Dwa serca w jednym chopperze. Motocykl, który łamie wszystkie schematy

Są motocykle, które wyglądają jak spełnione marzenie o klasycznym chopperze. I są takie, które wyglądają jak marzenie, ale pod skórą mają rozwiązania rodem z warsztatu szalonego inżyniera. Vita zdecydowanie należy do tej drugiej kategorii: na pierwszy rzut oka kusząco minimalistyczna, a po chwili okazuje się maszyną z czterema cylindrami zrobionymi… z dwóch osobnych, kompletnych jednostek napędowych.
...
fot. Hiromitsu Yasui

Nie jest to projekt typu ładne zdjęcie i koniec historii. To demonstracja, że współczesna baza z segmentu 650 może być płótnem nie tylko dla stylistyki retro, ale też dla mechanicznych eksperymentów, które normalnie ogląda się w muzeach lub na ekstremalnych wyścigach prędkości.

Yokohama, czyli miejsce, gdzie rozsądek zostaje w domu

Vita zadebiutowała na 33. edycji Yokohama Hot Rod Custom Show 2025, w hali Pacifico Yokohama, 7 grudnia 2025 roku. To impreza, na której nawet świetnie zrobiony motocykl potrafi zniknąć w tłumie, bo obok stoi coś jeszcze bardziej wyróżniającego się.

fot. Royal Enfield

Właśnie dlatego fakt, że akurat ten chopper stał się jednym z najgłośniej komentowanych eksponatów, jest znaczący. Tu nie wygrywa sama poza ani wielkie koło. Wygrywa pomysł i to, że ktoś go naprawdę doprowadził do końca, zamiast zatrzymać się na etapie renderu.

Jak zrobić czterocylindrowego potwora z dwóch równoległych bliźniaków?

Sercem Vity są dwa silniki 648 cm3 typu parallel twin, mechanicznie spięte ze sobą napędem po lewej stronie. Żeby całość miała sens, przednia jednostka została pozbawiona skrzyni biegów, a elementy obudowy odpowiednio skrócone, tak aby dwa bloki dało się upchnąć w sensownych proporcjach choppera.

fot. Hiromitsu Yasui

Kluczowy jest też trik z ułożeniem wysokości obu silników. Zamiast ustawić je jak dwa klocki jeden za drugim i dostać motocykl dłuższy od weekendu, konstruktorzy przesunęli je względem siebie pionowo, zmniejszając dystans i utrzymując zwartą sylwetkę. W praktyce to właśnie ten detal robi największe wrażenie, bo na zdjęciach widać, że ktoś walczył o proporcje tak samo mocno, jak o samą ideę dwóch jednostek.

A skoro napęd i masa przestają przypominać seryjny motocykl, rama też nie mogła zostać seryjna. Powstał hardtail ze stalowej konstrukcji oraz girder z płyt stalowych o grubości 12 mm, a dolne belki ramy zaprojektowano tak, by dało się je demontować podczas wyjmowania i montażu silników. To brzmi jak detal z notatek warsztatowych, ale w tym projekcie właśnie takie detale odróżniają rzeźbę od działającej maszyny.

fot. Hiromitsu Yasui

Niepolakierowana prawda: aluminium, mahoniowe wstawki i elektronika tam, gdzie zwykle jest bak

W Vicie jest też sporo sprytnej architektury wokół tego, co normalnie ukrywa się pod klasycznym zbiornikiem. Zbiornik paliwa trafił pod siedzenie i ma formę aluminiowego rezerwuaru, a miejsce, w którym spodziewasz się baku, zajmuje obudowa elektroniki. Efekt jest jednocześnie czysty wizualnie i praktyczny, bo robi przestrzeń dla tego, co w tym motocyklu najważniejsze: podwójnego układu napędowego.

Cała estetyka idzie w stronę pokazania materiału, a nie jego przykrycia. W projekcie pojawiają się mahoniowe elementy i niepomalowane powierzchnie metalowe, dzięki czemu wygląda to bardziej jak obiekt z pracowni rzemieślniczej niż kolejny błyszczący custom na pokaz. Do tego dochodzą ręcznie wykonane detale, w tym elementy z damasceńskiej stali oraz aluminiowa ozdoba inspirowana sylwetką ptaka w locie.

fot. Hiromitsu Yasui

I jeszcze jedno: 26-calowe koło z przodu nie jest tu tylko ozdobą do zdjęcia. Ono domyka całą narrację choppera, robi odpowiednią linię i podbija teatralność projektu, a jednocześnie nie przykrywa faktu, że największa teatralność dzieje się niżej, między cylindrami.

Najciekawsze w Vicie jest to, że ona nie próbuje być praktyczna. Ona próbuje być argumentem. Argumentem, że w czasach, gdy większość nowości opiera się na ekranach, trybach jazdy i marketingowych nazwach kolorów, wciąż da się zrobić coś, co opowiada historię czysto mechanicznie. Dwa silniki, jeden napęd, zero udawania.

To też świetny sygnał dla całej kultury custom: baza ze średniej półki cenowej i pojemnościowej nie musi kończyć jako kolejny poprawny bobber. Może zostać użyta jak platforma do rzeczy odważnych, jeśli tylko ktoś ma warsztat, cierpliwość i umiejętność powiedzenia sobie stop, to ma być chopper, a nie wydłużona maszyna do bicia rekordów prędkości.

fot. Hiromitsu Yasui

I wreszcie, to jest ten rodzaj projektu, który działa jak szczepionka na obojętność. Nawet jeśli ktoś nigdy nie wsiądzie na choppera, po zobaczeniu Vity zaczyna doceniać, że motocykl może być jednocześnie rzeźbą, eksperymentem i sprawnym układem mechanicznym. Takie konstrukcje nie zmieniają rynku wprost, ale zmieniają wyobraźnię, a to często pierwszy krok do tego, żeby w seryjnych maszynach znów zaczęło się dziać coś odważnego.