sens?
Tak mógł wyglądać dodo /Fot. Pixabay

Tak mógł wyglądać dodo /Fot. Pixabay

Lista gatunków, które wyginęły jest długa, ale dla wielu osób nic tak nie działa na wyobraźnię jak historia dronta dodo. Ten dziwnie wyglądający nielot żył spokojnie na wyspie Mauritius do końca XVII w., aż przybyli na nią żeglarze wraz ze swoimi praktykami polowań, jak i gatunkami inwazyjnymi (szczurami). Dodo, który był łagodny i zbyt ufny do ludzi, wyginął w ciągu zaledwie kilku dekad.

O firmie biotechnologicznej Colossal Biosciences można było usłyszeć już w 2021 r., kiedy to jej przedstawicielie zapowiedzieli plany wskrzeszenia mamuta włochatego. W sierpniu 2022 r. poinformowali o zamiarach przywrócenia do życia wilkowora tasmańskiego, a teraz wskazują na dodo. Jest to o tyle ważne, że gatunek ten jest podawany za przykład tego, jak ludzie mogą przyczynić się do wyginięcia zwierzęcia.

Czytaj też: Mamuty jednak nie wymarły z winy człowieka? Nowe ustalenia

Prof. Beth Shapiro z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Cruz, główny paleogenetyk w Colossal Biosciences, mówi:

Jesteśmy wyraźnie w środku kryzysu związanego z wymieraniem. Naszym obowiązkiem jest opowiadanie historii i dostarczanie ludziom emocji w sposób, który motywuje ich do myślenia o kryzysie wymierania, który właśnie teraz ma miejsce.

Dodo wróci, ale po co?

Przywrócenie do życia dodo jest technicznie możliwe i nie powinno być bardziej skomplikowane niż innych gatunków, które wymarły. Naukowcy zakończyli już kluczowy pierwszy etap projektu, czyli pełne sekwencjonowanie genomu dodo ze szczątków ptaka wydobytych w Danii.

Następnym krokiem było porównanie informacji genetycznej z najbliższymi krewnymi dodo w rodzinie gołębi – żyjącym nikobarczykiem zwyczajnym i wymarłym drontem samotnym, który kiedyś żył na wyspie w pobliżu Mauritiusa. Jest to proces, który pozwoli naukowcom zawęzić, które mutacje w genomie “czynią dodo dodo”, jak to ujęła prof. Shapiro.

Szkielet dodo podczas skanowania /Fot. Natural History Museum

Teraz jednak zacznie się najtrudniejsza część projektu, czyli zaprogramowanie komórek od żyjącego krewnego dodo z DNA wymarłego ptaka. Szczegóły nie zostały jeszcze ustalone, ale uczeni prawdopodobnie wykorzystają komórki prapłciowe (PGC), które użyli już do wyhodowania kurczaka, którego ojcem była kaczka. Technika ta polega na edycji PGC, które dają początek plemnikom i komórkom jajowym, hodowaniu ich w laboratorium z pożądanymi cechami genetycznymi (w tym przypadku DNA dodo) i następne wstrzyknięcie do rozwijającego się zarodka. Ale uwaga, nawet, jeżeli eksperyment zakończy się sukcesem, nie otrzymamy kopii dodo, który żył cztery wieku temu, a jego zmodyfikowaną, hybrydową formę.

Czytaj też: Mobbing w świecie przyrody to sposób na przetrwanie. Tak bronią się ptaki śpiewające

Po co zatem to robić? Czy świat naprawdę potrzebuje wskrzeszenia dodo, który powinien być dla nas powodem do wstydu? Może właśnie z tego powodu warto, by nielot, który niewątpliwie będzie wyglądał jak dront dodo stale nam przypominał do czego jesteśmy zdolni jako ludzkość. Co więcej, cały proces może przydać się w ochronie ptaków współczesnych i krzyżowanie zagrożonych wyginięciem gatunków, których liczba rośnie z uwagi na globalne ocieplenie.

Prof. Shapiro wyjaśnia:

Ta technologia, która działa u kurcząt byłaby niesamowita, gdyby udało się ją zastosować u wielu różnych ptaków z całego ptasiego drzewa życia, ponieważ miałoby to ogromny wpływ na ochronę tych zwierząt. Jeśli odkryjemy, że istnieje coś, co zapewnia odporność na chorobę, która szkodzi populacji, i wiemy, jakie zmiany genetyczne leżą u podstaw tej odporności lub zdolności do zwalczania tej choroby – być może będziemy mogli użyć tych narzędzi, aby przenieść to nawet między gatunkami.

Niezależnie od tego, czy projekt Colossal zakończy się sukcesem, plany deekstynkcji (przywracania do życia) gatunków wymarłych mogą napędzić przełomy w innych dziedzinach. Firma ogłosiła, że od 2021 r. zebrała na swój projekt fundusze rzędu 225 mln dolarów. Krytych przekonują, że środki te można by lepiej zagospodarować do ochrony ok. 400 gatunków ptaków, które są wymieniane jako zagrożone wyginięciem.

Czytaj też: Ptaki stają się coraz mniejsze. Tak walczą ze zmianami klimatycznymi

Naukowcy bardzo mało wiedzą o dodo, a samo zwierzę jest otoczone wieloma mitami. Nawet pochodzenie jego nazwy jest tajemnicą, choć uważa się, że wywodzi się od dźwięku, jaki nielot ten wydawał – niskie, gołębie gruchanie. Miliony lat temu przodkowie dodo żyli w Azji, a kiedy poziom mórz był na tyle niski, że istniała droga lądowa na Mauritius, ptak przedostał się tam i stopniowo był izolowany od reszty świata. Modele cyfrowe wskazują, że dronty dodo miały ok. 70 cm wysokości i ważyły 15-18 kg. Ptaki te prawdopodobnie były znacznie zwinniejsze, niż mogą sugerować to leciwe ryciny.