Na Islandii powstał nowy wulkan. Pęknięcie w ziemi długie na trzy kilometry

Miłośnicy wulkanów mają powody do radości. W regionie Fagradalsfjall w południowo-zachodniej Islandii obudził się wulkan. W poniedziałek 10 lipca w wyniku erupcji powstała długa na 2,5 kilometra szczelina w Ziemi, z której do dzisiaj tryska i powoli wylewa się lawa. Ze względu na nachylenie terenu owa lawa wydostająca się z wnętrza ziemi spływa w kierunku miejsca, w którym do erupcji doszło zaledwie 11 miesięcy temu.
Na Islandii powstał nowy wulkan. Pęknięcie w ziemi długie na trzy kilometry

Powstanie szczeliny równoznaczne jest zatem z powstaniem zupełnie nowego wulkanu na powierzchni naszej planety. Półwysep Reykjanes na Islandii jest chyba najlepszym na to miejscem, wszak gdyby nie aktywność wulkaniczna w tej części Ziemi, to i samej Islandii by nie było.

Naukowcy, którzy poinformowali o poniedziałkowej erupcji, wskazują, że to już trzeci rok z rzędu, w którym dochodzi do erupcji lawowej w regionie Fagradalsfjall. Erupcja jednak nie była dla nikogo zaskoczeniem. Już kilka dni wcześniej odnotowywano stopniowy wzrost aktywności sejsmicznej i wulkanolodzy wiedzieli, że coś się szykuje. Jak donosi Islandzkie Biuro Meteorologiczne, przez cały tydzień przed erupcją udało się zarejestrować aż 7000 mniejszych trzęsień ziemi, z których najsilniejsze miało siłę 4,8 magnitudo.

Jak na razie lawa wypływająca ze szczeliny wlewa się do stosunkowo płytkiej doliny, która już wkrótce może całkowicie się nią przepełnić. Jeżeli do tego dojdzie, lawa zacznie spływać do doliny Merardalir, w której do erupcji doszło niemal dokładnie rok temu, 3 sierpnia 2022 roku. Do poniedziałku było to najnowsze miejsce, w którym na Islandii doszło do erupcji wulkanicznej.

Czytaj także: Wulkan Nyiragongo wybuchł bez żadnego ostrzeżenia! Już wiemy, dlaczego ta eksplozja była tak nietypowa

Warto tutaj podkreślić jednak, że opisywane zdarzenia mają miejsce w regionie niezamieszkanym, dzięki czemu płynąca lawa nie stanowi aktualnie żadnego zagrożenia dla ludzi czy dla infrastruktury.

Pierwsze informacje o tym, że także w tym roku może dojść do erupcji wulkanicznej, pojawiły się już trzy miesiące wcześniej, gdy geolodzy zarejestrowali niewielki sygnał wskazujący na lekkie opadanie gruntu, za które mogło odpowiadać pojawienie się w rejonie magmy. Pojawienie się wkrótce potem szeregu niewielkich trzęsień ziemi stanowiło niejako potwierdzenie tych przypuszczeń, bowiem dokładnie taka sama sytuacja miała miejsce przed erupcjami w 2021 oraz 2022 roku.

Czytaj także: Chińskie dynastie upadały przez wybuchy wulkanów. Powinno to być ostrzeżeniem i dziś

Służby monitorujące aktywność magmy poinformowały, że lawa unosi się ku powierzchni między górami Keilir a Litli-Hrútur. Dokładnie tak samo było rok temu, zaledwie na pięć dni przed erupcją. Podobieństw zresztą można znaleźć więcej. 7 lipca 2023 r. geologowie obliczyli ilość magmy znajdującej się ok. 1,5 km pod powierzchnią Ziemi (ok. 12 mln m3) i prowadzącej do pękania skorupy ziemskiej. Liczba ta zaskakująco przypomina liczby sprzed erupcji zeszłorocznej.

Tymczasem magma wydostawała się coraz wyżej, aż do poniedziałku, kiedy w końcu wydostała się na powierzchnię, tworząc kilka istnych fontann lawy. W ciągu kilku kolejnych dni sytuacja się uspokoiła. Fontanna lawy zamieniła się w bardziej spokojny wypływ, a wstrząsy sejsmiczne ustały. Naukowcy podejrzewają, że raczej na tym się skończy.

O ile sam wypływ jest teraz uważnie monitorowany, o tyle teraz problemem mogą być co najwyżej pożary spowodowane przez spływającą po zboczach lawę, czy też znaczące obniżenie jakości powietrza w rejonie. Pytanie o to, czy w 2024 roku będziemy świadkami kolejnego zdarzenia tego typu, pozostaje na razie bez odpowiedzi.

Więcej:wulkany