
Ząb, który przekazał ważną wiadomość
Kluczem do rozwiązania tajemnicy stało się odkrycie w osadach rzecznych koło Bismarck. Paleontolodzy znaleźli tam ząb gigantycznego mozazaura obok skamieniałości przedstawiciela gatunku Tyrannosaurus rex i krokodyla. Wszystkie te szczątki pochodziły z tego samego okresu, sprzed 66 milionów lat. Sam ząb wskazywał na zwierzę osiągające nawet 11 metrów długości, co czyniło je porównywalnym rozmiarami do współczesnej orki. Dla naukowców była to wyraźna niespodzianka. Mozazaury to gady morskie, które przez dziesiątki milionów lat królowały w oceanach późnej kredy. Pojedyncze znalezisko mogłoby sugerować zabłąkanego osobnika, ale dalsze badania pokazały coś zupełnie innego.
Czytaj też: Naukowiec z Oksfordu mówi, jaki gatunek zawładnie Ziemią po ludziach. To wyjątkowo inteligentny organizm
Aby rozwikłać tę zagadkę, zespół badawczy pod kierunkiem Melanie During zastosował zaawansowaną analizę izotopową szkliwa znalezionego zęba. Metoda ta działa jak chemiczny paszport, ujawniając środowisko życia zwierzęcia. Wyniki nie pozostawiały wątpliwości, ponieważ mozazaur żył i odżywiał się w wodzie słodkiej. Co więcej, gdy przeanalizowano dwa kolejne zęby z nieco starszych stanowisk w tym samym regionie, ich sygnatura chemiczna była identyczna.
Analizy izotopowe wskazywały, że ten mozazaur zamieszkiwał to słodkowodne środowisko rzeczne. Kiedy przyjrzeliśmy się dwóm dodatkowym zębom mozazaurów znalezionym w pobliskich, nieco starszych stanowiskach w Północnej Dakocie, zobaczyliśmy podobne sygnatury słodkowodne. Te analizy pokazują, że mozazaury żyły w środowiskach rzecznych w ostatnim milionie lat przed wyginięciem – tłumaczy Melanie During, paleontolog
Analiza izotopów węgla przyniosła kolejną ciekawostkę. Wartości były wyższe niż u innych mozazaurów, dinozaurów czy krokodyli z tamtego czasu. To sugeruje, iż ten konkretny gigant nie nurkował głęboko w poszukiwaniu pożywienia, jak jego morscy kuzyni. Jego dieta mogła być zupełnie inna – być może żywił się padliną dinozaurów, która trafiała do rzeki. Porównanie z innymi zwierzętami z tego ekosystemu pokazało też wyraźny podział: stworzenia oddychające skrzelami związane były z bardziej słonawą wodą w głębszych partiach, podczas gdy płucodyszne, w tym mozazaur, zamieszkiwały słodką wodę przy powierzchni.
Ewolucyjna droga pod prąd
Odkrycie to opisuje proces odwrotny do typowej ścieżki kolonizacji. Większość grup zwierząt wychodziła z wód słodkich do mórz, a nie na odwrót. Międzynarodowy zespół naukowców z Uniwersytetu w Uppsali przedstawił wyniki wskazujące na celową adaptację mozazaurów do życia w rzekach. Kluczem do zrozumienia tej migracji są zmiany geologiczne. Śródlądowe Morze Zachodnie, które niegdyś przecinało Amerykę Północną, w późnej kredzie zaczęło zanikać, pozostawiając po sobie rozległe systemy rzeczne i jeziora.
Czytaj też: Przezroczysta krew i niezwykłe serce. Te antarktyczne stworzenia łamią zasady biologii
W przeciwieństwie do złożonej adaptacji wymaganej do przejścia z siedlisk słodkowodnych do morskich, adaptacja odwrotna jest generalnie prostsza – dodaje During
Współczesna przyroda zna podobne przykłady, jak delfiny rzeczne czy niektóre gatunki krokodyli. Jednak mozazaury były istotami o zupełnie innej skali. Obecność drapieżnika wielkości orki w środowisku rzecznym każe nam przemyśleć produktywność tych prehistorycznych ekosystemów. Aby utrzymać takiego kolosa, rzeki musiały być niezwykle bogate w różnorodne formy życia. Badania w tej sprawie zostały opublikowane w czasopiśmie BMC Zoology. Jak widać, nawet w przypadku tak dobrze zbadanej grupy, jak mozazaury, wciąż możliwe są rewolucyjne odkrycia. To, że te gady przetrwały w śródlądowych wodach aż do samego końca ery dinozaurów, świadczy o ich zdolnościach adaptacyjnych. Pokazuje również, że ekosystemy późnej kredy były bardziej złożone i dynamiczne, niż mogłoby się wydawać.