Kto wrobił lemingi?

Zwierzęta te stały się symbolem bezmyślności i skłonności samobójczych. Czemu? Z powodu mistyfikacji, której wiele lat temu dopuściło się studio Walta Disneya!

Pierwsze skojarzenie ze słowem „lemingi” – pomijając tezy głoszone przez niektórych polskich publicystów – najczęściej brzmi mniej więcej: „takie dziwne chomiki, które masowo popełniają samobójstwa”. Co w tym stwierdzeniu jest prawdziwe? „Nic. To od początku do końca mit. Sądzę, że jego ogromną popularność zawdzięczamy filmowi dokumentalnemu Disneya z lat 50. XX w.” – uważa biolog Thomas McDonough z Department of Fish and Game na Alasce. Większość z was zapewne nie widziała „Białych pustkowi” („White Wilderness”). Jednak znajdującą się w tym filmie scenę, która przeszła do klasyki filmu dokumentalnego, z łatwością można obejrzeć w internecie.

Zobacz fragment filmu “Białe pustkowia” z 1958 roku:

Masakra co cztery lata 

Widzimy w niej setki sympatycznych gryzoni skaczących do Oceanu Arktycznego z wysokiego klifu w Norwegii. Większość zwierzątek tonie, co kamera skrzętnie filmuje. Narrator mówi ze smutkiem, że lemingi odczuwają tak przemożną potrzebę migracji, iż usiłują się przedostać przez wodę, a jeśli akwen okaże się zbyt duży, tracą siły i giną. W 1958 r. „Białe pustkowia” nagrodzono Oscarem jako najlepszy obraz dokumentalny. Twórców filmu zafascynowały 10-centymetrowe gryzonie z rodziny chomikowatych, żyjące w północnej Europie, Azji i Ameryce Północnej. Ich populacja zmienia się w charakterystycznym cyklu. Regularnie co trzy–cztery lata liczba lemingów gwałtownie rośnie, a potem spada na łeb, na szyję.

Kiedy górskie łąki, które są zazwyczaj ich domem, stają się zbyt ciasne dla mnożących się gryzoni, duże ich grupy rozpoczynają wędrówkę w doliny, poszukując miejsc do zasiedlenia. Niekiedy migrują na naprawdę duże odległości, przemierzając ponad 15 km dziennie. Wiele z nich nie wytrzymuje takiego tempa i pada ze zmęczenia. Widywano je biegnące po lodzie w odległości 55 km od brzegu. Jeśli zaś napotkają wodę, starają się przez nią przepłynąć. Jednak nie potrafią ocenić odległości, a ponieważ są mało odporne na zimno i w wodzie mogą pokonać dystans nie większy niż 200 metrów, zazwyczaj masowo toną. Owszem, jest to dramatyczne, ale nie bardziej niż śmierć ptaków podczas corocznych migracji.

Lemingami nie kieruje ślepy instynkt, każący im skakać z wysokiej skały, tak jak to pokazano w filmie Disneya. Ta scena od początku do końca została sfabrykowana. Skąd jednak w ogóle pomysł, że lemingi popełniają samobójstwa?

„Disney tego nie wymyślił. Po prostu skorzystał z historii od dawna opowiadanych sobie przez ludzi. Zafałszował istotę przemieszczania się zwierząt, malując własny scenariusz, ale tkwi w nim ziarno prawdy. Stąd tak wielka popularność tego mitu” – twierdzi Thomas McDonough. Dziwne opowieści związane z lemingami pojawiły się już w dokumentach z 1530 r.; geograf Zeigler ze Strasburga donosił wówczas, że ogromna liczba gryzoni, których opis pasuje do lemingów, spadła z nieba podczas wielkiej burzy, zaś po wiosennych roztopach wiele tych zwierząt znaleziono martwych.

Jednak gryzonie popełniające zbiorowe samobójstwo to co innego. Ten motyw pojawił się po raz pierwszy w 1951 r. na kartach powieści science fiction „The Marching Morons” (Maszerujący idioci) autorstwa Cyrila M. Kornblutha. W 1955 r. podobne sceny znalazły się w komiksie „Leming z medalionem”, wydrukowanym w magazynie „Uncle Scrooge Adventures”, traktującym o przygodach skąpego wuja Kaczora Donalda. Na podstawie tego komiksu powstał z kolei jeden z odcinków animowanego serialu „Kacze opowieści”. „Białe pustkowia” jedynie wzmocniły wiarę w to, co ludzie już od dawna sobie opowiadali – ale zrobiły to w wyjątkowo paskudny sposób.

 

Anatomia manipulacji

W 1982 r. dziennikarze kanadyjskiego programu „The Fifth Estate”, emitowanego na kanale CBC Television, oskarżyli twórców filmu o okrucieństwo wobec zwierząt. Wykazali, że klify pokazane w filmie nie leżą w Norwegii, ale w Kanadzie. Co gorsza, lemingi wcale nie wskakiwały do wody dobrowolnie, ale były do tego zmuszane przez filmowców! W ten sposób zabili oni dziesiątki tych zwierząt. A zaproszony do studia znawca lemingów stwierdził, że niektóre widoczne na filmie zwierzęta należą do gatunków, które w ogóle nie migrują. Śledztwo przeprowadzone rok później przez Briana Vallee, producenta z CBC, wykazało inne kompromitujące szczegóły.

„Białe pustkowia” były kręcone w kanadyjskim stanie Alberta, poza obszarami naturalnie zamieszkiwanymi przez lemingi. Pracownicy studia Walta Disneya kupili zwierzęta od inuickich dzieci ze stanu Manitoba, leżącego ok. 1000 km dalej na wschód. Sceny pokazujące skoki lemingów do wody nakręcono z udziałem zaledwie kilkudziesięciu gryzoni, które wpędzano na pokryty śniegiem stół obrotowy (działający na takiej samej zasadzie jak obrotowe tace w restauracjach) i filmowano z wielu kamer. Mistyfikację przygotował James R. Simon, szef ekipy operatorów filmujących tę sekwencję. Studio Disneya zaprzeczyło, jakoby wiedziało o tych praktykach.

Cykl życia i śmierci

Wróćmy jednak do nauki. Dlaczego populacja lemingów cyklicznie rośnie ponad miarę, a potem ociera się o granicę wyginięcia? Naukowcy od dawna nad tym debatowali. W roku 2003, po 15 latach obserwacji tych gryzoni na Grenlandii, doszli do wniosku, że lemingowe cykle są ściśle powiązane z aktywnością drapieżników: sowy śnieżnej, gronostaja, morskiego ptaka o nazwie wydrzyk i lisa polarnego, zwanego pieścem. „Wcześniej sądzono, że w grę może wchodzić wiele przyczyn, takich jak dostępność pokarmu czy wahania klimatu. My możemy to wyjaśnić tylko jednym czynnikiem. I to jest naprawdę zaskakujące” – tak skomentował wyniki badań ich współautor dr Olivier Gilg, ekolog z Uniwersytetu w Helsinkach w Finlandii.

Polujące na lemingi drapieżniki również mają swoje cykle populacyjne. Para sów śnieżnych w okresie największego zagęszczenia tych gryzoni jest w stanie przynieść młodym do gniazda nawet 50 sztuk dziennie. Liczba sów gwałtownie wtedy rośnie, podobnie jak liczebność gronostajów, wydrzyków czy lisów polarnych. W konsekwencji jednak kurczy się populacja lemingów, więc wkrótce liczba drapieżników także spada. I tak co cztery lata. Na Syberii rosyjscy naukowcy zaobserwowali podobną zależność pomiędzy liczbą lemingów a drapieżnych ptaków z rodziny siewkowatych. Tam cykl trwa jednak trzy lata. Podobne wahania pojawiają się u innych gatunków, m.in. u rysiów, wilków, łosi, jarząbków cieciorników, zajęcy amerykańskich czy szarańczy. Lemingi nie są więc jakimś wyjątkiem w świecie przyrody – podlegają jej prawom tak samo jak inne stworzenia.

A że przylgnęło do nich określenie bezmyślni samobójcy? Duża w tym zasługa nie tylko disneyowskiego filmu, ale też i tych, którzy podchwycili ten wątek. W 1985 r. ukazał się spot reklamowy firmy Apple, zatytułowany „Lemmings”, który pokazywał ludzi w strojach biznesowych, z zawiązanymi oczami, idących gęsiego w stronę urwiska i spadających z niego kolejno. Sześć lat później na rynku ukazała się logiczno-zręcznościowa gra komputerowa pod tym samym tytułem, w której zadaniem gracza było uratowanie stworzonek przed bezmyślnym wpadnięciem w dziurę, do kwasu itd. A przecież prawdziwe lemingi to wspaniałe zwierzaki, dobrze radzące sobie w trudnych warunkach, sprytnie unikające drapieżników, a w razie potrzeby dzielnie stające z nimi do walki…