Głos ma towarzysz…internet

Dziś najpotężniejszym orężem rewolucji nie jest pistolet, lecz klawiatura komputera

A co innego mógłby napisać Włodzimierz Majakowski, gorący zwolennik rewolucji (przynajmniej w pewnym okresie życia)? W 1917 r. wzywał, aby głos oddać towarzyszowi Mauserowi, czyli mordować tych, którym rewolucja się nie spodobała. Bolszewicy chętnie to robili, używając pistoletu Mauser C96 – broni udanej, celnej i niezawodnej. Na dodatek dołączana kolba, którą była drewniana kabura, zamieniała pistolet w karabin, ułatwiając celowanie.

Towarzysz Mauser grzmiał. A niewiele brakło, aby rewolucyjny zryw zakończył się wielką porażką bolszewików. Pierwsza próba przejęcia władzy w Piotrogrodzie w lipcu 1917 r. nie udała się, ponieważ Rząd Tymczasowy ujawnił prasie dokumenty wskazujące, że bolszewików finansowali Niemcy i Austriacy. Co było prawdą. Kiedy bowiem w 1914 r. Lenin schronił się w Krakowie, nawiązał kontakt z finansowanym przez rząd austriacki Związkiem Wyzwolenia Ukrainy i brał od tej organizacji pieniądze. Gdy po wybuchu wojny aresztowano go jako obywatela wrogiego mocarstwa, z Wiednia nadeszło polecenie zwolnienia go i odwiezienia do Szwajcarii. Musiał wiele znaczyć dla rządu austriackiego, gdyż drogę na wygnanie odbył w specjalnym pociągu, podstawionym przez austriackie wojsko. Niemcy interesowali się Leninem już jesienią 1914 r. w wyniku raportu, jaki z Rosji nadesłał ich agent Aleksander Kesküla, z pochodzenia Estończyk. Później wywiad niemiecki powierzył mu obserwowanie Lenina, wiodącego w Szwajcarii życie ubogiego emigranta. 8 maja 1916 r. niemiecki Sztab Generalny informował MSZ: „Kesküla nawiązał wiele nowych kontaktów z Rosją (…). Utrzymuje także bardzo pożyteczną łączność z Leninem i przekazał nam treść raportów o sytuacji w Rosji, dostarczanych Leninowi przez jego zaufanych agentów. Kesküla musi w przyszłości nadal otrzymywać niezbędne środki (…) 20 tysięcy marek miesięcznie powinno wystarczyć”. W marcu 1917 r., gdy w Rosji upadał carat, w Zurychu rozpoczęły się rokowania między Leninem a niemieckim ambasadorem w Szwajcarii margrabią Gisbertem von Rombergiem. Lenin – usłyszawszy propozycję powrotu do Rosji – zażądał, aby pociąg, którym będzie podróżować, potraktowano jako eksterytorialny. Czyli nikt obcy nie miał prawa wejść do wagonów. Rząd niemiecki przyjął warunki biednego rewolucjonisty i 9 kwietnia podstawiono pociąg, do którego w Zurychu wsiadło 32 rosyjskich emigrantów. Wśród nich Lenin z żoną i jego dwaj najbliżsi współpracownicy: Grigorij Zinowiew i Karol Radek. Rząd Tymczasowy w Piotrogrodzie raczej nie dotarł do wszystkich dokumentów, ujawniających zagraniczne powiązania wodzów rewolucji. Jednak już te, które ujawniono w prasie, odwróciły sympatię wielu żołnierzy, opowiadających się za bolszewikami. Bez wątpienia był to jeden z najważniejszych przecieków, które mogły zmienić bieg historii. Dzisiaj to co innego. Sprawa WikiLeaks jest oczywistym przykładem, że rewolucja nabiera całkowicie innego charakteru.

Oto rząd elektronicznego mocarstwa, podsłuchującego i podpatrującego wszystko na całym globie, gubi tysiące tajnych dokumentów. Na dodatek biadoli, że ich opublikowanie stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego USA. I mocarstwo staje całkowicie bezradne wobec człowieka, który śmiał pokazać światu tak źle strzeżone tajemnice. CIA o budżecie ok. 30 mld dolarów. FBI, które dostało ćwierć miliarda dolarów na rozbudowę Advanced Electronic Surveillance, czyli programu elektronicznego nadzoru. National Reconnaissance Office z budżetem ok. 7 mld dolarów. National Security Agency, rozłożona na 260 ha w Fort Meade, która za sam prąd płaci rocznie 25 mln dolarów. Wszyscy oni okazali się bezradni wobec Juliana Assange’a, tak jak carskie służby wobec Lenina. Nie odważyli się (jak to bywało) zamknąć mu ust. Assange nie zginął w wypadku samochodowym, nie poślizgnął się na schodach ani nie zapadł na nieznaną chorobę. Czemu zawdzięcza takie szczęście? Jednego dnia odezwało się na internetowych forach 600 tys. jego zwolenników, co komputery CIA, FBI, NRO i NSA skrzętnie zanotowały. Jednego dnia Assange zebrał więcej zwolenników niż Lenin w Piotrogrodzie. Uzbrojeni byli w broń XXI w., potężniejszą niż pistolety. Pokazali swą siłę, blokując konta gigantów rynkowych, którzy wystąpili przeciw internetowemu buntownikowi. Służby mocarstwa to zrozumiały i nie odważyły się strzelać. Musiały coś zrobić, więc mocarstwo poszło na jeszcze większą kompromitację: osaczyło śmiałka za pomocą zarzutów o gwałt, które z daleka czuć tanią prowokacją. Cóż, Lenina też podejrzewano o wstydliwą chorobę, ale mu to nie zaszkodziło.

Rewolucja XXI w. już się dzieje, a elektrorewolucjoniści pokazują swoją siłę. I ta demonstracja wystarczyła, aby zlękły się służby o wielomiliardowych budżetach. I co napisałby dzisiaj Majakowski, sławiąc nową, bezkrwawą rewolucję?

Zali wzrok orli zgaśnie?
Czyż ulegniemy w walce?!
Ciaśniej ściśnijcie światu na gardle
Internetu palce!

Na zdjęciu: Były doradca premiera Kanady Tom Flanagan zasugerował,
że przydałby się zamach na Assange’a.