Jak polscy archeolodzy uratowali skarb Majów. Znaleźli go na ścianie 300-letniego domu

Nie tylko w archeologii śródziemnomorskiej polscy badacze dokonują niesamowitych odkryć. Przypominamy historię o tym, jak nasi naukowcy zdobyli fundusze i zakonserwowali skarb Majów: zapomniane unikalne malowidła.
Jak polscy archeolodzy uratowali skarb Majów. Znaleźli go na ścianie 300-letniego domu

Kiedy w 2003 r. Lucas Asicona Ramirez naprawiał uszkodzony dach swojego starego domu w gwatemalskim mieście Chajul, postanowił usunąć grube warstwy nakładanego co jakiś czas tynku. Nie spodziewał się, że znajdzie pod spodem jedne z najbardziej unikalnych malowideł Ameryki Środkowej. Po latach badań i konserwacji, międzynarodowa ekipa uczonych kierowana przez dr. hab. Jarosława Źrałkę z Uniwersytetu Jagiellońskiego opisała ten niezwykły skarb w 2020 r. w czasopiśmie „Antiquity”.

Malowidło Majów odkryte przez Polaków. Co przedstawia? 

Malowidła znajdują się na ścianach północnej, wschodniej i zachodniej centralnego pokoju, chociaż badacze są nieomal pewni, że wcześniej zdobiły wszystkie cztery ściany. Najlepiej zachowana i jednocześnie najbardziej interesująca scena zdobi ścianę zachodnią. Przedstawia karła podążającego za dwoma muzykantami, do których podchodzi czwarty mężczyzna.

Jeden z muzyków trzyma flet lub chirimía (drewniany instrument przypominający obój), instrumenty popularne do dzisiaj na terenie Gwatemali. Drugi gra na wielkim bębnie, uderzając w niego pałeczkami o zaokrąglonych główkach.

Nad ich głowami zachowały się litery tworzące wyraz CADORES, prawdopodobnie część słowa trocadores, muzykanci. Zbliżający się do nich z prawej strony mężczyzna, prawdopodobnie tancerz, trzyma w jednym ręku zieloną butlę, a w drugim – krótką czarną pałeczkę, być może berło vara używane kiedyś i dziś przez lokalnych przedstawicieli władz.

Fascynujący jest fakt, że muzycy mają stroje w stylu hiszpańskim: krótkie płaszczyki spięte na jednym ramieniu, kaftany z bufiastymi rękawami, szerokie pasy i obcisłe spodnie lub rajtuzy. Tancerz nosi jednak ubranie bardziej inspirowane odzieniem Indian: pelerynę lub płaszcz z piór, koszulę ze zwisającymi troczkami u rękawów i długi płaszcz z wizerunkiem białego ptaka, a także dekoracyjne nakrycie głowy.

Scena na gorzej zachowanej ścianie północnej stanowi zapewne kontynuację poprzedniej. Dziesięć namalowanych tam postaci też nosi indiańsko-europejskie ubrania i ozdoby. Wyjątek stanowi dwóch siedzących mężczyzn, odzianych w stroje przypominające skóry jaguara i nakrycia głowy z rogami.

Również na ścianie północnej pojawia się postać karła, i to aż dwa razy. Badacze uważają, że może być to ten sam mężczyzna ukazany w trzech różnych scenach rytualnego tańca.

fot. Jarosław Źarłka / Robert Słaboński

Malowidła zostały wydatowane metodą 14C na koniec XVII lub początek XVIII w. Analiza pigmentu pokazała, że techniki malarskie nie zmieniły się od czasów prekolumbijskich. Zastosowano w nich kolory typowe dla Majów sprzed czasów konkwisty, m.in. biel (uzyskiwaną z wapna), czerń (z sadzy), ochrę, czerwoną glinę i tzw. majański błękit (z inygo i pałygorskitu).

Z kolei ścianę wschodnią zdobią dwa wazony z kwiatami, zapewne jednak o wiele młodsze od malowideł z muzykantami.

Skarb Majów  

Odkryte dzieła w unikalny sposób pokazują stopienie się kultur europejskiej i indiańskiej. Po hiszpańskim podboju terytorium dzisiejszej Gwatemali w 1530 r. zaczęła się intensywna ewangelizacja ludności, prowadzona głównie przez dominikańskich mnichów. Mieszkańców mniejszych osiedli przesiedlono do trzech dużych osad: Nebaj, Chajul i Cotzal, aby łatwiej ich kontrolować.

Jednak przyjechało tam niewielu europejskich mnichów, więc do założonych przez Hiszpanów religijnych stowarzyszeń cofradias, do których należało propagowanie kultu katolickich świętych, wstępowali głównie Indianie. Lokalne zwyczaje zaczęły mieszać się z oficjalnymi zwyczajami i prawami narzuconymi przez kolonizatorów, a tradycje Majów okazały się równie silne jak nowa religia.

Zastanawiające, że tak niezwykłe malowidła powstały na ścianach prywatnego domu, a nie w miejscu religijnego kultu, np. w kościele. Polscy badacze, w rozmowach z mieszkańcami Chajul ustalili, że domy z malowidłami należały przez stulecia do ważnych członków lokalnych społeczności, zazwyczaj właśnie członków cofradias.

Znaczenie malowidła 

Przed wojną domową w Gwatemali, trwającą od 1960 do 1996 r., w samym Chajul znajdowało się 10 takich stowarzyszeń, jednak liczba ta zmalała w XXI w. Ich członkowie zajmowali się m.in. organizacją świąt religijnych, zarówno tych katolickich, jak mających korzenie w majańskim kalendarzu prekolumbijskim i przedhiszpańskich kultach rolniczych. Malowidła na ścianach domów być może pokazują więc to, co naprawdę odbywało się w środku.

Chajul było ważnym ośrodkiem jeszcze przed pojawieniem się Hiszpanów, miało nawet dynastię własnych królów. Jednak dzisiaj centrum starożytnego miasta leży pod nowożytnym, co bardzo utrudnia zbadanie przeszłości. Populacja Majów liczy obecnie ok. 8 mln ludzi, większość z nich (około 6,2 mln) mieszka na terenie Gwatemali.

Stare tradycje są tam nadal żywe, a domów z malowidłami jest w Chajul więcej. Już w 2018 r. polscy badacze kierowani przez dr. hab. Jarosława Źrałkę odkryli fascynujące, nieopublikowane jeszcze murale w budynku należącym do rodziny Marcosa Zuñigi. Są one podobne w stylu do tych z domu Asicona, być może wyszły spod ręki tego samego artysty.

Sukces polskich archeologów

„Nasz pierwszy kontakt z Chajul i z tematyką malowideł nastąpił w 2011 r. Pracowaliśmy wtedy w Nakum, prekolumbijskim ośrodku Majów w północnej Gwatemali. Nasz kodyrektor, gwatemalski archeolog Juan Luis Velasquez, opowiedział nam o wyjątkowych malowidłach, jakie widział w Chajul kilka lat wcześniej, we wnętrzu jednego z domów. Velasquez pracował przez wiele lat w regionie Ixil, gdzie leży Chajul” – komentował dla „Focusa Historia” w 2020 r. dr hab. Jarosław Źrałka z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Jagiellońskiego

I dodawał: „Po skończeniu sezonu badawczego w Nakum postanowiliśmy wynająć auto i pojechać do Chajul (w wyprawie wzięli udział: nasz fotograf Robert Słaboński, archeolog Katarzyna Radnicka i Juan Luis Velasquez). Było to niesamowite doświadczenie, ponieważ północna nizinna Gwatemala niemal całkowicie porośnięta przez lasy tropikalne i zamieszkana w większości przez hiszpańskojęzyczną ludność metyską różni się zdecydowanie od części południowej górzystej, gdzie żyją bardzo liczne populacje indiańskie z grupy Majów”.

„Pamiętam moment, kiedy wszedłem do domu Lucasa Asicony; czułem się tak, jakbym przeniósł się o kilka wieków wstecz. Niewielkie pomieszczenie, z którego ścian spoglądały na nas postacie w dziwnych strojach, ni to indiańskich ni hiszpańskich, w środku piec kuchenny, tuż obok niego łóżko i domowe sprzęty. Jedno co mogłem powiedzieć po wstępnych oględzinach, to że freski były wyjątkowe pod każdym względem i niepodobne do niczego, co do tej pory widziałem” – podkreślił.

fot. Jarosław Źarłka / Robert Słaboński

„Właściciel domu okazał się bardzo przychylnie nastawiony do pomysłu konserwacji malowideł. Lucas jest człowiekiem niezwykle utalentowanym, zainteresowanym historią i tradycją własnego ludu: Majów Ixil. Zaprowadził nas do jeszcze innych domów, gdzie znajdowały się malowidła. Jest ich przynajmniej pięć” – zaznaczył naukowiec.

„Od 2011 r. zaczęliśmy gorączkowo poszukiwać środków finansowych na konserwację fresków. Nie było to łatwe zadanie. Dopiero w roku 2015 udało nam się pozyskać fundusze od osoby prywatnej – Helene Zaleski, dzięki którym mogliśmy dokonać konserwacji malowideł ściennych w domu rodziny Asicona. Trzy lata później Narodowe Centrum Nauki (NCN) przyznało nam kilkuletni grant na dokumentację, konserwację i badania fresków w Chajul” – podsumował dr hab. Jarosław Źrałka.