Jak zginęli ludzie z otoczenia władców biblijnego miasta Ur?

Najnowsze badania jednoznacznie wskazują, że wojownicy i służące pochowani, aby towarzyszyć w zaświatach władcom Ur, zginęli od ciosów w głowę, prawdopodobnie zadanych akadyjskim toporem.

  • MIEJSCE ZBRODNI Mezopotamskie miasto Ur znane ze Starego Testamentu, dzisiaj Tell el-Mukajjar, położone w dorzeczu Tygrysu i Eufratu na terenie obecnego Iraku
  • CZAS ZBRODNI Pomiędzy 2600 a 2450 r. p.n.e.
  • DOWODY RZECZOWE Szkielety z tzw. grobów królewskich z Ur
  • OFIARY Służące i wojownicy z królewskich dworów

Kiedy brytyjski archeolog Leonard Woolley zaczął w latach 20. XX wieku odkopywać Tell el-Mukajjar – starożytne Ur, postępy badań relacjonował na pierwszych stronach dziennik „Illustrated London News”. Opinię publiczną fascynowały mroczne tajemnice miasta, którego władcom, pochowanym w niezwykle wystawnych grobach królewskich, towarzyszyli ludzie zabici podczas pogrzebu i złożeni w grobowcach zamkniętych tuż po ceremonii.

Na Królewskim Cmentarzysku w Ur Woolley odkrył łącznie 2110 grobów, co najmniej drugie tyle zostało zniszczone przez późniejszą zabudowę. Wśród tysięcy grobów należących do zwykłych mieszkańców miasta 16 pochówków wyróżniało się bogactwem: złożeni w nich królowie i królowe zabrali ze sobą w zaświaty złotą i srebrną biżuterię, dzieła sztuki, elementy wyposażenia komnat, instrumenty muzyczne, ozdobne wozy wraz ze zwierzętami pociągowymi, a także sługi i wojowników. W jednym z grobowców ekipa Woolleya naliczyła aż 74 szkielety. Archeolodzy odkopali tysiące ludzkich szczątków, ale tylko kilkanaście z nich opisali i udokumentowali według standardów badań z początku XX w. Woolley zabrał do Europy 21 szkieletów i 10 czaszek, z których dwie trafiły do kolekcji University of Pennsylvania Museum of

Archaeology and Anthropology (Penn Museum).W pierwszych raportach z wykopalisk Woolley pisał, że szczątki zabitych w czasie pogrzebu sług były zniszczone: zgniecione przez ciężar ziemi, którą zasypano groby, i nie sposób ustalić przyczyny śmierci. Kiedy jednak w grobie oznaczonym symbolem PG 1237 odkopał zwłoki młodych kobiet z nietkniętymi skompli-kowanymi fryzurami, doszedł do wniosku, że służące wypiły jakąś bezboleśnie działającą truciznę, a zgon przypominał zapadanie w sen. Jego hipotezę zdawał się potwierdzać fakt, że koło każdej dziewczyny leżał kubek, a w jamie grobowej znaleziono również wielki kocioł, z którego służki mogły zaczerpnąć truciznę. 

Dopiero niedawno badacze z uniwersytetu w Pensylwanii postanowili powtórzyć badania szczątków z grobów królewskich z Ur. Było to możliwe dzięki temu, że Woolley zakonserwował niektóre z wydobytych czaszek (razem z żuchwami oraz zachowanymi ozdobami głowy bądź hełmami), zalewając je woskiem. Dwie czaszki przechowywane w kolekcji Penn Museum – kobiety w złotym diademie w kształcie liści oraz mężczyzny w brązowym hełmie – przebadano ponownie, wykorzystując aparat rentgenowski i tomograf komputerowy.

Obie czaszki są mocno spłaszczone, a ozdoby i elementy uzbrojenia dosłownie „wprasowane” w zgniecione kości. Całość utrzymuje jedynie warstwa wosku z czasów Woolleya. Badaczom udało się jednak potwierdzić płeć ich właścicieli, a także ustalić ich wiek: kobieta zginęła około 20. roku życia, a mężczyzna miał w chwili śmierci ok. 25–30 lat. Po raz pierwszy udało się też ustalić, jak zginęli.

Na obu czaszkach znaleziono charakterystyczne wgniecenia, które powstały w następstwie bardzo silnego uderzenia tępym narzędziem. Kobieta zginęła od pierwszego ciosu, mężczyzna został uderzony dwa razy. Badacze wykluczyli możliwość, że pęknięcia powstały już po pogrzebie pod wpływem nacisku ziemi w grobie. Ślady rozchodzą się promieniście od otworu średnicy ok. 30 mm; gdyby powstały pod naciskiem ziemi, rozchodziłyby się nieregularnie. Ba-dacze są zdania, że ciosy zadano tzw. toporem typu akadyjskiego; podobny odkryto w grobie PG689 na Cmentarzysku Królewskim w Ur.

Naukowcy zastanawiają się, jak to możliwe, że dziesiątki młodych osób w zdyscyplinowanych szeregach oczekiwały na okrutną śmierć i poddawały się jej bez śladów paniki. Przypuszczalnie mieszkańcy Ur 2,5 tys. lat p.n.e. uważali śmierć razem ze swoimi władcami za wielki honor. Kiedy zaczynali służbę na królewskim dworze, wiedzieli już, co ich spotka.

Czaszka kobiety z Ur pokazuje też osobliwą próbę zakonserwowania zwłok. Na zewnętrznej powierzchni kości zaobserwowano rozwarstwienie i złuszczenie struktury kostnej – wynik działania wysokiej temperatury. Zwłoki zostały prawdopodobnie upieczone albo uwędzone, żeby powstrzymać proces rozkładu. Podobne ślady znaleziono też na innych kościach z Ur, nie tylko z grobów królewskich, ale także ze zwykłych pochówków. Metodę konserwacji zwłok za pomocą wysokiej temperatury stosowano również w innych miejscach starożytnego Bliskiego Wschodu, np. w Qatna (Tell Mishrife) niedaleko Homs w Syrii oraz w Nim-rud, starożytnym Kalchu/Kalah, położonym na terenie dzisiejszego Iraku. W tym miejscu w VIII w. p.n.e. przez wiele godzin w temperaturze 150–200 stopni Celsjusza „pieczono” zwłoki neoasyryjskiej królowej Atalii, żony Sargona II.

Badania tomografem komputerowym pokazały też, że pomiędzy kośćmi czaszki kobiety zakumulowały się miniaturowe metaliczne granulki. Są to pozostałości siarczku rtęci używanego w starożytności ze względu na właściwości konserwujące. Dopiero po zabiegach w wysokiej temperaturze i w rtęci zwłoki ubierano w odświętne szaty, przyozdabiano i układano w grobach.


WYNIKI ŚLEDZTWA

Najnowsze badania jednoznacznie wskazują, że wojownicy i służące pochowani, aby towarzyszyć w zaświatach władcom Ur, zginęli od ciosów w głowę, prawdopodobnie zadanych akadyjskim toporem. Ponieważ badane czaszki kobiety i mężczyzny pochodzą z dwóch różnych grobów, możemy przypuszczać, że cios toporem był powszechnie spotykaną metodą uśmiercania sług podczas pogrzebów. Śmierć ludzi z otoczenia władców stanowiła prawdopodobnie część trwającego wiele dni rytuału pogrzebowego, w którego skład wchodził też uroczysty bankiet oraz popisy muzyków.