Największa korona świata trafiła… do pyska niedźwiedzia

Nie każdy dzień w zoo kończy się chirurgią szczękową z udziałem 360-kilogramowego pacjenta. A już na pewno rzadko kiedy kończy się rekordem świata. Tundra właśnie przeszedł do historii jako pierwszy niedźwiedź brunatny, który otrzymał pełną metalową koronę na złamany kieł – i wygląda przy tym jak postać ze “Street Fightera”.
Niedźwiedź brunatny /Fot. Unsplash

Niedźwiedź brunatny /Fot. Unsplash

Wielu odwiedzających zoo w Minnesocie zna Tundrę jako “przyjacielskiego olbrzyma”, który lubi wdrapywać się na skałę w swoim wybiegu i z góry obserwować świat. Od niedawna ma jeszcze jeden znak rozpoznawczy – lśniący metalowy kieł, który można by pomylić z uzębieniem filmowego złoczyńcy.

Czytaj też: Grizzly vs. niedźwiedź czarny. Zwycięzca tego starcia mógł być tylko jeden

Tundra złamał ząb w 2023 r. i już wtedy wymagał leczenia kanałowego. Choć procedura zakończyła się sukcesem, niedźwiedź ponownie uszkodził kieł – a to oznaczało poważne ryzyko bólu, infekcji i dalszych komplikacji. Weterynarze stanęli przed dylematem: jak zabezpieczyć ząb raz na zawsze? Odpowiedź: tytanowa korona – taka sama, jaką zakłada się ludziom, ale znacznie większa.

Tego jeszcze nie było – niedźwiedź brunatny z metalową koroną zębową

Zabiegu podjęła się dr Grace Brown, specjalistka od weterynaryjnej stomatologii, której palce znalazły się niebezpiecznie blisko paszczy potężnego drapieżnika – nawet jeśli ten spał pod wpływem znieczulenia. Korona została wykonana przez laboratorium Creature Crowns z Idaho na podstawie precyzyjnego odlewu. Jak podkreśla zoo Lake Superior, to największa znana weterynaryjna korona zębowa na świecie i pierwszy przypadek założenia pełnej metalowej korony u niedźwiedzia.

Czytaj też: Niedźwiedź i wilk w nietypowym sojuszu. Skoordynowany atak czy dzieło przypadku?

Operacja wymagała pełnej współpracy między stomatologiem, technikami laboratoryjnymi i opiekunami zwierzęcia. Wszystko odbywało się w warunkach maksymalnego bezpieczeństwa – Tundra przez cały czas był pod kontrolą anestezjologiczną, a w pogotowiu znajdował się zespół gotowy na niespodziewane komplikacje.

Największa korona zębowa na świecie w paszczy Tundry /Fot. Lake Superior Zoo

Po zabiegu Tundra wrócił do swojej codziennej rutyny. Caroline Routley, menedżerka ds. marketingu w zoo, mówi:

Uwielbia wspinać się na dużą skałę i łapać przysmaki. A teraz robi to z błyszczącym uśmiechem.

Zabieg, który w prywatnej klinice kosztowałby tysiące dolarów, został w całości sfinansowany dzięki darowiznom i wsparciu społeczności. Lake Superior Zoo, jako organizacja non-profit, polega na hojności odwiedzających i lokalnych sponsorów – i tym razem udało się przeprowadzić zabieg bez obciążania budżetu placówki.

Tundra w pełnej okazałości /Fot. Lake Superior Zoo

Weterynaryjna stomatologia to dynamicznie rozwijająca się dziedzina. Od wielkich kotów i niedźwiedzi po słonie, hipopotamy i drapieżne ssaki morskie – każda procedura wymaga nie tylko specjalistycznej wiedzy, ale i odrobiny odwagi. Operowanie paszczy pełnej kłów o długości kilku centymetrów, nawet pod znieczuleniem, to wyzwanie zarówno logistyczne, jak i fizyczne. Nierzadko weterynarze muszą improwizować narzędzia, korzystać z przemysłowych wiertarek, specjalnych stabilizatorów szczęk czy odlewów 3D, by poradzić sobie z rozmiarem pacjenta i trudnością dostępu.

Rosnąca liczba takich procedur wynika z faktu, że coraz więcej ogrodów zoologicznych, akwariów i rezerwatów traktuje opiekę stomatologiczną nie jako fanaberię, ale jako element niezbędny do zapewnienia dobrostanu zwierząt. Choroby zębów mogą prowadzić do przewlekłego bólu, zaburzeń jedzenia, infekcji, a w ostateczności – do śmierci. Dlatego nawet u słoni czy nosorożców wykonuje się leczenie kanałowe, ekstrakcje, korekty zgryzu, a w szczególnych przypadkach – wszczepienie koron czy implantów. To właśnie w tych ekstremalnych przypadkach – jak u Tundry – stomatologia weterynaryjna zbliża się do granic technicznych możliwości, a zarazem pokazuje, jak dalece może sięgać troska człowieka o życie innych gatunków.