
Geologiczny żywioł na rekordowej głębokości
Odkryty system, nazwany Freya Hydrate Mounds, znajduje się na niespotykanej dotąd głębokości 3640 metrów. To o prawie dwa kilometry głębiej niż poprzedni rekordzista. Te kopce to nie uśpione formacje, lecz aktywne struktury, z których nieustannie uwalnia się metan. Powstające kolumny bąbelków są tak potężne, że pokonują ponad 3300 metrów słupa wody, kończąc swój bieg zaledwie 300 metrów pod taflą oceanu.
Czytaj też: Chińczycy wywiercili gigantyczny otwór w Ziemi. Cofnęli się do czasów sprzed ery dinozaurów
To odkrycie przepisuje podręcznik dla arktycznych ekosystemów głębinowych i obiegu węgla. Znaleźliśmy ultragłęboki system, który jest zarówno geologicznie dynamiczny, jak i bogaty biologicznie, z implikacjami dla różnorodności biologicznej, procesów klimatycznych i przyszłego zarządzania Wysoką Północą – podkreśla Giuliana Panieri, dyrektorka CNR-ISP
Badania izotopowe ujawniły, że uwalniany gaz ma pochodzenie termogeniczne. Analiza próbek wskazała zaś na obecność ropy, która pochodzi ze skał macierzystych z okresu miocenu, sprzed 5 do 23 milionów lat. To dowód na niezwykle długą i złożoną wędrówkę węglowodorów, trwającą całe epoki geologiczne. Obserwacje z pomocą zdalnie sterowanych robotów pokazują, iż kopce przechodzą przez cykle życia: powstają, destabilizują się i zapadają. Ta ciągła zmienność czyni z nich unikalne naturalne laboratorium, w którym można badać zachowanie metanu w skrajnie nieprzyjaznych warunkach.
To nie są statyczne złoża. To żywe cechy geologiczne, reagujące na tektonikę, głęboki przepływ ciepła i zmiany środowiskowe – podsumowuje Panieri
Życie w mroku i pod gigantycznym ciśnieniem
Mimo ekstremalnych warunków, na hydratach kwitnie życie. Rozwinęła się tu społeczność organizmów chemosyntetycznych, które energię czerpią nie ze słońca, ale z reakcji chemicznych. Naukowcy zidentyfikowali wyspecjalizowane rurkoczułkowce, ślimaki oraz obunogi. Co ciekawe, skład tej fauny jest uderzająco podobny do tego, który znamy z arktycznych kominów hydrotermalnych, takich jak pole Jøtul. To sugeruje istnienie nieznanych wcześniej połączeń między różnymi, izolowanymi siedliskami na dnie oceanicznym. Odkrycie tych powiązań ma spore konsekwencje. Pomaga zrozumieć, w jaki sposób organizmy rozprzestrzeniają się między „wyspami” życia rozsianymi po głębinach. Ta łączność może decydować o przetrwaniu całych gatunków w obliczu zmian środowiskowych.
Czytaj też: Złoże, które może przestawić łańcuchy dostaw baterii. Stawka jest większa niż kopalnia
Hydraty gazowe to jeden z największych rezerwuarów węgla na Ziemi. Szacuje się, że może się w nich kryć od 500 do 2500 gigaton tego pierwiastka. Uwolniony stamtąd metan jest groźnym gazem cieplarnianym, dlatego zrozumienie stabilności tych złóż w ocieplającym się klimacie to paląca kwestia dla nauki. Odkrycie przychodzi w kluczowym momencie. Arktyka staje się bowiem obszarem rosnących ambicji gospodarczych. Władze Norwegii już w kwietniu ubiegłego roku otworzyły nowe obszary do ewentualnej eksploatacji surowców, co stwarza bezpośrednie zagrożenie dla unikalnych ekosystemów głębinowych.
Powiązania, które znaleźliśmy między życiem na tym wycieku a kominami hydrotermalnymi w Arktyce, wskazują, że te wyspowe siedliska na dnie oceanu będą musiały być chronione przed przyszłymi skutkami głębinowego wydobycia w regionie – wyjaśnia Jon Copley
Międzynarodowe zobowiązania do ochrony bioróżnorodności stoją w sprzeczności z planami prowadzenia działalności wydobywczej w miejscach tak wrażliwych jak aktywne wycieki czy kominy. Podobieństwa między ekosystemami sugerują, iż zimne wycieki zasługują na ochronę podobną do tej, jaką rekomenduje się dla kominów hydrotermalnych. Bez dokładnego rozpoznania rozmieszczenia tych siedlisk i ich mieszkańców, każda ingerencja w dno morskie będzie ryzykowną grą, która może skończyć się nieodwracalnymi stratami.
