Mordowanie na planie. Kulisy kręcenia filmów ze zwierzętami

Zrzucanie koni w przepaść, mordowanie i dręczenie małp, podpalanie owiec – czasem kręcenie filmu przypomina krwawą jatkę.

Filmy trafiające do masowej dystrybucji zazwyczaj mają uspokajającą etykietę: „Żadne zwierzę nie ucierpiało podczas kręcenia tego filmu”. Przyznaje je American Humane Association (AHA), organizacja monitorująca m.in. warunki, w jakich przebywają zwierzęta na planach filmowych. Najnowszy hit o dziejach Śródziemia, film „Hobbit”, także otrzymał certyfikat AHA. Tyle że jeszcze przed premierą okazało się, że zginęło 27 grających w nim zwierząt. Ich opiekunowie wielokrotnie zwracali ekipie filmowej uwagę, że na farmie, gdzie zwierzęta przebywały po zdjęciach, panują niebezpieczne dla nich warunki. Konie kaleczyły nogi o ogrodzenia z drutu, kozy ginęły, spadając z urwiska do strumienia, a kury były zagryzane przez psy. 

Konie przeniesiono do bezpieczniejszych stajni, ale i tak padł kolejny. Weterynarze, którzy badali zwierzę po śmierci, twierdzili, że przyczyną było pęknięcie naczynia krwionośnego. Jego opiekun podejrzewał natomiast zatrucie nowym rodzajem paszy.  

Matt Dravitzki, rzecznik reżysera Petera Jacksona, przyznał w oświadczeniu, że śmierci dwóch zwierząt można było zapobiec. „Podjęliśmy kroki, by mieć pewność, że takie wypadki się nie powtórzą”  – stwierdził.

Reputacja ponad wszystko

W kinie wysokobudżetowym takie sytuacje zdarzają się często. Producenci, podejmując decyzję o tym, jak ustosunkować się do oskarżeń o okrucieństwo wobec zwierząt, głównie biorą pod uwagę, jakie będzie to miało konsekwencje dla budżetu. Niespełna rok temu dochodowy serial „Luck” z Dustinem Hoffmanem został zdjęty z anteny przez stację HBO po tym, jak na jego planie zginęły trzy konie. 

Najwyraźniej ewentualne straty finansowe wskutek nadszarpniętej reputacji stacji mogły być dużo większe niż planowane dochody z emisji. 

Obrońcy praw zwierząt nie są w takich sytuacjach bezsilni. Członkowie organizacji People for the Ethical Treatment of Animals (PETA) oskarżyli na przykład producentów filmu „Zookeeper” o to, że podczas zdjęć dopuścili do śmierci żyrafy, i publicznie wezwali do zbojkotowania filmu. Reżyser tłumaczył, że żyrafa zmarła już po zakończeniu zdjęć. Sugerował też, że informacja o jej śmierci to zabieg mający na celu zmniejszenie oglądalności jego dzieła. 

„Wszyscy zaangażowani w film – od trenerów zwierząt po aktorów i obsługę – kochali pracę ze zwierzętami i traktowali je z ogromną troską i szacunkiem. Byłem tego świadkiem każdego dnia” – bronił się reżyser filmu Frank Coraci. „American Humane [Association] obserwowała sposób traktowania zwierząt, gdy mnie przy nich nie było, i zapewniła nas, że taką samą troską są otoczone 24 godziny na dobę 7 dni w tygodniu”. 

Aktorzy drugiej kategorii

Filmowcy zarzekają się, że zwierzętom nie dzieje się krzywda, nawet wtedy, gdy widać ją jak na dłoni.  

W brytyjskim filmie „Wichrowe Wzgórza” pokazywana jest śmierć zwierząt, a dwa psy wieszane są za obroże na słupie i gałęzi. Producenci zapewniają jednak, że groźnie wyglądające sceny to efekt komputerowej postprodukcji, i że zwierzętom nie stała się na planie żadna krzywda. 

Jednak maltretowanie i zabijanie zwierząt dla powiększenia efektów dramaturgicznych ma w filmie długą tradycję. Już w 1918 roku w hollywoodzkiej produkcji „Tarzan of the Apes”, odgrywający rolę Tarzana Elmo Lincoln zabił nafaszerowanego lekami uspokajającymi lwa. Kiedy na planie filmu „The Charge of the Light Brigade” zginęło 25 koni, po raz pierwszy zaczęto się zastanawiać nad kwestią okrucieństwa wobec zwierząt na planach filmowych. W 1939 roku zaś po tym, jak świat obiegła scena z filmu „Jesse James”, w której koń spada ze skały do rzeki, stowarzyszenie American Humane Association zajęło się monitorowaniem warunków, w jakich przebywają zwierzęta na planach filmowych. Nie zmieniło to jednak wiele. W 1984 roku podczas zdjęć do filmu „The Heart of the Stag” z powodu stresu związanego z przebywaniem na planie zdechł jeleń. Do nakręcenia sceny walki człowieka ze zwierzęciem użyto więc tylko jego odciętej głowy. Natomiast w filmie Larsa von Triera z 2005 roku „Manderlay” dla udramatyzowania fabuły zabito osiołka. Co gorsza, śmierć okazała się tym bardziej bezsensowna, że w ogóle jej nie pokazano. W trakcie montażu scenę z osiołkiem po prostu wycięto. 

W obliczu takich zbrodni organizacje walczące o prawa zwierząt postulują, aby skończyć z wykorzystywaniem ich w produkcjach filmowych. Argumentują, że oprócz bezpośredniego narażania zwierząt na śmierć ich udział w filmach może mieć dużo więcej tragicznych konsekwencji. 

Zwierzęta duże, takie jak małpy, słonie czy niedźwiedzie, potrzebują przestrzeni i swobody. Gdy jej nie mają, stają się sfrustrowane i nerwowe. Ich filmowa „kariera” zazwyczaj trwa do osiągnięcia pełnej dojrzałości – potem stają się za silne i zbyt niebezpieczne, aby z nimi pracować. Są więc najczęściej odsyłane do zoo albo schroniska, gdzie dożywają swych dni nieraz w bardzo trudnych warunkach. 

„W filmie o Indianie Jonesie wykorzystano osiem tysięcy szczurów, ale nie sądzę, żeby istniało gdzieś schronisko, które je później przyjęło. Podejrzewam, że zostały one, jak to się mówi, zutylizowane, czyli po prostu zabite” – komentuje Dobrusia Karbowiak z organizacji VIVA!, działającej na rzecz zwierząt. 

Trup przed kamerą

Metody uzyskiwania u zwierząt pożądanego aktorskiego efektu również budzą wiele wątpliwości. Sarah Baeckler, badaczka małp, która przez czternaście miesięcy prowadziła z ukrycia obserwację trenującej zwierzęta firmy Amazing Animal Actors, stwierdziła, że często stosowano wobec zwierząt przemoc: krzyczano na nie, bito je, szturchano i kopano. Warto bowiem wiedzieć, że wyszczerzone na ekranie zęby szympansa, które odbieramy jako uśmiech, to tak naprawdę grymas strachu. 

Osobami, które w latach 80. jako dzieci z zapartym tchem oglądały serial „Siedem życzeń”, może wstrząsnąć informacja o tym, jak – według członka ówczesnej ekipy Zbigniewa „Bene” Rychtera – powstały jego odcinki. Główny bohater kot Rademenes odtwarzany był przez żywego kota tylko w początkowych etapach produkcji. Gdy zwierzę odmówiło współpracy i nie pomogły nawet środki odurzające – zabito je. Od tamtego momentu animowano jego trupa. 

 

Zwierzęta grające w filmach mogą być także zagrożeniem dla ludzi. Na planie filmu „Speed Racer” szympans ugryzł w rękę dziecko tak mocno, że potrzebna była pomoc medyczna. Podczas kręcenia promocyjnego filmiku o Randy Miller’s Predators in Action, jednej z firm zapewniających usługi zwierzęcych aktorów, niedźwiedź grizzly zabił swojego trenera. 

W służbie zwierząt czy filmowców?

Dlaczego filmy, które dostały etykietkę „niekrzywdzących”, okazują się często niejednoznaczne pod względem etycznym? PETA zarzuca organizacjom mającym służyć zwierzętom, że nie są niezależne od środowiska filmowego. 

„Pieczęć AHA »Żadne zwierzę nie ucierpiało« jest skrajnie myląca, zarówno dla filmowców, jak i widzów. AHA nie monitoruje warunków życia zwierząt poza planem – ani podczas treningów odbywających się przed produkcją, ani w momencie przedwczesnej separacji niemowląt od samic. Organizacja ta została założona przez Screen Actors Guild, czyli przez ten sam obszar produkcji, który monitoruje. Bardzo rzadko składa więc formalne skargi na złe traktowanie zwierząt” – mówi Peter Höffken, dyrektor kampanii dotyczących zwierząt w rozrywce, z organizacji PETA.

Organizacja AHA ma na koncie wiele wpadek. Na planie wspominanego już filmu „Speed Racer”, kiedy trener uderzył szympansa „w niekontrolowanym odruchu”, będący świadkiem tego zajścia pracownik AHA zignorował je. Organizacja ta przymyka również oko na współpracę producentów filmowych z firmami, które zaniedbują pojenie zwierząt. 

Nadzieja w animacji

Na szczęście do kin trafiają też filmy, które kręcono z dbałością o los i samopoczucie zwierzęcych aktorów. 

„Przez cały czas pilnowaliśmy, żeby żadnemu ze zwierząt nie stała się krzywda i być może również dzięki temu udało nam się je namówić do takich zachowań, jakich od nich oczekiwaliśmy. Odpowiednia tresura oraz specjalne techniki filmowania zastosowane przeze mnie sprawiły, że wszystko poszło sprawnie” – opowiadał o pracy na planie filmu „Quo vadis” operator Andrzej J. Jaroszewicz. 

Podczas kręcenia filmu „Evan Wszechmogący”, w którym są sceny z pełną zwierząt Arką Noego, twórcy dbali o to, żeby naturalni wrogowie znajdowali się w bezpiecznej odległości od siebie, a sceny, w których występowali obok siebie, kręcili osobno, łącząc je później za pomocą technik komputerowych. Poza tym zwierzęta trzymane były w odpowiednich dla siebie temperaturach, miały czas na odpoczynek i zabawę, a słonie były codziennie kąpane. Jak zaznacza Peter Höffken z PETA, pod wpływem opinii publicznej coraz więcej filmowców będzie odchodzić od używania w swoich produkcjach prawdziwych zwierząt, na rzecz generowania ich przy użyciu komputerowych technik animacyjnych. 

„Historia z »Hobbitem« pokazuje, że dobro zwierząt nie jest priorytetem podczas kręcenia filmów. Musimy jednak pamiętać, że na planie tego filmu nie stało się nic gorszego od tego, co dzieje się na co dzień w rzeźniach” – mówi Dobrusia Karbowiak. „A wiele wykorzystywanych w filmach zwierząt trafia później właśnie do rzeźni. Zdarza się też, że na przykład użyta na planie świnia po odegraniu swojej roli jest po prostu konsumowana”.

Warto wiedzieć:

  • Oglądając filmy, w których występują zwierzęta, warto się zastanowić nie tylko nad tym, czy były one dobrze traktowane, ale też nad tym, co wchodziło w skład menu ekipy filmowej.
  • Odpowiedzialni za efekty specjalne w filmie „Życie Pi” graficy spędzili rok na poszerzaniu swojej wiedzy z technik graficznych i przygotowaniach do stworzenia postaci tygrysa Richarda Parkera.
  • Zwierzęta giną na planach w wypadkach lub są zabijane specjalnie dla udramatyzowania fabuły.
  • Złe traktowanie zwierząt na planie może przynieść producentom szkody finansowe.
  • Pod presją obrońców praw zwierząt filmowcy  chętniej zastępują żywe zwierzęta animowanymi. 

NAJBARDZIEJ OKRUTNE POMYSŁY REŻYSERÓW

  • W filmie „Hei tai yang 731” (reż. Tun Fei Mou) szczury zjadają prawdziwego kota.
  • W „Czasie Apokalipsy” (reż. F.F. Coppola) oglądamy rytualne zabójstwo wołu.
  • Na potrzeby filmu „Heaven’s Gate” (reż. Michael Cimino) organizowano walki kogutów, odcinano głowy kurczakom i wysadzono konia dynamitem.
  • W filmie „The Isle” (reż. Kim Ki-duk) żywa żaba obdzierana jest ze skóry.
  • Nicolas Cage zjada karalucha w filmie „Vampire’s kiss”.
  • Podczas zdjęć do filmu „One Man’s Hero” (reż. Lance Hool) aby konie spektakularnie upadały, podcinano im nogi za pomocą drutów. 
  • Na planie filmu „Cannibal Holocaust” (reż. Ruggero Deodato)  masowo mordowano zwierzęta, za co reżyser został pociągnięty do odpowiedzialności karnej. 

Dla głodnych wiedzy

  • www.peta.org – strona międzynarodowej organizacji PETA
  • www.empatia.pl – strona polskiej organizacji walczącej o prawa zwierząt