Przecież zaledwie 8 października obiekt przemknął obok Słońca w odległości zaledwie 49 mln km – bliżej niż Merkury. Większość komet nie wytrzymuje tak bliskiego spotkania z naszą gwiazdą, jednak C/2025 K1 ATLAS wydawała się być wyjątkiem. Astronomowie z ulgą obserwowali, jak obiekt oddala się od naszej gwiazdy w pozornie nienaruszonym stanie. Nikt nie spodziewał się, że destrukcja nastąpi dopiero teraz, już po najtrudniejszym etapie podróży.
Kometa C/2025 K1 ATLAS jeszcze przeleci blisko Ziemi
Badacze z Obserwatorium Asiago potwierdzili istnienie co najmniej dwóch głównych fragmentów, których centra dzieli ok. 2000 km. Pomiędzy nimi pojawił się też trzeci, mniejszy i słabszy kawałek. Kolejne noce obserwacyjne pokazują, jak szczątki systematycznie oddalają się od siebie, rozpraszając w przestrzeni kosmicznej.
Czytaj też: Kometa C/2025 K1 (ATLAS) przetrwała i zmieniła kolor. Niezwykłe zjawisko na niebie
Francesco Ferrigno z Obserwatorium Asiago miał niebywałe szczęście uchwycić to niezwykłe wydarzenie dokładnie w momencie jego trwania. Tej samej nocy udało mu się również sfotografować czerwoną zorzę polarną – rzadkie zjawisko na włoskich szerokościach geograficznych, spowodowane intensywnymi rozbłyskami słonecznymi. Ten zbieg kosmicznych okoliczności sprawił, że noc stała się wyjątkowo bogata w astronomiczne atrakcje.
Równie fascynujący jest materiał opublikowany przez The Virtual Telescope Project, który pokazuje ewolucję komety między 12 a 13 listopada. Na animacji wyraźnie widać, jak fragmenty rozprzestrzeniają się w wewnętrznej komie, tworząc dramatyczny obraz destrukcji. Gianluca Masi z projektu zapowiedział dalsze monitorowanie losów rozproszonych szczątków.

Warto zrozumieć, że rozpad nie był przypadkowym zdarzeniem. Choć fragmentacja nastąpiła 10 listopada, jej przyczyny sięgają wcześniejszych tygodni. Kiedy kometa przeszła przez peryhelium na początku października, znajdując się zaledwie 0,33 j.a. od Słońca, intensywne promieniowanie spowodowało gwałtowny wzrost temperatury zarówno powierzchniowych, jak i wewnętrznych warstw. Można to porównać do podgrzewania kostki lodu – pęka ona od środka, zanim całkowicie się stopi.
Kometa ma przed sobą jeszcze jeden znaczący moment. 24 listopada minie Ziemię w odległości 60 mln km – będzie to najbliższy punkt jej podróży względem naszej planety. Powinna być widoczna z Półkuli Północnej w pobliżu Wielkiej Niedźwiedzicy, choć fragmentacja prawdopodobnie znacząco wpłynie na jej jasność. Zamiast pojedynczego jasnego obiektu, obserwatorzy mogą zobaczyć kilka słabszych punktów świetlnych.
To może być nasze ostatnie spojrzenie na C/2025 K1 ATLAS. Kometa porusza się po otwartej, hiperbolicznej orbicie, co oznacza, że po tym przelocie prawdopodobnie opuści Układ Słoneczny na zawsze, stając się obiektem międzygwiezdnym. Jej podróż wiedzie w głąb kosmicznej przestrzeni, daleko poza granice naszego systemu planetarnego.
Dla środowiska naukowego rozpad komety stanowi niepowtarzalną okazję badawczą. C/2025 K1 ATLAS należy do komet dynamicznie nowych – pochodzi z Obłoku Oorta i jest to jej pierwsze zbliżenie do Słońca w historii. Oznacza to, że materiał, z którego jest zbudowana, pozostawał praktycznie niezmieniony od momentu powstania Układu Słonecznego ok. 4,6 mld lat temu. To prawdziwa kapsuła czasu z epoki, gdy nasze planety dopiero się formowały.
Rok 2025 zapisze się w historii astronomii jako wyjątkowo bogaty w obserwacje komet. K1 ATLAS była częścią magicznego trio zielonych komet, obok C/2025 R2 SWAN i C/2025 A6 Lemmon. Ta ostatnia okazała się najjaśniejszą kometą roku, zachwycając obserwatorów na całym świecie. Choć nie mieliśmy wielkiej komety pokroju Hale-Bopp z 1997 r., to 2025 z pewnością nie rozczarował miłośników nocnego nieba.
Do tego doszedł jeszcze 3I/ATLAS – trzeci znany obiekt międzygwiezdny przelatujący przez nasz Układ Słoneczny. To pokazuje, jak bardzo nasza zdolność do wykrywania i śledzenia kosmicznych wędrowców wzrosła w ostatnich latach. Nowoczesne systemy monitoringu nieba, takie jak program ATLAS, który odkrył K1 w maju 2025 r., zmieniają sposób, w jaki obserwujemy kosmos.
Teraz, gdy kometa rozpadła się na fragmenty, stała się może mniej spektakularna wizualnie, ale o wiele bardziej interesująca z naukowego punktu widzenia. W ciągu najbliższych dni astronomowie będą kontynuować obserwacje, śledząc jak poszczególne kawałki ewoluują i oddalają się od siebie. Każde zdjęcie, każdy pomiar to cenny materiał badawczy, który pomoże zrozumieć nie tylko tę konkretną kometę, ale całą klasę obiektów przybyłych z najdalszych zakątków Układu Słonecznego.