Gigantyczna kometa zmierza w kierunku Ziemi. Co tam się wydarzyło?

Komety są jak koty, chodzą własnymi ścieżkami i nigdy nie wiadomo kiedy się pojawią i kiedy znikną z ziemskiego nieboskłonu, dlatego też należy zwrócić uwagę na każdą, która się pojawia, bo nigdy nie wiadomo, ile będziemy musieli czekać na następną. Teraz na przykład uwagę astronomów przykuwa kometa 12P/Pons-Brooks, która powoli zbliża się do centrum Układu Słonecznego. Jeżeli ten przelot przegapimy, to na następny trzeba będzie poczekać 71 kolejnych lat.
Gigantyczna kometa zmierza w kierunku Ziemi. Co tam się wydarzyło?

Tak naprawdę te 71 lat to nie jest dużo, jak na kometę. Wystarczy tu przypomnieć fenomenalną kometę Hale’a-Boppa, która widoczna była na nocnym niebie niemal przez półtora roku na przełomie lat 1996/97. Owa Wielka Kometa z 1997 roku poprzednim razem przelatywała przez wnętrze Układu Słonecznego 4200 lat wcześniej, gdy w Egipcie rządził faraon Pepi II. Aczkolwiek teraz będzie nas odwiedzać nieco wcześniej. Przelot w 1996 roku w pobliżu Jowisza zmodyfikował jej orbitę, dzięki czemu na kolejną wizytę musimy poczekać tylko 2399 lat, do około 4385 roku. W tym kontekście kometa 12P/Pons-Brooks odwiedza nas bezustannie i nawet za bardzo się od nas nie oddala.

Czytaj także: Kometa Leonard uchwycona na wideo. Ziemia czekała na to spotkanie 80 tys. lat

Kometa 12P to kometa kriowulkaniczna. Mamy tutaj zatem lodowe jądro zbudowane z mieszaniny lodu, pyłu i gazu, otoczone mglistym obłokiem gazu odrywającego się od powierzchni i uwalnianego z wnętrza jądra komety. Tym, co odróżnia jednak tę kometę od wielu innych, jest fakt, że znajdujący się wewnątrz jej jądra gaz i lód wraz ze zbliżaniem się do Słońca ogrzewa się i zwiększa swoją objętość, co może prowadzić do gwałtownych eksplozji, w których kriomagma gwałtownie wydostaje się na powierzchnię jądra komety.

20 lipca 2023 roku doszło właśnie do takiej potężnej erupcji na powierzchni komety. Była to zresztą pierwsza zauważona erupcja na powierzchni tej komety od blisko siedemdziesięciu lat. Samo zdarzenie obserwowało wielu astronomów na całym świecie. Nic w tym dziwnego, skoro erupcja sprawiła gwałtowny stukrotny wzrost jasności. Niemal natychmiast otaczająca kometę koma pojaśniała i została zasilona ogromną ilością gazu i lodu z wnętrza jej jądra, przez co zaczęła odbijać wielokrotnie więcej promieniowania słonecznego.

Czytaj także: Naukowcy odkryli największą kometę, jaką kiedykolwiek widziano. Jej średnica to aż 150 km!

Samo lodowe jądro komety ma w tym przypadku około 30 km średnicy, jednak otaczająca je koma ma zawrotne 230 000 km średnicy, czyli jest ponad 7000 razy większe od samego jądra. Dzięki stosunkowej bliskości komety, naukowcy mieli okazję dostrzec pewną ciekawą nieregularność kształtu komy po eksplozji/erupcji. W stosunkowo jednorodnej komie sama erupcja doprowadziła do powstania wyrwy, przez co w wielu teleskopach pojawiła się koma zakończona swoistymi złowrogimi rogami. Możliwe także, że za ten osobliwy kształt odpowiada nieregularny kształt jądra komety, w którym jeden z wystających jej fragmentów wymusza nieregularne rozłożenie materii gazowej wokół jądra.

Źródło: Thomas Wildoner/The Dark Side Observatory

Tak czy inaczej, kometa 12P osiągnie peryhelium swojej orbity, czyli punkt orbity położony najbliżej Słońca już 21 kwietnia 2024 roku, po czym 2 czerwca tego samego roku przeleci przez punkt najbliższy Ziemi podczas tego okrążenia. Wszystko wskazuje na to, że kometa będzie wtedy widoczna gołym okiem na nocnym niebie, więc będziemy mieli doskonałą okazję, aby jej się uważnie przyjrzeć. Aż chciałoby się, aby akurat wtedy doszło do erupcji na powierzchni komety. Moglibyśmy obserwować coś naprawdę unikalnego.