Islandzkie Biuro Meteorologiczne poinformowało o wznowieniu erupcji lawy w okolicach rybackiego miasteczka Grindavik. Do wydarzenia doszło w nocy z 16 na 17 marca i jest to obecnie czwarty epizod w ciągu ostatniego kwartału. Od listopada 2023 roku nadmorska mieścina pozostaje opustoszała w wyniku zarządzonej ewakuacji (choć niektórzy mieszkańcy wrócili do domów) i jak na razie, nie zapowiada się, aby życie mogło tutaj już kiedykolwiek wrócić do normy.
Czytaj też: Nocne niebo zalała czerwień. Tak wygląda erupcja wulkanu na Galapagos
Erupcja, z jaką mamy do czynienia na półwyspie Reykjanes, ma charakter szczelinowy. Nie jest to typowy wybuch stratowulkanu, podczas którego ze stożka wydobywa się mieszanina gazów, popiołów i strumienie lawy. W tym przypadku obserwujemy przejaw aktywności wulkanicznej zachodzącej na rozległym, płaskim obszarze.
Erupcja szczelinowa na Islandii. To już czwarty epizod w ciągu trzech miesięcy
Wszystko rozpoczęło się w drugiej połowie ubiegłego roku. Islandzkie służby notowały roje małych trzęsień ziemi oraz wzrost nagromadzenia magmy tuż pod powierzchnią ziemi. Kwestią czasu było, kiedy komora przebije się przez cienką warstwę podłoża i zacznie wylewać się szerokimi strumieniami. Stało się to w połowie grudnia 2023, następnie w styczniu i lutym 2024 roku. Najnowsza erupcja wystąpiła miesiąc po poprzedniej. Wygląda na to, że póki co mamy do czynienia z niezwykle regularnym żywiołem.
Czytaj też: Na Islandii zaczęła pękać ziemia. Potężna erupcja lawy zachodzi w niespotykany sposób
Nie trzeba przypominać, że Islandia położona jest na sam geologicznym środku Oceanu Atlantyckiego. Przez jej teren przebiega strefa ryftowa, w której dochodzi do rozszerzania się oceanu i tym samym do regularnych wylewów magmy. Półwysep Reykjanes jest stosunkowo młody pod względem geologicznym, więc najnowsze erupcje nie budzą wśród naukowców i ekspertów żadnego zaskoczenia.
Czy erupcja, która zaczęła się 16/17 marca, wyróżnia się czymś od poprzednich? Służby meteorologiczne wskazują w komunikatach na ryzyko przelania się gorącej lawy do oceanu. Kontakt z wodą z jednej strony doprowadziłby do zatrzymania się postępujących potoków lawowych, ale z drugiej – do intensywnej emisji gazów wulkanicznych (w tym chlorowodoru), co miałoby szkodliwy wpływ na zdrowie ludzkie. Szacuje się, że w promieniu trzech kilometrów od miejsca kontaktu lawy z wodą oceaniczną ze względów zdrowotnych nie mógłby przebywać żaden człowiek.
Według najnowszych danych, lawa zaczyna powoli spowalniać, ale erupcja jako taka nie ustępuje. Do nadmorskiej drogi krajowej w pobliżu Grindavik zwanej Suðurstrandarvegur potoki lawowe mają jeszcze kilkaset metrów. Póki co nie wydaje się prawdopodobne, aby podczas obecnej erupcji doszło do wlania się lawy do oceanu. Tak czy owak Islandczycy dmuchają na zimne i przygotowują się także na taki scenariusz.
Czytaj też: Dziesiątki trzęsień ziemi i zniszczona aparatura. Erupcja wulkanu Mauna Loa dopiero nabrała tempa
Obecnie największym niebezpieczeństwem są emisje pyłów i gazów. Ich dystrybucja w dużej mierze zależy od kierunków wiatrów. Do tej pory są one sprzyjające dla mieszkańców stolicy, którzy przecież znajdują się ledwie 50 kilometrów w linii prostej od miejsca erupcji. Lotnisko międzynarodowe Keflavik funkcjonuje bez żadnych ograniczeń. Największy problem natomiast mają turyści pragnący odwiedzić słynne termalne kąpielisko Błękitna Laguna (Blue Lagoon).
Najmłodsze potoki lawowe odcięły przejazd drogą prowadzącą do Blue Lagoon i otoczyły kąpielisko od północnej strony. Władze miejsca powiadomiły o zaistniałej sytuacji i na bieżąco będą informować, kiedy słynna atrakcja stanie się znów otwarta dla gości – czytamy w komunikacie prasowym.
Jedna z najbardziej wylewnych erupcji w historii
Erupcja szczelinowa na Islandii prawdopodobnie zapisze się w historii kraju na długo. Nie jest to niszczycielska siła, która w sposób nagły wybucha, zaskakując miejscową ludność. Niemniej już teraz wiadomo, że obserwujemy jedną z najobfitszych w stopiony materiał skalny erupcję. Niedawno donosiliśmy o wynikach badań międzynarodowego zespołu, który policzył natężenie przepływu magmy w okolicach Grindavik podczas pierwszej erupcji.
Czytaj też: Islandzki wulkan wyrównał rekord świata. Takiej siły z wnętrza Ziemi dawno nie było
Z artykułu w Science dowiedzieliśmy się, że wartość tego wskaźnika wyniosła aż 7400 m3/s, co wyrównuje rekord świata z końca XVIII wieku. Wówczas inny islandzki wulkan – Laki – wydobył z siebie podczas erupcji szczelinowej aż 14,7 km3 lawy. Czy wyrwa w Grindavik osiągnie podobny rezultat? Aby się o tym przekonać, musimy bacznie obserwować, co się dzieje na półwyspie Reykjanes.