Z bańkami stykamy się na co dzień niezwykle często – najczęściej są to bańki powstałe z roztworu wody i mydła. Bańki takie, jak wiadomo, składają się z cienkiej warstwy cieczy i są wypełnione powietrzem. Wydawałoby się, że po pęknięciu twory te znikają, lub stają się na powrót częścią cieczy, z której powstały. Tymczasem okazuje się, że duża bańka pęka, pozostawiając po sobie pierścień licznych baniek o miniaurowych rozmiarach.
James C. Bird wraz z kolegami ze szkoły inżynierii i nauk stosowanych Harvarda ( Harvard School of Engineering and Applied Sciences) przez trzy lata badał pękające bańki mydlane. W swoich badaniach wykorzystał on zaledwie mydlany roztwór, zwykłą słomkę do napojów i super szybką kamerę wideo. Uważnie obserwując, co się dzieje z bańkami mydlanymi w momencie, gdy pękają, dowiódł, że podczas rozrywania się bańki, jej powierzchniowa błona na początku tworzy coś w rodzaju pierścieniowatej oponki, wypełnionej powietrzem, która wskutek napięcia powierzchniowego pęka na swoje elementy składowe. Wypukła forma bańki powoduje, że ciśnienie na wewnętrznej stronie bańki jest większe, niż na zewnątrz. Podczas pękania dochodzi do wyrównania tej różnicy.
Po pęknięciu pierwotnej bańki na jej brzegach powstaje cały szereg maleńkich banieczek, które z kolei mogą podzielić się na jeszcze mniejsze. Naukowcy doszli do wniosku, że na pęknięcie bańki mają wpływ trzy czynniki. Pierwszym z nich jest napięcie powierzchniowe błony, drugim – właściwości inercyjne cieczy, a trzecim – ciśnienie gazu wewnątrz bąbla. W zależności od tych parametrów podczas pękania może dojść do powstania dwóch kieszeni powietrznych zamiast jednej, a co za tym idzie – jeszcze więcej małych pochodnych baniek.
Badacze zauważyli również, że podstawy fizyczne pękania baniek nie są uzależnione od materiału, z jakiego zrobiona jest bańka – efekt pierścienia powstaje również w przypadku oleju, a nawet cieczy, które są 5 tys. razy gęstsze niż woda.
źródło: www.seas.harvard.edu