Odkryto szkielet mężczyzny, który uciekał przed erupcją Wezuwiusza. „Śmierć była natychmiastowa, ale straszna”

W starożytnym rzymskim mieście Herkulanum archeolodzy odkryli szczątki mężczyzny będącego ofiarą tragicznej w skutkach erupcji Wezuwiusza z 79 roku. To pierwsze takie znalezisko od 25 lat.
Odkryto szkielet mężczyzny, który uciekał przed erupcją Wezuwiusza. „Śmierć była natychmiastowa, ale straszna”

Pompeje, Stabie i Herkulanum, leżące na terenie dzisiejszych Włoszech, to trzy miasta, które zostały zniszczone w I w. n.e. na skutek potężnego wybuchu Wezuwiusza. Uważa się, że w samych Pompejach zginęło wówczas ponad dwa tysiące ludzi. Naukowcy od dziesięcioleci badają skutki tej historycznej katastrofy, odkrywając kolejne tajemnice, które przybliżają nas do zrozumienia, co dokładnie wydarzyło się w 79 roku.

Po dziesięcioleciach badań można by sądzić, że odkryto już wszystko, co było do odkrycia. Tymczasem włoska agencja informacyjna ANSA poinformowała właśnie o nieoczkowanym znalezisku – grupa archeologów natrafiła na ludzkie szczątki zakopane w skamieniałym popiele na wybrzeżu Zatoki Neapolitańskiej. To pierwsze takie odkrycie od 25 lat.

Mężczyzna mógł być ratownikiem

Szczątki odkryto w pobliżu starożytnego kamiennego muru, który był usytuowany wzdłuż wybrzeża. Archeolodzy nie zdołali jeszcze wydobyć całego szkieletu, ponieważ proces jego „wykuwania” z wulkanicznej skały jest pracochłonny. Musi zostać przeprowadzony bardzo ostrożnie, aby nie doszło do uszkodzenia kości. Na razie odsłonięto kości udowe, część miednicy, kręgosłupa, żeber, a także fragmenty czaszki i kości śródręcza. Całość wciąż pozostaje przytwierdzona do zastygłej magmy.

Naukowcy szacują, że szkielet należał do mężczyzny po czterdziestce. Sugerują, że mężczyzna mógł nie być mieszkańcem Herkulanum, ale członkiem ekipy ratunkowej, która miała za zadanie ratować uciekających przed erupcją. Mają na to wskazywać lokalizacja ciała, ślady obrażeń oraz drobiazgi, które przy nim znaleziono.

Fragmenty metalu i tkaniny odkryte w pobliżu szkieletu mogą być pozostałościami po torbie z narzędziami, bronią lub monetami – uważają badacze. Ich analiza może dostarczyć bardziej dokładnych wskazówek na temat tożsamości mężczyzny.

Jak przebiegał wybuch Wezuwiusza?

Herkulanum leżało między Wezuwiuszem a morzem i znajdowało się bliżej wulkanu niż bardziej znane Pompeje. Gdy Wezuwiusz się uaktywnił, zaczął drżeć i wyrzucać pierwsze chmury popiołu, mieszkańcy miasta próbowali się ewakuować. Wielu z nich dotarło do plaży licząc, że uratują się, odpływając od brzegu, lub zostaną ocaleni przez przepływające łodzie.

W latach 80. i 90. XX wieku archeolodzy odkryli setki szkieletów stłoczonych w hangarach na łodzie znajdujących się wzdłuż linii brzegowej. Ludzie ci najwyraźniej schronili się w szopach, kiedy zrozumieli, że ratunek od morza nie nadejdzie. Niestety, na skutek bardzo silnej erupcji doszło do powstania „gorejącego obłoku”, który unicestwił wszystko w pobliżu Wezuwiusza.

Wspomniany ognisty obłok to tzw. lawina piroklastyczna – mieszanina gorących gazów wulkanicznych, popiołów i okruchów skalnych, która przemieszcza się z ogromną prędkością w dół po stokach wulkanu. Badania z początku 2021 roku wykazały, że lawina, która w 79 roku zeszła na Pompeje i Herkulanum po wybuchu Wezuwiusza, była tak gwałtowna, że pokryła okolice gorącym pyłem w ciągu zaledwie 10–20 minut. Starożytni nie mieli więc czasu ani na ucieczkę, ani znalezienie schronienia.

Przemieszczając się z prędkością nawet 150 km/godz., lawina o temperaturze blisko 500 stopni Celsjusza dotarła także do miejsc znajdujących się kilka kilometrów od wulkanu. Większość ludzi, którzy zostali wystawieni na jej działanie, zmarła z powodu uduszenia.

Zmiażdżona czaszka przyczyną śmierci?

Jednak mężczyzna, którego szczątki właśnie odkryto, prawdopodobnie zmarł w nieco innych okolicznościach – sugeruje Francisco Sirano, dyrektor wykopalisk w Herkulanum i kierownik zespołu badawczego. Mężczyzna najpewniej nie ukrywał się z innymi w hangarach. Był na plaży, w pobliżu miejskiego falochronu.

Archeolodzy zauważają, że zmarły był zwrócony głową w kierunku morza, a jego czaszka jest otoczona zwęglonym drewnem. To może sugerować, że mężczyzna zginął na skutek zawalenia się fragmentu falochronu. – Duża belka znaleziona w pobliżu ciała mogła zmiażdżyć jego czaszkę. Jego ostatnie chwile tutaj były krótkie, ale straszne – powiedział Sirano.

W ramach dalszych prac archeolodzy planują usunąć całość stwardniałego popiołu i wydobyć szkielet, aby przenieść go do laboratorium. Tam zostanie poddany dalszym badaniom.

 

Źródło: ANSA.