Wizja kryzysu klimatycznego okazuje się obecnie bardziej realna, niż kiedykolwiek. Coraz częściej mówi się o nadciągającym widmie braków w dostępie do wody pitnej. Ten może dotknąć także terenów naszego kraju, dlatego warto zawczasu zapoznać się z metodami, które powinny pozwolić na radzenie sobie z trudnymi warunkami.
Czytaj też: Na Saharze istniała wielka cywilizacja, lecz nagle zniknęła. Naukowcy wyjaśniają, co się wydarzyło
Majowie mieli z takimi kontakt, ponieważ musieli zapewniać dostęp do wody pitnej ogromnej liczbie ludzi, jednocześnie zmagając się z potencjalnymi niedoborami. Zgłębiając tajemnice tamtejszej cywilizacji, naukowcy stojący za publikacją zamieszczoną w Proceedings of the National Academy of Sciences przeanalizowali kwestie związane z ówczesną gospodarką wodną.
Główna autorka badań, Lisa Lucero, wyjaśnia, że odpowiednio zarządzane zbiorniki działały na podobnej zasadzie, jak mokradła, które filtrują wodę za pomocą procesów fizycznych i biologicznych. A wszystko to bez konieczności stosowania środków chemicznych. Z tego względu majańskie rozwiązanie brzmi naprawdę intrygująco.
Majowie musieli funkcjonować w środowisku, w którym przez około pięć miesięcy w roku panowała pora sucha
Zamieszkiwany przez przedstawicieli tej cywilizacji obszar był narażony na trwającą około pięciu miesięcy porę suchą. Funkcjonowanie w tym okresie nie było łatwe, ponieważ poziom wody w rzekach znacząco się obniżał, a z nieba padało zdecydowanie mniej deszczu. Budowane przez Majów zbiorniki zapewniały jednak przetrwanie w tym trudnym czasie. Na przykład utworzony w mieście Tikal miał pojemność przekraczającą 900 000 metrów sześciennych.
Aby zobrazować tę wartość, należy dodać, że taka ilość wody jest wystarczająca do zaspokojenia dziennych potrzeb około 80 tysięcy ludzi. Oczywiście mowa nie tylko o piciu wody, ale również używaniu jej do prania czy gotowania. Wspomniany zbiornik nie był jednak zwykłą dziurą w ziemi. Jego dno wyłożono wulkanicznym piaskiem zeolitowym, który dostarczano z odległości około 30 kilometrów. Takie podłoże było odpowiedzialne za filtrowanie zanieczyszczeń i patogenów.
Czytaj też: Mona Lisa ma jeszcze jeden sekret. Mówi nam wiele o geniuszu Leonarda
Poza tym na miejscu sadzono rośliny, między innymi pałkę wodą, trzciny i hiacynty. Po co to robiono? Aby usuwać z wody składniki odżywcze, choćby w postaci azotu i fosforu, które napędzają rozkwit glonów. Nie bez powodu majowie mieli wielki szacunek do lilii wodnych, które zapewniały dostęp do czystej wody. Roślinę tę łączono nawet z ówczesnymi władcami, przedstawiając ich na różnego rodzaju dziełach.
Jako że lilie wodne wymagają pewnych specyficznych warunków do rozwoju, to w zbiornikach umieszczano pokłady gliny. W takim środowisku funkcjonowały nie tylko rośliny, ale i zwierzęta, między innymi ryby oraz żółwie. Potencjalne zanieczyszczenia biologiczne usuwano z wody i wykorzystywano w formie nawozów napędzających uprawy. Tworząc podobne zbiorniki współcześnie, moglibyśmy przeciwdziałać skutkom długotrwałych susz, które już teraz nawiedzają niektóre części świata.