Jak Puszkin wpędził się do grobu?

Wielki poeta aż 29 razy, przy byle okazji, gotów był się pojedynkować. W końcu musiał przegrać…

Wiadomo, że au­tor m.in. „Euge­niusza Oniegi­na” i „Damy pi­kowej” zmarł w 1837 r. od ciężkiej rany postrzałowej po pojedynku z francuskim oficerem Georgesem d’Anthesem (na ilustracji z prawej). Powszechnie znany jest też powód starcia: obrona honoru żony, pięknej Natalii Nikołajewny (zdj. wyżej), do której Francuz zalecał się w sposób dość natrętny (trudno stwierdzić, czy pani Puszkin odwzajemnia­ła uczucia adoratora). Znacznie mniej znany jest fakt, że było to… 29. z rzędu wyzwanie poety. A to wyraźnie świadczy o jego skłon­ności do awantur.

Pierwsze wyzwanie rzucił w wieku 17 lat swemu wujowi Pawłowi Hannibalowi – na balu, gdy obaj chcieli zatańczyć z tą samą kobietą. A skoro w chwi­li śmierci Aleksander Puszkin miał 36 lat, łatwo wyliczyć, że do kolejnych dochodziło dość często. Biografowie utrzymują, że zaled­wie w 6 przypadkach wyzwania rzucali adwersarze poety. Za to na liście wyzwanych pojawiały się nawet osoby uznawane za bliskich przyjaciół Aleksandra, jak np. poeta Wilhelm Kuchelbecker.

Większość tych pojedynków się nie odbyła, bo rywale pojednali się, co już samo w sobie świadczy o mizerności powodów. Puszkina sprowokować było łatwo, a jego status powodował, że chętnych do prowokacji znajdowało się wielu. Wyzwaniom takim sprzyjał też szorstki charakter poety oraz jego powszechnie znana pogarda dla stołecznej „śmietanki”. Tylko w czterech przypadkach rzeczywi­ście padły strzały, lecz nie została przelana ani jedna kropla krwi.

Wszystko to odbywało się w warunkach surowego zakazu pojedynkowania się (oficjalnie groziło za to dożywotne zesłanie na Syberię), choć władze najczę­ściej przymykały oczy na takie incydenty. Tyle że Puszkin figuro­wał na listach tajnej policji także jako wolnomyśliciel. Ostatecznie więc w 1820 r. poeta skandalista został zesłany na południe impe­rium. Dopiero w sierpniu 1826 r. świeżo ukoronowany cesarz Mi­kołaj I zwolnił Puszkina z zesłania i wezwał do Moskwy, gdzie odbył z nim kilkugodzinną rozmowę w cztery oczy. Poeta stał się po niej protegowanym cara, co dało olejne powody do zazdrości i nie­stworzonych plotek…

O opiece, jaką monarcha objął Puszkina, świadczy też fakt, że po feralnym pojedynku Miko­łaj I powiadomił śmiertelnie ran­nego poetę, że pokryje wszystkie jego długi (w wysokości ponad 120 tys. rubli, co stanowiło wów­czas równowartość 3-4 porząd­nych wsi razem z chłopami pańsz­czyźnianymi), zadba też o wdowę po nim i dzieci. Za swego rodzaju monarsze „epitafium” można uznać rozmowę cara z marszał­kiem Paskiewiczem, pod którego dowództwem poeta przez krótki czas służył na Kaukazie. „Szkoda Puszkina jako literata, akurat w tym czasie kiedy jego talent roz­kwitał. Ale człowiekiem on był złym” – stwierdził Paskiewicz. Mi­kołaj I odparł: „Całkowicie z tobą się zgadzam i ubolewam w tym przypadku nad przyszłością, nie zaś nad przeszłością”.