Specjaliści szacują, w nadchodzących dekadach liczba cierpiących na ból pleców będzie rosła, zwłaszcza gdy mówimy o dolnej części – lędźwiowym odcinku kręgosłupa i stawach krzyżowo-biodrowych. To niepokojąca perspektywa, zwłaszcza że dotychczasowe metody leczenia (terapia manualna, stymulacja zmianami temperatury, impulsami elektrycznymi, fala uderzeniowa, blokowania bólu falami radiowymi itp.) często przynoszą jedynie krótkotrwałą ulgę. Leki przeciwbólowe i przeciwzapalne zaś mają szereg efektów ubocznych i również nie sprawiają, że ból pleców odejdzie na zawsze po zakończeniu terapii.
Być może odpowiedź kryje się nie w farmakoterapii i zabiegach, ale w naszej psychice. Nie od dziś wiadomo, że techniki relaksacyjne nie tylko koją zszargane nerwy, ale też redukują napięcie mięśni i ból pleców. Naukowcy z Australii przeprowadzili ciekawy test – porównali konwencjonalne metody leczenia z… psychoterapią.
Czytaj też: Krople do oczu zamiast okularów do czytania. Pierwszy produkt niebawem wejdzie na rynek USA
Terapia poznawczo-funkcjonalna redukuje ból pleców
Najnowsze australijskie badania dają pewne nadzieje na opracowanie całkowicie nieinwazyjnego sposobu na ból pleców. Naukowcy przyjrzeli się terapii poznawczo-funkcjonalnej, która w warunkach kontrolowanych wykazuje niecodzienne właściwości. Ten rodzaj terapii (Cognitive Functional Therapy, CFT) skupia się na zrozumieniu bólu i kontroli przez podejmowanie odpowiednich działań. Można o niej pomyśleć jak o nauce wsłuchiwania się w swoje ciało i jego potrzeby.
Holistyczny model CFT łączy aspekty poznawcze (schematy myślowe) z działaniem funkcjonalnym (ruchy ciała). Dzięki poznaniu przyczyn bólu i bodźców, które mu sprzyjają, osoba leczona może zmienić styl życia i sposób myślenia. Można nauczyć się unikać przyczyn bólu i szybciej sobie z nim radzić, by ból pleców nie wkradał się do codziennego życia.
Badanie RESTORE objęło niemal 500 osób cierpiących na przewlekły, wyniszczający ból pleców. Ochotnicy, których „łupie w krzyżu”, zostali podzieleni na trzy grupy: poddana konwencjonalnym terapiom, terapii poznawczo-funkcjonalnej oraz terapii poznawczo-funkcjonalnej w połączeniu z biofeedbackiem – treningiem z sensorami ze sprzężeniem zwrotnym, co miało nauczyć leczonych świadomie reagować na odpowiedzi fizjologiczne organizmu, między innymi na stres.
Przez trzy lata obserwowano efekty trzech rodzajów terapii, prowadzonych równolegle na losowo wybranych uczestnikach badania. Wyniki okazały się zaskakująco stabilne – u większości pacjentów korzystających z CFT, czyli terapii poznawczo-funkcjonalnej, poprawa utrzymywała się na podobnym poziomie przez cały okres obserwacji. Co szczególnie istotne, nowoczesna psychoterapia okazała się stosunkowo mało obciążająca dla pacjentów. Średnio wymagała zaledwie siedmiu sesji, co stanowi znaczącą różnicę w porównaniu z długotrwałymi programami rehabilitacyjnymi, które mogą ciągnąć się latami.
Czytaj też: Roboty medyczne to nie science fiction. Wykonały już tysiące operacji w naszych szpitalach
W dwóch kluczowych obszarach – ograniczeniu aktywności fizycznej i natężeniu bólu – terapia poznawczo-funkcjonalna wyraźnie przewyższyła standardowe podejście. W skali oceniającej dysfunkcję ruchową (RMDQ) samodzielna CFT dała średnią poprawę o 3,5 punktu, a wersja z biofeedbackiem o 4,1 punktu w porównaniu z konwencjonalnym leczeniem.

Jeśli chodzi o odczuwanie dolegliwości, tutaj również odnotowano znaczące różnice. W jedenastostopniowej skali natężenia bólu (NRS) pacjenci poddani samej CFT zgłaszali poprawę o 1 punkt, a ci z dodatkiem biofeedbacku o 1,5 punktu. Co ważne, efekty te nie słabły przez cały trzyletni okres obserwacji.
To może być zaskoczenie, ale dodanie biofeedbacku nie przyniosło znaczących statystycznie korzyści w terapii bólu. Naukowcy uznali, że różnice między grupą stosującą samą CFT a tą z dodatkowym monitoringiem były minimalne. To podważa zasadność komplikowania terapii dodatkowym sprzętem.
Najbardziej obiecujący, aspektem CFT jest stabilność rezultatów. Niemal połowa pacjentów korzystających z terapii poznawczo-funkcjonalnej z biofeedbackiem (49 proc.) i 43 proc. z samej terapii utrzymało poprawę poniżej progu uznawanego za powrót do zdrowia przez całe trzy lata. Dla porównania, w grupie standardowego leczenia udało się to tylko 17 proc. osób.
Pora zmienić myślenie o bólu
Te wyniki pokazują, że możemy nauczyć się lepiej czuć własne ciała i kontrolować ból, w tym ograniczający wielu z nas ból pleców. Leczenie z użyciem CFT może potencjalnie zmniejszyć społeczne obciążenie związane z przewlekłym bólem pleców – kilka spotkań terapeutycznych zamiast przyjmowania leków przez lata, powtarzania kosztownych zabiegów albo przeprowadzania operacji o niepewnych skutkach to bardzo atrakcyjna perspektywa.
Czytaj też: Sposób na zdrowy mózg: aktywność fizyczna, ale z umiarem
Przy tym CFT jest stosunkowo bezpieczna, a rozwinięcie sposobów na samodzielne radzenie sobie z bólem znacznie zwiększy komfort życia cierpiących na ból pleców. Dzięki temu powinna się zmniejszyć liczba wizyt u reumatologów, ortopedów i fizjoterapeutów, a także liczba zwolnień lekarskich. Osoby te zaś będą mogły wrócić do aktywności fizycznej i zadbać o inne aspekty swojego zdrowia.
Miejmy nadzieję, że jeśli metoda zostanie wprowadzona do europejskiego kanonu leczenia, NFZ nie przejdzie obojętnie obok potencjalnych oszczędności.