Japońskie miasto wprowadza limit na smartfony. Celem poprawa zdrowia obywateli

W japońskim mieście Toyoake w prefekturze Aichi powstaje niezwykłe prawo, które ma na celu poprawę zdrowia i dobrostanu mieszkańców. Lokalny rząd zamierza wprowadzić w życie rozporządzenie ograniczające korzystanie ze smartfonów do zaledwie dwóch godzin dziennie poza obowiązkami szkolnymi i zawodowymi. Choć regulacja ma charakter niewiążący i nie przewiduje kar za jej nieprzestrzeganie, stanowi ważny sygnał w debacie na temat wpływu technologii na zdrowie, zwłaszcza w kontekście dzieci i młodzieży.
Fot. Unsplash, camilo jimenez

Fot. Unsplash, camilo jimenez

Pionierskie rozporządzenie bez kar. Japońskie miasto stawia na świadomość i budowanie zdrowych nawyków

Czy można wyobrazić sobie dzień bez sięgania po smartfona? Dla większości z nas to niemal niemożliwe, ale japońskie miasto Toyoake postanowiło zmierzyć się z tym wyzwaniem. Władze lokalne przygotowują nietypowe zalecenie, które może zmienić codzienne nawyki tysięcy mieszkańców. To nie jest kolejny suchy przepis administracyjny, ale próba realnego wpływu na jakość życia społeczności. W kraju, gdzie młodzież spędza online średnio pięć godzin dziennie, takie działania wydają się wręcz konieczne. Czy jednak dobrowolne ograniczenia mają szansę powodzenia?

Czytaj też: Ból pleców nie daje ci żyć? Spróbuj psychoterapii, przynosi zaskakująco dobre efekty

Projekt rozporządzenia, który zostanie przedstawiony lokalnemu zgromadzeniu do 1 października 2025 roku, koncentruje się przede wszystkim na najmłodszych mieszkańcach. Jego celem jest uświadomienie rodzicom i dzieciom negatywnych skutków nadmiernego korzystania z urządzeń cyfrowych, w szczególności w godzinach wieczornych. Zgodnie z planem, uczniowie szkół podstawowych mieliby odkładać smartfony po godzinie 21:00, a uczniowie szkół średnich i starsi – po 22:00.

Chcemy, aby rozporządzenie stanowiło okazję do zastanowienia się nad sposobem korzystania ze smartfonów — tłumaczy przedstawiciel władz Toyoake.

Ustalone godziny nie są przypadkowe, ponieważ mają chronić kluczowy dla rozwoju czas na sen. Wiele osób ma w zwyczaju przeglądanie mediów społecznościowych, oglądanie filmów czy czytanie wiadomości na telefonie tuż przed pójściem spać. Chociaż wydaje się to relaksujące, ma to bardzo negatywny wpływ na jakość snu. Głównym winowajcą jest niebieskie światło emitowane przez ekrany smartfonów. Zaburza ono naturalny rytm dobowy organizmu, oszukując mózg i sprawiając, że myśli, iż wciąż jest dzień. Zwiększa produkcję kortyzolu (hormonu stresu), a jednocześnie hamuje wydzielanie melatoniny, hormonu odpowiedzialnego za regulację snu. W rezultacie trudniej jest zasnąć, a sen staje się płytszy i mniej regenerujący. Zamiast sięgać po smartfon, lepiej wybrać relaksujące zajęcia, takie jak czytanie tradycyjnej książki, słuchanie uspokajającej muzyki lub medytacja. Dbanie o “higienę snu” to klucz do lepszego samopoczucia i zdrowia.

Czytaj też: Poranna kawa to więcej niż myślisz. Nauka potwierdza zaskakujące działanie kofeiny

Właśnie to ma na celu japoński projekt – zwiększenie świadomości, a tym samym nauczenie zdrowych nawyków, zwłaszcza u młodych osób. Choć elektronika jest nieodzowna we współczesnym świecie, to nadmierne korzystanie z mediów społecznościowych i platform streamingowych może negatywnie wpływać na zdrowie i relacje rodzinne. Projekt trafi pod obrady lokalnego zgromadzenia między 26 sierpnia a 1 października 2025 roku. Jeśli uzyska akceptację radnych, wejdzie w życie już 1 października. Władze planują współpracę ze szkołami i rodzicami w promowaniu takiego rozwiązania. To podejście wydaje się rozsądne — zamiast nakazów i kontroli stawia na budowanie świadomości.

Cała sprawa może stać się interesującym testem — czy społeczeństwo jest gotowe na samoregulację w kwestii używania technologii? Toyoake ma być pierwszym, ale z pewnością nie ostatnim miastem, które zmierzy się z tym wyzwaniem. W dobie narastających obaw o wpływ ekranów na nasze zdrowie psychiczne, takie lokalne inicjatywy mogą zyskiwać na popularności, choć ich realna skuteczność pozostaje pytaniem otwartym.  W Japonii może się to udać, choć raczej wątpię, by w innych krajach, takich jak Polska, podobne „zakazy” mogły mieć rację bytu. Oczywiście nadal edukacja na ten temat jest bardzo istotna, bo nawet jeśli na sto osób jedna czy dwie zaczną wcielać je w życie, to już sukces.