Na co pomaga abstynencja seksualna? „Nie trzeba już udawać orgazmu”

Być może jesteśmy bardziej zaspokojeni seksualnie niż jakiekolwiek pokolenie przed nami, ale emocjonalnie pozostajemy sfrustrowani. Czy wakacje od seksu mogą uporządkować życie?
Na co pomaga abstynencja seksualna? „Nie trzeba już udawać orgazmu”

Abstynencja seksualna to dziś na Zachodzie postawa iście egzotyczna. Internauci przerzucają się dowcipami na jej temat: „Odpada dylemat: golić się czy nie golić!”, „Nie trzeba już udawać orgazmu”, „Koniec z porannymi próbami przypomnienia sobie, jak ona ma na imię. Albo jakiej jest płci!”.

Popularność antykoncepcji ograniczyła konsekwencje rozwiązłości i przyczyniła się do zmiany norm moralnych – cnota przestała być cnotą, w młodości trzeba się „wyszumieć”, poznać swoje potrzeby i ocenić erotyczne dopasowanie do partnera. Taka postawa może się stać pułapką dla tych, którzy poprzez seks próbują realizować potrzeby emocjonalne. „Wysoka częstotliwość zachowań seksualnych nie zawsze wynika z dużej potrzeby seksu. Czasem potrzebujemy po prostu czułości, miłości, bliskości. Seks nie jest jednak sposobem na poradzenie sobie z samotnością. Takie oszustwo na moment sprawia przyjemność, poczucie bliskości, dlatego ludzie dają się w to wciągnąć. W końcu odkrywają jednak, że ta droga przynosi tylko więcej frustracji, bo nie realizuje tych celów, które są dla nich naprawdę ważne” – mówi dr Katarzyna Waszyńska, psycholog, seksuolog kliniczny, doradca w problemach małżeńskich i rodzinnych z Uniwersytetu AM w Poznaniu.

Ta prawidłowość dotyczy zarówno kobiet, jak i mężczyzn. „Generalizując, można powiedzieć, że mężczyźni częściej wchodzą w przypadkowy seks, aby potwierdzić swoją męskość, podnieść samoocenę. Kobiety raczej szukają bliskości” – tłumaczy Waszyńska. „Moment, kiedy decydujemy się na celibat (po burzliwym życiu seksualnym), zazwyczaj wynika z przesytu dotychczasowym sposobem życia albo z odkrycia, że ten sposób życia nie daje jednak satysfakcji”.

 

Moment przełomowy

Taka chwila w życiu Hephzibah Anderson, dziennikarki, absolwentki Cambridge, nadeszła, gdy skończyła 30 lat i zorientowała się, że w ciągu ostatnich 10 lat żaden z mężczyzn, z którymi sypiała, nie wyznał jej miłości. Kobieta dała się złapać w pułapkę mitycznego tempa, w jakim powinien się rozwijać związek. Miała wrażenie, że jest nie fair wobec mężczyzny, z którym się spotyka, a z którym nie chce sypiać. Bała się wysłać SMS do mężczyzny, z którym spędziła noc, by nie poczuł się osaczony. Kobieta postanowiła poszukać miłości bez seksu.

 

Nie postrzegać seksualności płytko, przez pryzmat reklam i kolorowych magazynów. Pragnęła oceniać swoje relacje z mężczyznami bez względu na to, jak układa się w sypialni. Przede wszystkim chciała odkryć romantyzm, randkować i uwodzić we własnym rytmie. To była dobra motywacja. „Przerwa od seksu powinna służyć uświadamianiu sobie swoich potrzeb. Dobrze, gdy możemy wykorzystać ten okres konstruktywnie, to nie może być przerwa dla przerwy albo odpoczynek po przesycie, tak jak po przejedzeniu. Jeśli widzimy, że mamy tendencję do takich skrajności, warto zacząć pracować nad sobą, skonsultować się ze specjalistą, czytać książki” – zachęca Katarzyna Waszyńska.

Anderson swój rok abstynencji opisała w książce „Chastened: The Unexpected Story of My Year Without Sex”. Twierdzi, że odkryła wymiar erotyzmu, o którym wcześniej zapomniała: gorące spojrzenia, podniecające muśnięcia dłoni. Zaskoczyło ją, że mówienie o życiu w czystości wywołuje większe zawstydzenie i zażenowanie niż szczegóowe opowiadanie o życiu erotycznym. Kiedy po trzeciej randce znalazła się w mieszkaniu swojego absztyfikanta, okazało się, że niepójście z nim do łóżka jest bardziej niestosowne niż seks. W ciągu rocznego eksperymentu Anderson zdarzało się czuć tęsknotę, ale nie za seksem, lecz za towarzystwem, uczuciem. Uświadomiła sobie jednak,że bywała bardziej samotna, gdy obok znajdował się kochanek.

Refleksję nad istotą seksu i jego rolą w życiu podjęła także Dawn Eden, inna 30-letnia dziennikarka, która długo żyła niczym bohaterka filmu „Seks w wielkim mieście”. „Tracisz niewinność, kiedy uczysz się nabierać dystansu. Nabierasz dystansu, aby się chronić. Chronisz się i seks, zamiast być wspólnym, skierowanym na drugiego człowieka doświadczeniem miłości, staje się skierowanym do wewnątrz, narcystycznym doświadczeniem własnej niepewności. Rozwiązaniem jest przestać się chronić, a jedynym sposobem na to jest unikanie sytuacji, w których musisz się chronić” – napisała w książce „Dreszcz czystości”.

Odwrócenie uwagi i energii od seksu sprawiło, że Anderson skupiła się na innych dziedzinach życia. Poczuła, że ma więcej energii, wyjechała na trzy miesiące do Nowego Jorku, o czym zawsze marzyła. „Dziewczyna może stracić swoje twórcze siły, trwoniąc je w romansach, aż do wyczerpania organizmu” – pisała Margaret Sanger, pielęgniarka, feministka i założycielka Ligi Kontroli Urodzin. Nietzsche twierdził, że reabsorbcja nasienia przez krew zwiększa witalne siły mężczyzny.

Troska o ducha i ciało

Abstynencja seksualna jest znana w wielu religiach i kulturach i stosowana jako element rozwoju osobistego. Celibat kleru w Kościele katolickim ma umożliwiać skupienie na życiu duchowym, oderwanie od spraw materialnych, doczesnych. Celibat duchownych jest potrzebny, „aby łatwiej niepodzielnym sercem poświęcali się Bogu” – stwierdza „Lumen gentium”, konstytucja dogmatyczna o Kościele uchwalona w 1964 roku na Soborze Watykańskim II. W Kościele katolickim celibat praktykują także osoby świeckie, na przykład numerariusze i przyłączeni – członkowie Prałatury Opus Dei.

 

 Podobnie jest w hinduizmie – brahmacharya (wedyjskie określenie celibatu) jest praktykowana przede wszystkim po to, by ułatwić skupienie na najważniejszych celach życia, tych, które wzmacniają pokój i zadowolenie. Wielkie religie nie zachęcają jednak do praktykowania celibatu przez wszystkich i przez całe życie (taka religia nie przetrwałaby zresztą, po prostu ze względu na brak kolejnych pokoleń wyznawców). Prorok Mahomet pouczał mężczyzn, którzy tłumaczyli mu, jak uwielbiają praktykować ascezę, że tworzenie rodziny to także błogosławieństwo. Mahomet chwalił umiarkowanie i polecał nie koncentrować się zbytnio na jednym aspekcie religii. Także w Pawłowym Liście do Tymoteusza zawarta jest przestroga przed nadmiernym i niewłaściwym umartwianiem się: „Duch zaś otwarcie mówi, że w czasach ostatnich niektórzy odpadną od wiary, skłaniając się ku duchom zwodniczym i ku naukom demonów. [Stanie się to] przez takich, którzy obłudnie kłamią, mają własne sumienie napiętnowane. Zabraniają oni wchodzić w związki małżeńskie, [nakazują] powstrzymywać się od pokarmów, które Bóg stworzył, aby je przyjmowali z dziękczynieniem wierzący i ci, którzy poznali prawdę”.

Abstynencja seksualna powinna być podjęta z własnej woli, świadomie i powinna mieć cel. Jednak programy promujące taką postawę nie przynoszą spodziewanych rezultatów (w 2006 r. administracja George’a W. Busha prowadziła nawet kampanię promującą czystość wśród dorosłych niepozostających w związkach małżeńskich). Te szkolenia po pierwsze nie zmniejszają częstotliwości ryzykownych zachowań seksualnych – wykazały badania przeprowadzone przez naukowców z Oxford University wśród 15 tys. osób objętych programami zachęcającymi do abstynencji. Po drugie okazuje się, że osoby twierdzące, iż zachowują seksualną abstynencję, uprawiają seks oralny i inne formy erotycznych kontaktów (przyznało się do nich 55 proc. brytyjskich studentów).

Wstrzemięźliwość nie powinna też trwać zbyt długo, m.in. ze względów zdrowotnych. Badania przeprowadzone przez naukowców z Queen’s University w Belfaście i opublikowane na łamach „British Medical Journal” wykazały, że najdłużej żyją ci mężczyźni, którzy przeżywają najwięcej orgazmów w tygodniu. W raporcie przytoczono też wyniki badań dowodzących, że większa częstotliwość orgazmów zwiększa wrażliwość zmysłu smaku, zmniejsza ryzyko wystąpienia chorób serca, przeziębień i grypy, sprzyja zachowaniu prawidłowej masy ciała, u kobiet redukuje depresję. Powstrzymywanie się od seksu, wypieranie potrzeb erotycznych może być szkodliwe także dla całego społeczeństwa. W kulturach intensywnie represjonujących erotykę rośnie poziom agresji, przemocy i przestępczości. Takie wnioski płyną m.in. z międzykulturowych badań psychologa Jamesa W. Prescotta.

Bez skrajności

Kiedy Anderson zarzuciła seks, zaczęła zwracać uwagę na innych mężczyzn niż ci, którzy przyciągali jej uwagę wcześniej. Nie szukała cielesności, więc na pierwszy plan wyszły takie cechy, jak: lojalność, uprzejmość, rozmowność.

 

To może być jednak kolejna pułapka. „Konsekwencją przesytu może być pójście w relację braterską, bez seksu. Związki opierające się głównie na bliskości psychicznej, poczuciu bezpieczeństwa, pewności, że partner nas nie zrani, to związki przyjacielskie. Dlatego należy unikać skrajności. Jeśli wpadniemy w naprzemienny schemat: seksoholizm/abstynencja, pojawia się ryzyko, że w kolejnych związkach będziemy popadać w drugą skrajność” – przestrzega Katarzyna Waszyńska.

Świadomy celibat może pomóc na przykład wtedy, kiedy frustrację po rozczarowującym seksie leczymy kolejnym seksem. Abstynencja  Hephzibah Anderson przyniosła efekt, jakiego oczekiwała: mężczyźni zaczęli okazywać jej szarmanckość, pisali romantyczne e-maile, gotowali dla niej obiady, doczekała się też upragnionego wyznania miłości. Mimo to twierdzi, że nie zdecydowałaby się na kolejny taki rok. „Bliskość i czułość powinny występować razem” – tłumaczy Katarzyna Waszyńska. „Mechanizm: przesyt i przerwa to wyraz zaburzonej równowagi. Jeśli ta równowaga jest zachowana, nie popadamy w skrajności”.

Swoją abstynencję seksualną Hephzibah Anderson opisała w szczerej książce „Chastened. The Unexpected Story of My Year Without Sex”. Twierdzi, że warto było, ale drugi raz by się na to nie zdecydowała.