Duch II wojny światowej wraca na niebo
Pod koniec II wojny światowej, gdy niebo nad Pacyfikiem rozbrzmiewało od huku walk powietrznych, nowy pretendent szykował się do lotu. Mitsubishi A7M Reppū, zaprojektowany jako następca legendarnego A6M Zero, miał oferować lepszą prędkość, zwrotność i siłę ognia. Jednak mimo ogromnego potencjału Reppū nigdy nie trafił do walki, bo jego rozwój został zatrzymany przez problemy produkcyjne oraz postępy aliantów w kampanii wojennej. W efekcie do końca konfliktu Japonii udało się stworzyć zaledwie kilka prototypów, a sam projekt przeszedł do historii jako jedno z największych “co by było, gdyby”.
Czytaj też: Przełomowa broń mikrofalowa USA. Efekty są zdumiewające


Dziś nazwa Reppū powraca, ale nie jako wspomnienie przeszłości, ale jako symbol nowego etapu w historii japońskiego lotnictwa. To bowiem właśnie ta nazwa ma przypaść nowemu myśliwcowi szóstej generacji, który Japonia rozwija wspólnie z Wielką Brytanią i Włochami w ramach programu Global Combat Air Programme (GCAP). Jest to więc jednocześnie hołd dla przeszłości i zapowiedź ambitnej przyszłości.
Dziedzictwo oryginalnego Reppū
Oryginalny Mitsubishi A7M Reppū, którego nazwa oznacza Silny Wiatr, miał przewyższać swojego poprzednika — A6M Zero. Wszystko dzięki potężniejszemu silnikowi, większej rozpiętości skrzydeł i lepszej zwrotności. To m.in. tymi cechami miał przywrócić Japonii przewagę w powietrzu. Projekt nękały jednak opóźnienia, problemy z silnikami oraz zniszczenia fabryk w wyniku bombardowań alianckich. Ostatecznie zbudowano jedynie dziewięć egzemplarzy, a sam samolot nigdy nie trafił do masowej produkcji ani walki.
Czytaj też: HIMARS z tajną bronią. Amerykanie stworzyli coś niewyobrażalnego

Oto jednak nowy Reppū powstaje w pocie czoła inżynierów, którzy określają go roboczą nazwą F-3. Samolot ten ma zastąpić m.in. Eurofightery Typhoon oraz japońskie Mitsubishi F-2, a jego wejście do służby planowane jest na około 2035 rok. Projekt ten łączy potencjał firm takich jak BAE Systems, Mitsubishi Heavy Industries i Leonardo, co pozwala połączyć różne doświadczenia i potrzeby trzech państw w jednym, przełomowym projekcie. Najważniejsze cechy nowego myśliwca? Zwiększony zasięg i udźwig (ponad 4536 kg wewnątrz kadłuba, czyli dwa razy więcej od F-35) oraz szereg zaawansowanych technologii, bo połączenia stealth, sztucznej inteligencji, fuzji sensorów oraz możliwości działania bezzałogowego lub w kooperacji z rojami dronów.
Reppū jako świadectwo mrocznych czasów w historii Japonii
Pozostaje więc pytanie – czy aby na pewno wskrzeszenie nazwy Reppū w japońskich siłach powietrznych było dobrym pomysłem? Część urzędników japońskiego Ministerstwa Obrony obawia się już teraz, że nawiązanie do myśliwca z czasów wojennych może przywoływać skojarzenia z militarną przeszłością, co mogłoby być niezgodne z powojennym, pacyfistycznym wizerunkiem Japonii. Zwolennicy nazwy podkreślają jednak, że chodzi tu o technologiczne ambicje oraz łączenie dziedzictwa z przyszłością, a nie gloryfikowanie militarnej przeszłości.


Czytaj też: 600 mm grozy. Stworzyli hybrydę artylerii i pocisku balistycznego z ambicjami jądrowymi
Potencjalny powrót nazwy Reppū (pomysł ciągle jest analizowany) to więc coś więcej niż decyzja o nazwie. To symboliczny most między przeszłością a przyszłością, między niespełnionym potencjałem z czasów II wojny światowej a ambitną wizją nowoczesnego lotnictwa. Wraz z rozwojem GCAP nowy Reppū może stać się ikoną technologii, współpracy międzynarodowej i redefinicji japońskiej siły powietrznej na XXI wiek.