To prawdziwa żyła złota dla poszukiwaczy metali ziem rzadkich. Ich wydobycie będzie trudne

Jednym z najważniejszych wyzwań stojących przed współczesnym światem jest jak najszybsze odejście od spalania paliw kopalnych i przejście na odnawialne źródła energii. Tylko w ten sposób jesteśmy bowiem w stanie zahamować wzrost średnich temperatur na powierzchni Ziemi, który już teraz zbiera swoje śmiertelne żniwa. Problem jednak w tym, że ludzkość potrzebuje metali ziem rzadkich do rozwoju nowych technologii. Tych natomiast zdaje się być na Ziemi jak na lekarstwo.
To prawdziwa żyła złota dla poszukiwaczy metali ziem rzadkich. Ich wydobycie będzie trudne

Jak wskazują szacunki, aż 70 proc. wykorzystywanych obecnie metali ziem rzadkich wydobywa się na terenie Chin. Mało tego, 90 proc. wydobywanych metali ziem rzadkich na całym świecie przetwarzana jest w Chinach. To znaczące ograniczenie dla producentów aut elektrycznych, turbin wiatrowych, paneli słonecznych, czy elektroniki różnego typu na całym świecie. Nic zatem dziwnego, że poszukiwania pierwiastków ziem rzadkich trwają niemal w każdym miejscu na Ziemi.

W ostatnich latach odkryto zaskakująco duże złoża na terytorium Stanów Zjednoczonych, w tym także — o ironio! – w kopalniach węgla kamiennego. Najnowsze informacje wskazują także na bardzo duże złoża w pozostałościach starożytnego wulkanu na terytorium Norwegii. Każde z tych miejsc może zatem stać się w najbliższych latach źródłem pożądanych przez producentów metali.

Czytaj także: Gigantyczne złoża cennych pierwiastków zlokalizowane. Są ukryte wewnątrz wulkanu, ale to nie problem

Okazuje się jednak, że największe złoża metali ziem rzadkich znajdują się 4000 metrów pod poziomem morza w strefie Clarion-Clipperton. Problemem w przypadku tych złóż jest jednak samo ich wydobycie. Jakby nie patrzeć, transport brył manganu spod dna morskiego na powierzchnię do prostych nie należy.

Inżynierowie wskazują, że teoretycznie można by było wykorzystać specjalistyczne roboty głębinowe, które wykorzystywałyby strumień wody do wydobywania drobin pierwiastków ziem rzadkich z dna, a następnie przechwytywania ich i wysyłania rurociągiem na powierzchnię.

Minusem tutaj jednak jest negatywny wpływ takiej procedury na życie morskie. Wzburzając osady na dnie morskim w celu wydobycia drobin cennych metali, można doprowadzić do swoistych burz pyłowych na dnie, które mogą przemieszczać się na duże odległości, niszcząc przy tym całe ekosystemy w promieniu setek kilometrów od prowadzonych prac wydobywczych.

Najnowsze testy prowadzone na dnie morza wskazują jednak, że podniesione w trakcie prac osady wcale nie zachowują się jak gaz, a bardziej jak ciecz. W efekcie nie unoszą się one wyżej niż na kilka metrów i już kilkaset metrów od takiego miejsca są wręcz trudne do wykrycia.

Póki co jednak dominuje przekonanie o tym, że wydobycie głębinowe jest szkodliwe dla wrażliwych ekosystemów morskich i należy wstrzymać wszelkie prace tego typu do czasu pełnego zrozumienia zagrożeń, z jakimi się one wiążą.

Problem jednak w tym, że tak naprawdę nie ma alternatywy. Metali ziem rzadkich jest mało i jeżeli chcemy faktycznie odejść od paliw kopalnych, to musimy ich pozyskać znacznie więcej z każdego dostępnego źródła. Zamiast zatem zakazywać wydobycia głębinowego, ludzkość powinna skupić się na opracowaniu technologii wydobycia, która będzie możliwie najmniej wpływała na ekosystem dna morskiego.

Naukowcy przeprowadzający ocenę wpływu wydobycia na środowisku w przypadku złóż znajdujących się na środku Oceanu Spokojnego na głębokości 4000 metrów wskazują, że w miejscach tych życia jest znacznie mniej niż w miejscach, w których wydobywa się metale ziem rzadkich na lądzie. O ile na dnie oceanu znajduje się 13 gramów biomasy na metr kwadratowy, o tyle w lasach Indonezji, gdzie wydobywa się metale ziem rzadkich, znajduje się 30 kilogramów biomasy na metr kwadratowy.

Powyższa informacja dodaje zatem istotnego kontekstu. Tak, wydobycie głębinowe negatywnie wpływa na ekosystem dna oceanicznego, ale alternatywne źródła tych metali prowadzą do znacznie większych szkód. Aktualnie, chociażby wydobycie niklu w Indonezji prowadzi do wycinki potężnych połaci lasów deszczowych, w których przecież aż kipi od życia, nie mówiąc już o ich zdolności do wychwytywania dwutlenku węgla z atmosfery.

Czytaj także: Pierwiastki ziem rzadkich skrywają się w starych kopalniach węgla. Poszukiwania czas zacząć

Badacze zwracają uwagę również na fakt, że wszystkie prace badawcze związane z wydobyciem metali ziem rzadkich z dna oceanicznego prowadzone są w strefie Clarion-Clipperton, która zajmuj mniej niż 0,5 proc. powierzchni globalnego dna oceanicznego. Jednocześnie to właśnie to miejsce jest bezapelacyjnie największym złożem manganu, niklu i kobaltu na Ziemi. Żadne złoża eksploatowane na lądzie nie zbliżają się nawet swoimi rozmiarami z tym konkretnym miejscem.

Konieczne są zatem dalsze prace nad bezpiecznymi i ekologicznymi sposobami wydobycia metali ziem rzadkich z dna oceanicznego. Znajdujące się tam zasoby z czasem mogłyby nam umożliwić całkowite odejście od paliw kopalnych, a tym samym — być może — do zahamowania negatywnych zmian klimatycznych, które stopniowo, z roku na rok, zbierają coraz większe żniwa.