Zespół naukowców pod wodzą Christophera Moore’a z University of South Carolina dokonał przełomowego odkrycia w wodach Zatoki Baffina. Badacze przeanalizowali cztery rdzenie osadowe wydobyte z dna oceanu, które ujawniły mikroskopijne ziarna o kosmicznym pochodzeniu. Wybór lokalizacji nie był przypadkowy – obszar ten pozostaje praktycznie nietknięty ludzką działalnością, a charakterystyczne warstwy osadów wskazywały na nienaruszony zapis geologiczny.
Naukowcy zastosowali niezwykle precyzyjną metodę spektrometrii masowej pojedynczych cząstek, co pozwoliło im zidentyfikować drobiny metali o unikalnym składzie chemicznym. Odkryte cząstki charakteryzowały się niską zawartością tlenu przy jednoczesnej wysokiej koncentracji niklu oraz obecnością mikrosfer bogatych w żelazo i krzemionkę – cechy typowe dla materiału kometarnego. Analiza wykazała mikrosfery powstałe głównie z ziemskiego materiału z domieszką składników impaktora, co sugeruje eksplozję obiektu kosmicznego w atmosferze. Datowanie radiowęglowe jednoznacznie wskazało na początek okresu Młodszego Dryasu.
Hipoteza uderzenia w ogniu naukowych sporów
Teoria kosmicznego kataklizmu z okresu Młodszego Dryasu od lat budzi gorące dyskusje w środowisku naukowym. Zwolennicy hipotezy przekonują, że nagłe ochłodzenie klimatu sprzed 12 900 lat było skutkiem zdarzenia kosmicznego – prawdopodobnie eksplozji komety lub jej fragmentów w ziemskiej atmosferze. Ich zdaniem to wydarzenie wywołało globalne pożary, krótkotrwałą “zimę impaktową” oraz zakłócenie Prądu Zatokowego, co pośrednio doprowadziło do zagłady mamutów, gigantycznych leniwców i innych przedstawicieli megafauny, a także zniknięcia kultury Clovis w Ameryce Północnej.
Czytaj także: Astronomowie przewidzieli wybuch. Kometa eksplodowała dzień później
Krytycy teorii od lat wskazywali na brak przekonujących dowodów, zwłaszcza nieodnalezionego krateru uderzeniowego. Podnosili też argumenty o niesynchronicznym charakterze wymierań na różnych kontynentach – podczas gdy megafauna Ameryki Północnej zniknęła około 12 800 lat temu, jej odpowiedniki w Ameryce Południowej przetrwały co najmniej 400 lat dłużej, a australijskie giganty wyginęły 30 000 lat wcześniej. Wielu badaczy przekonuje, że ślady w osadach można wytłumaczyć naturalnymi procesami środowiskowymi, bez odwoływania się do kosmicznej katastrofy.
Badania Moore’a ujawniły w osadach cały zestaw charakterystycznych wskaźników, w tym mikrosfery, zdeformowane cząstki metalicznego pyłu, szkliwo impaktowe oraz wyraźne nagromadzenie nanocząstek platyny i irydu. Te wszystkie elementy tworzą spójny obraz eksplozji w atmosferze. Co istotne, podobne ślady odnaleziono w ponad 60 lokalizacjach na pięciu kontynentach, obejmujących obszar przekraczający 100 milionów kilometrów kwadratowych.
Modelowanie wykazało zadziwiającą synchroniczność warstwy granicznej Młodszego Dryasu na czterech kontynentach – różnice czasowe nie przekraczają stu lat. Szacunki wskazują, że w ciągu zaledwie pół roku na Ziemię opadło około 8,8 miliona ton kosmicznego pyłu – ilość tysiąckrotnie przekraczająca obecny naturalny przepływ takich cząstek.
Czytaj także: Gigantyczna kometa zmierza w kierunku Ziemi. Co tam się wydarzyło?
Choć najnowsze odkrycie wydaje się znaczącym krokiem w kierunku potwierdzenia kontrowersyjnej hipotezy, naukowcy nie spoczywają na laurach. Planują rozszerzenie badań na kolejne rdzenie osadowe z różnych regionów oceanicznych świata. Dalsze analizy mogą ostatecznie potwierdzić globalny charakter tego tajemniczego zdarzenia sprzed niemal 13 tysięcy lat. Morskie głębiny wciąż skrywają wiele tajemnic, a każde nowe znalezisko przybliża nas do rozwiązania jednej z najbardziej fascynujących zagadek w dziejach naszej planety.
Publikacja zespołu ukazała się w czasopiśmie PLOS One. Trzeba przyznać, że nawet sceptycy z zaciekawieniem obserwują rozwój tych badań – choć teoria wciąż ma poważne luki, nowe dane zasługują na rzetelną naukową weryfikację. Być może właśnie znaleźliśmy brakujący element układanki, który pomoże wyjaśnić, dlaczego świat naszych praprzodków tak dramatycznie się przeobraził.