Skandal z fotowoltaiką! Stare panele z Niemiec zwożone do Polski po cichu i legalnie

Filip Folczak, autor reportażu na zlecenie Superwizjera, ujawnił szokujące praktyki mające miejsce na linii Polska-Niemcy, odnoszące się do handlu zużytymi panelami słonecznymi. Okazuje się, że takie urządzenia w zaskakująco dużych ilościach trafiają do naszego kraju.
Skandal z fotowoltaiką! Stare panele z Niemiec zwożone do Polski po cichu i legalnie

Wysoka popularność fotowoltaiki ma obecnie globalny charakter, ale przed laty na Starym Kontynencie to Niemcy byli jednymi z pionierów w zakresie instalacji takich urządzeń. Po latach przyszła pora na wycofywanie zużytych paneli i zastępowanie ich nowymi. Stare trafiają natomiast na niemieckie wysypiska lub… do Polski. Czasami nawet za darmo, ponieważ oznacza to niższe koszty od ponoszonych w związku z pełną utylizacją takich odpadów.

Czytaj też: Jedna zmiana sprawiła, że perowskitowe ogniwa słoneczne zaliczyły gigantyczny skok

Proceder, o którym mowa, jest określany mianem repoweringu. Jak stwierdził jeden z biznesmenów w niego zaangażowanych, chodzi o sprzedaż klientom nowych paneli i jednoczesny demontaż tych wycofanych z użytku. Do Polski za jego za sprawą trafiają więc pieniądze oraz… odpady. O ile w ogóle można je określić takim mianem, ponieważ nierzadko są one ponownie montowane.

Oczywiście użytkowane przez lata moduły są dalekie od pierwotnej wydajności. Są też przestarzałe pod względem technologicznym. Z jednej strony Niemcy pozbywają się śmieci, a zarabiają na tym polscy przedsiębiorcy. Z drugiej tracą zwykli obywatele oraz skarb państwa. Zużytą fotowoltaikę można bowiem oddać do odpowiedniego punktu, a za jej składowanie będzie płacił samorząd. 

Odpady z Niemiec mające postać zużytych paneli fotowoltaicznych są zwożone do Polski. W tle występuje kontrowersyjna zmiana prawa z grudnia 2022 roku

Nie mamy zarazem w Polsce ani jednego zakładu utylizacji paneli słonecznych, który mógłby działać na odpowiednio dużą skalę. Prawdziwy skandal rozpoczyna się jednak, gdy zdamy sobie sprawę, że do wielkich zmian w polskim prawie doszło nieco ponad dwa lata temu. Wcześniej istniał obowiązek odzyskiwania 650 kilogramów elektrośmieci z każdej tony fotowoltaiki wprowadzonej na rynek.

Oznaczało to 65% odzysku. Obecnie ten wskaźnik wynosi zaledwie 0,0005%. Przekłada się to na odzyskiwanie jedynie pół kilograma elektrośmieci z tony sprzedanych paneli. Spadek jest gigantyczny, a z ustaleń dziennikarzy wynika, iż jedna z osób stojących za nowelizacją najwyraźniej miała w tych działaniach konkretny interes. Zmiana weszła w życiu 21 grudnia 2022 roku.

Czytaj też: Tajemnicza czarna masa kluczem do przyszłości elektryków. Porsche pokazuje nowy kierunek

Jednym z urzędników w nią zaangażowanych był Paweł S., który od niemal 20 lat pracował w Ministerstwie Klimatu i Środowiska. Dawny naczelnik wydziału odpadów użytkowych wkrótce później został pełnomocnikiem zarządu ds. regulacji środowiskowych w jednej z organizacji odzysku. Inny z mężczyzn wiązanych ze sprawą to Robert Ch. Obu łączy coś jeszcze: odmówili rozmowy reporterom próbującym wyjaśnić, co dokładnie się stało.