Badania opublikowane w czasopiśmie PLOS Computational Biology wyjaśniają, “dlaczego jesteśmy podatni na uwięzienie w cyklu niekończących się pragnień i pożądań”. Ambicja i stale powstające aspiracje pomagają w osiąganiu lepszych wyników, ale u wielu skutkują także coraz większym niezadowoleniem. Dlatego właśnie nigdy nie powinniśmy dążyć do tego, by być perfekcyjnymi. 100% normy jest nieosiągalne – 80 to i tak dobry wynik!
Ideały są przereklamowane
Z badania opublikowanego w 2018 r. w czasopiśmie The Journal of Behavioral Therapy and Experimental Psychiatry wynika, że “negatywne procesy samooceny mogą być związane z nieprzezwyciężalnymi konfliktami między samookreślonymi, nieodpowiednio wysokimi celami a własnymi możliwościami wykonania”. Te “konflikty” mogą prowadzić do problemów ze zdrowiem psychicznym, m.in. depresji, stanów lękowych i zaburzeń nastroju. Dlatego coraz więcej psychologów jest zdania, że postawienie sobie na cel wskaźnika sukcesu na poziomie ok. 80% jest lepsze niż uporczywe dążenie do 100%. Po prostu: powinniśmy oczekiwać od siebie mniej.
Czytaj też: Wierzysz, że własny dom da Ci szczęście? Możesz się przeliczyć…
Dr Alex Dimitriu, psychiatra i specjalista od zaburzeń snu, mówi:
Produktywność zmniejszona o 20% często prowadzi do 50-procentowego wzrostu szczęścia. Oczywiście po osiągnięciu celu i zdobyciu pewności siebie zawsze można podnieść poprzeczkę. Niektórzy moi pacjenci, którzy odnieśli sukces, mówili, że ich ogrodnik lub pomoc kuchenna wydają się szczęśliwsi od nich. Rzeczywiście, wyznaczanie i osiąganie mniejszych celów może powodować uwalnianie przez mózg dopaminy – neuroprzekaźnika, który sprawia, że człowiek czuje się dobrze i podnosi jego samoocenę. Wyższa samoocena poprawia ogólne zdrowie psychiczne.
Wszystko to sprowadza się do podstawowego pytania: czym jest szczęście? Czy jest ono subiektywne, kwestią percepcji, produktem ubocznym chemii mózgu, a może kombinacją wszystkiego? Starożytni greccy filozofowie uważali, że źródłem szczęścia jest połączenie hedonii – przyjemności, nagrody i stanu odprężenia – oraz eudaimonii – “poczucia dobrze przeżytego życia”.
W ostatnich latach naukowcy szukają bardziej fizycznych, mierzalnych składników szczęścia. W badaniu opublikowanym w Scientific Reports, użyto rezonansu magnetycznego do skanowania mózgów ochotników, stwierdzając, że ci z najwyższymi wynikami w ankietach dotyczących szczęścia mieli również więcej szarej materii w korowym obszarze mózgu znanym jako przedklinek. Tymczasem naukowcy z Uniwersytetu Stanforda zauważają, że zarówno pragnienie szczęścia, jak i niemożność jego znalezienia są uniwersalne. Definiują oni prawdziwe szczęście jako “delektowanie się doświadczeniami, praktykowanie wdzięczności i kultywowanie mindfulness”.
Czytaj też: Jak osiągnąć szczęście? Odpowiedzi udziela sztuczna inteligencja
Może to Arystoteles miał rację – szczęście zależy od nas samych. Zdolność do bycia naprawdę szczęśliwym jest w nas, w tym zdolność do wyznaczania osiągalnych i satysfakcjonujących celów. Perfekcja może nie być realistyczna, ale osiągnięcie “wystarczająco dobrego”, czyli 80%, z pewnością jest.